Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 08:30
Reklama KD Market

Słoń w jadalni, czyli o dynamice w rodzinie alkoholowej



Alkoholizm jest jak słoń w jadalni; każdy z zewnątrz go widzi i potrafi go nazwać, bo jest niemożliwy do zignorowania, natomiast ci, co z nim mieszkają, są tak bezsilni wobec faktu, że nie mogą go wynieść z domu i udają, że go tam nie ma. To jedyna droga, by z nim zamieszkać – udawać, kłamać, usprawiedliwiać i produkować jeszcze więcej rodzinnych sekretów. Taki klimat rodziny alkoholowej niesie chaotyczny przekaz dla dzieci: emocjonalny i psychologiczny.

Historia jednego dziecka

„Moje najwcześniejsze wspomnienie ojca, gdy wchodzi do domu po pracy, to ojciec idący prosto do barku i nalewający sobie drinka. Wypijał tam dwa drinki i z trzecim w ręku ruszał do kuchni jeść z nami obiad. Po obiedzie przenosił się do salonu, gdzie oddawał się piciu już bez reszty. My wszyscy musieliśmy siedzieć cicho, nie można mu przeszkadzać, bo będzie zły i odbije się to na matce. Po większości takich wieczorów, jak pamiętam, matka, siostra i ja musieliśmy ciągnąć go nieprzytomnego do łóżka. Byłem najmłodszy, więc do mnie należało zdejmowanie mu skarpetek i butów. Nikt nigdy nie skomentował tego głośno. To było niepisane prawo. Myślałem przez długie lata, że ciągnięcie ojca do łóżka to normalna rodzinna czynność. Coś co każde dziecko robi w domu”.

Stanisław nauczył się bardzo wcześnie, że posiadanie ojca alkoholika to wielki sekret. Matka go przestrzegła, żeby nigdy nie mówił nikomu o tym, co robi tata. Nie mógł mówić, czuć złości i nie mógł nikomu ufać. Dla dziecka było to dezorientujące, bo nie pokrywało się z rzeczywistością. Zrozumiał, że jego uczucia są nieważne, a spostrzeżenia nieprawdziwe. Rodzina zjednoczyła się w wysiłku ukrycia problemu i stworzenia pięknej fasady „rodziny normalnej”. Cała energia poszła na „ratowanie” przed wstydem, ukrywanie alkoholowych występków taty lub tuszowanie jego zachowań; mało czasu zostało na zaspokojenie podstawowych potrzeb dzieci. Dzieci alkoholików czują się zazwyczaj niewidzialne.

„To było okropne, czułem się jak sierota. Wszystko bym zrobił, żeby poczuć na sobie uwagę mamy lub taty. Kiedy miałem jedenaście lat, ukradłem pięć dolarów z portfela, żeby zwrócić na siebie uwagę. Chciałem, żeby rodzice zrobili mi piekło, dali karę – nic takiego się nie stało – nie zauważyli. To było dla mnie najgorsze”.

Dziecko alkoholika dostaje przekaz, że jego obecność w domu jest bardziej kłopotem niż błogosławieństwem. Stanisław zaczął czuć się odpowiedzialny za uczucia innych. Zaczął unikać jakichkolwiek „kłopotów”, wiedział, że trzeba zejść z drogi rodzicom uwikłanym we współzależny od alkoholu związek, z mamą wiecznie sfrustrowaną, narzekającą i przykrywającą niedoskonałości rodziny i ojcem aktywnie pijącym na co dzień, upijającym się do nieprzytomności i wiodącym gładki żywot alkoholika bez konsekwencji.

„Pamiętam, jak mama przychodziła do mnie, zwierzając się, jak jest jej ciężko z tatą, który pije coraz więcej. Płakała mi w rękaw, jak bardzo jest nieszczęśliwa. Pytała, co ma robić, przecież musi utrzymać rodzinę, bo tata został zwolniony z pracy. Bała się wyjść z domu, by podczas jej nieobecności tata nie narozrabiał”.

Dziecko alkoholika dorasta wierząc, że jego jedyną najważniejszą rolą na świecie jest bycie opiekunem innych, nie oczekuje niczego dla siebie. Jego własne potrzeby i pragnienia są nieważne, musi poświecić się dla innych.

Stanisław szybko nabrał przekonania, że to on jest odpowiedzialny za stabilizację rodziny. Czuł ciężar i idące za tym poczucie winy. Zarówno jako dziecko, jako i dorosły człowiek. Dźwigał nie swój wstyd i nie swoją winę za nieumiejętność naprawienia rodziny. Tak rodzi się poczucie nieadekwatności i bycia zawsze „niewystarczająco dobrym”, bo dziecko nie jest w stanie naprawić ojca alkoholika czy współuzależnionej rodziny.

Wiele lat później Stanisław ożenił się z kobietą, która w sekrecie przed nim piła. Dowiedział się po ślubie, że żona ma problem alkoholowy. Ale gdyby wiedział o tym wcześniej, zapewne i tak ożeniłby się z nią. Bo dzieci alkoholików mają przeświadczenie, że mogą naprawić inną osobę, kiedy tylko wystarczająco dobrze się postarają. I znowu dają z siebie wszystko, by zadośćuczynić porażce z przeszłości. Nieważne jak bolesne doświadczenia z dzieciństwa wiążą się z alkoholem, dobrze znane wzorce zachowań dają strukturę i komfort czegoś znanego. Dlatego tak łatwo wpadają w podobne schematy. Jedno na cztery dzieci z rodzin alkoholików będzie miało problem alkoholowy. Wielu z nich eksperymentuje bardzo wcześnie, nawet za sekretnym pozwoleniem uzależnionego rodzica. Bo picie tworzy „więź” łączącą z pijącym rodzicem, więź która daje namiastkę akceptacji i miłości.

Jak sobie pomóc?

Badania mówią, że terapia jest jedną z najefektywniejszych metod na dostrzeżenie w sobie niezdrowych zachowań związanych z koszmarem dzieciństwa. Gdy wiemy już, co zmienić, możemy zacząć działać i rozpocząć proces zmian w bezpiecznym zaciszu gabinetu psychologa. Drugą, niezwykle skuteczną metodą dokonania zmian jest przynależność do grupy Al-Anon, która jest wspólnotą dorosłych dzieci i bliskich alkoholików, związanych ideą wsparcia i pomocy. Grupę taką oferują m.in. wolontariusze i terapeuci z organizacji Światełko, pod adresem 5749 W. Irving Park Rd w Chicago w każdą sobotę o godz. 17.00.

Psychological Counseling Center prowadzi w języku polskim sześcioosobowe grupy dla osób zmagających się z depresją. Grupy spotykają się w piątki po południu. Komfortowa atmosfera, pełna poufność,wsparcie i ekspertyza psychologa zapewniają dogodne warunki do nauczenia się sposobów sprostania trudnej sytuacji i wychodzenia z depresji. Program oparty jest na psychologii pozytywnej. Po informacje proszę dzwonić: (847) 907-1166.

Katarzyna Pilewicz LCPC, CADC

psycholog i psychoterapeutka licencjowana w stanie Illinois. Ukończyła Adler University w Chicago w dziedzinie psychologii klinicznej. Obecnie prowadzi badania doktoranckie w Walden University na temat wpływu psychologii pozytywnej na poprawę stanu psychiki człowieka. Członek American Psychological Association i PSI CHI. W swojej praktyce opiera się na holistycznym poglądzie o wzajemnym wpływie umysłu, ciała i środowiska. W swojej klinice w Deerfield zajmuje się leczeniem młodzieży i dorosłych z problemami psychologicznymi pomagając w powrocie do wyższej jakości życia.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama