Al Larson, burmistrz Schaumburga, w miniony piątek został skazany na 40 godzin prac społecznych, 200 dol. kary i cztery miesiące nadzoru policyjnego za spowodowane niegroźnego wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia.
78-letni Larson, który od 30 lat piastuje urząd burmistrza podchicagowskiego Schaumburga, przyznał się do tego, że 23 lutego, kiedy próbował skręcić w lewo z Pleasant Drive w Schaumburg Road, uderzył w stojący przed nim na światłach samochód. Kobieta siedząca za kierownicą uderzonego przez Larsona auta zeznała, że burmistrz po pierwszym potrąceniu jej pojazdu, cofnął swój samochód, po czym przy ponownej próbie skrętu, uderzył po raz kolejny w jej auto, a następnie odjechał.
Jak informuje gazeta „Chicago Tribune” krewki burmistrz powiedział policji, że po zdarzeniu zatrzymał się na parkingu pobliskiej poczty czekając na to, że nadjedzie dwukrotnie uderzone przez niego auto, ale po ok. 30 min postanowił pojechać do domu, skąd miał zamiar zadzwonić na policję i poinformować o stłuczce. Funkcjonariusze jednak zapukali do drzwi Ala Larsona, zanim ten zdecydował się na wykonanie telefonu.
Sędzia sądu powiatowego Ellen Mandeltort ostrzegła burmistrza, że jakiekolwiek wykroczenie drogowe w okresie nadzoru policyjnego może skończyć się dla niego więzieniem.
Larson wziął pełną odpowiedzialność za stłuczkę, która nie jest jego pierwszym wykroczeniem drogowym. W 2000 burmistrzowi zdarzyło się jechać pod prąd, zaś w 2003 r. po zderzeniu z innym autem uciekł z miejsca wypadku. Bronił się, że nie zauważył nawet, że uderzył w inny pojazd. Policja była wówczas dla niego łaskawsza; burmistrz nie dostał nawet mandatu.
(tz)