Prezydent USA Donald Trump zdecydował się nie tworzyć specjalnej jednostki w Białym Domu (tzw. war room) zajmującej się reagowaniem na informacje związane ze śledztwem FBI dotyczącym związków otoczenia prezydenta z Rosją - podał we wtorek portal Politico.
Portal powołuje się na czterech bliskich doradców Trumpa.
Prezydent postanowił, że wszelkie zapytania bądź prośby o komentarze dla prasy w sprawie prowadzonych śledztw mają być bezpośrednio kierowane do prawnika Trumpa, Marca Kasowitza, który przebywa w Nowym Jorku. Zdaniem Trumpa, zewnętrzny prawnik niezwiązany z Białym Domem zajmie się tym w najlepszy i najbardziej efektywny sposób.
Trzy osoby z otoczenia Trumpa podały agencji Associated Press, że projekt powołania "war roomu" nie doszedł do skutku w wyniku braku decyzyjności Białego Domu. Portal Plitico dodał, że pracownicy administracji prezydenckiej nie byli w stanie dojść do porozumienia, na jakich zasadach jednostka miałaby działać.
Trzej przedstawiciele administracji Trumpa: szef kancelarii prezydenckiej Reince Priebus, strateg Steve Bannon oraz zięć i doradca Jared Kushner planowali wcześniej stworzenie wewnętrznej jednostki odpowiedzialnej za ustosunkowywanie się do nowych informacji związanych ze śledztwami FBI, komisji Izby Reprezentantów i Senatu.
W zeszłym tygodniu dwóch pracowników zaangażowanych uprzednio w kampanie prezydencką (m.in. Corey Lewandowski) szukało odpowiedniego miejsca dla mającego powstać nowego zespołu. Kushner miał sprzeciwiać się zleceniu tych działań na zewnątrz, ale Trump podjął ostateczną decyzję o zaangażowaniu do sprawy swojego wieloletniego prawnika.
Informacje te zbiegają się w czasie z nadchodzącymi w czwartek zeznaniami byłego dyrektora FBI Jamesa Comeya.
Doradczyni Białego Domu Kellyanne Conway powiedziała stacji Fox News, że w sprawie podejrzeń o domniemane powiązania z Rosją “Biały Dom będzie kontynuował zarówno ofensywę, jak i defensywę”.
Z Waszyngtonu Joanna Korycińska (PAP)
Reklama