W ciągu zaledwie kilkunastu dni w okolicach Chicago zginęło tragicznie dwóch studentów sportowców. Tragedie znów zwróciły uwagę mediów na skomplikowany świat sportu akademickiego w USA, nie mający nigdzie indziej swojego odpowiednika.
19-letni Ethan Roser, student pierwszego roku na Wheaton College marzył o zostaniu duchownym, tak jak jego ojciec, który jako pastor pracował na misjach w Zimbabwe. Kilka dni temu Ethan pracował przy obsłudze lokalnego mityngu lekkoatletycznego, gdy doszło do tragedii. Podczas rozgrzewki zawodników został uderzony kilkukilogramowym młotem w głowę. Mimo natychmiastowej pomocy – nie miał szans na przeżycie.
Chłopak, który sam grał w lokalnym zespole piłkarskim (w europejską, a nie amerykańską wersję futbolu) zginął na miejscu. Mimo zabezpieczeń młot spadł na terenie, na którym nie miał prawa wylądować.
Jedynym błędem Rosera było zignorowanie instrukcji National Throws Coaches Association, która nakazuje, aby podczas rzutu nikt znajdujący się na boisku lekkoatletycznym, nie był odwrócony tyłem do rzucającego.
Studenci Wheaton – chrześcijańskiego college’u położonego 25 mil na zachód od Chicago – uczcili pamięć kolegi wspólną modlitwą.
Pierwsza ofiara od 30 lat
Zaledwie dziesięć dni wcześniej z North Shore Channel w Lincolnwood wyłowiono ciało innego studenta nastolatka. Mohammed Ramzan wypadł za burtę łodzi podczas treningu wioślarskiego. Była 7.30 rano. 19-latek był studentem pierwszego roku na Northwestern University. Świadkami wypadku byli jego koledzy z ośmioosobowej jednostki. Płynący za łodzią trener rzucił się do wody, próbując ratować topielca. Nadaremnie. Nie udało mu się go znaleźć. Ciało odnaleziono dopiero po kilkugodzinnych poszukiwaniach przy użyciu sonaru.
I tu także studentom zaoferowano nie tylko pomoc psychologiczną, ale i duszpasterską. Podobnie jak w przypadku Ethana Rosera śmierć Ramzana uznano za wypadek, co nie znaczy, że nie było spekulacji, czy nie można było go uniknąć.
Spór o kamizelki
Media zaczęły spekulować, dlaczego wioślarze nie noszą kamizelek ratunkowych ani podczas treningów, ani podczas zawodów. Wykładnia prawa nie jest tu jednoznaczna. Zarówno trenerzy, jak i eksperci są jednak zgodni – kapoki przeszkadzałyby w wiosłowaniu, co przyczyniłoby się do jeszcze większej liczby wypadków. Nawet najnowsze kompaktowe kamizelki, które napełniają się powietrzem w momencie kontaktu z wodą, mają hamować swobodę ruchów wioślarza. Poza tym przypadki wypadnięcia z łodzi regatowej ze skutkiem śmiertelnym są raczej rzadkie – argumentują szkoleniowcy.
Według United States Rowing, organizacji regulującej sport wioślarski w Ameryce, ostatni przypadek utonięcia odnotowano w latach 80. ubiegłego stulecia.
Możni i kopciuszki
Może to zabrzmi brutalnie, ale w obu przypadkach mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwymi wypadkami w sportach – z punktu widzenia sportu uniwersyteckiego – drugorzędnych. Smutek i żałoba po śmierci sportowców są jak najbardziej uzasadnione, ale wiadomo nie od dziś, że college i uniwersytety przeznaczają największe pieniądze na futbol amerykański, koszykówkę, a w przypadku kobiet – czasami piłkę nożną. Lekkoatletyka, czy wioślarstwo pełnią często rolę kopciuszków, a sportowcy trenują często gdzieś na uboczu w cieniu sławniejszych kolegów.
Może to zabrzmi brutalnie, ale w obu przypadkach mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwymi wypadkami w sportach – z punktu widzenia sportu uniwersyteckiego – drugorzędnych"
To futboliści, czy koszykarze grający pod szyldem NCAA (organizacji zrzeszającej i regulującej sport akademicki w USA) są gwiazdami – i to nie tylko na swoich kampusach. W wielu całkiem sporych miastach USA nie ma przecież żadnego profesjonalnego klubu, uczestniczącego w rozgrywkach „wielkich” lig baseballu, futbolu, koszykówki, czy hokeja. Tam największe emocje lokalnych kibiców związane są właśnie ze sportem uniwersyteckim. Na meczach pod szyldem NCAA potrafi pojawić się kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Gdy nie wiadomo o co chodzi…
System rozgrywek NCAA w najpopularniejszych dyscyplinach otacza pajęczyna powiązań związanych w przepisami dotyczącymi skautingu i rekrutacji. Najlepszym z najlepszych absolwentom szkół średnich oferuje się stypendia i studia za darmo, albo znaczącą pomoc w opłacaniu czesnego. W skali całej Ameryki to co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi uprawiających sport. Statystycznie wypadki muszą się zdarzać. Jeśli jednak przyjrzymy się doniesieniom prasowym, głównym problemem świata sportu nie są problemy we właściwym zabezpieczeniu treningów, czy zawodów. Sama byłam świadkiem, jak na jednym z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w tym kraju wykładowcy musieli przymykać oczy na ignorancję niektórych członków drużyny futbolu amerykańskiego. Trzeba było ich przepychać z semestru na semestr. Po wyjściu z sali wykładowej byli za to herosami. Taka sława jest trudnym do zniesienia wyzwaniem. Ilu młodych sportowców atletów ginie co roku w wypadkach samochodowych po spożyciu alkoholu? W ilu szatniach zespołów akademickich panuje atmosfera daleka od tego, czym powinna być szlachetna sportowa rywalizacja?
W ostatnich latach ujawniono wiele skandali dotyczących molestowania seksualnego, promowania kultury gwałtu i innych godnych potępienia obyczajów. Nie da się wszystkiego zwalić na polityczną poprawność.
Te rzeczywiste problemy związane ze sportem uniwersyteckim mają jeden wspólny mianownik – pieniądze. Co prawda nawet najlepsi sportowcy studenci formalnie nie mogą zarabiać (mogą natomiast obok studiów za darmo pomarzyć o przyszłych kontraktach w MLB, NFL, NBA, czy NHL), ale dochody z transmisji telewizyjnych najbardziej prestiżowych rozgrywek są tak ogromne, że świat rozgrywek uniwersyteckich nie jest specjalnie zainteresowany przeprowadzeniem radykalnych reform.
Jolanta Telega
[email protected]