Nie lubię ziemniaków. Mogę bez nich żyć. Ale mam chyba podobną słabość, jak wszyscy, którzy choć raz jedli ziemniaki z ogniska. Ten smak, ta skórka, ten miąższ, koniecznie posypany gruboziarnistą solą.
W domu nie da się rozpalić ogniska, no chyba, że jest kominek. Ja niestety nie mam również kominka, ale za to mam piekarnik. On zastępuje mi ognisko i od czasu do czasu piekę w nim ziemniaki. Oczywiście brak tego dymnego posmaku, braku resztek popiołu. Ale jest namiastka tego cudownego smaku.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie próbowała coś namącić. Tak to pewnej niedzieli obudziłam się z myślą, że zrobię pieczone ziemniaki, ale faszerowane. Po przejrzeniu zawartości lodówki powstało naprawdę smaczne połączenie. Byłam zadowolona i zdecydowanie polecam!
Czas przygotowania: 30 min
Czas pieczenia: 30 min
6 dużych ziemniaków ugotowanych w mundurkach
14 oz świeżych liści szpinaku
2 cebulki dymki
2 duże ząbki czosnku
1 łyżka oliwy
1/2 cytryny (skórka i sok)
4 oz serka Philadelphia
3 łyżki startego cheddara
sól, pieprz
Piekarnik nagrzewam do temperatury 350 st. F. Przygotowuję dowolną płaską blaszkę lub naczynie żaroodporne. Szpinak myję i kroję dosyć grubo. Cebulę siekam też dosyć drobno, czosnek podobnie. Na patelni rozgrzewam oliwę, wrzucam cebulę i czosnek, szklę.
Dorzucam posiekany szpinak i podsmażam, aż liście zwiędną. Wyłączam gaz pod patelnią.
Do szpinaku ścieram skórkę z cytryny i wciskam sok. Dodaję serek Philadelphia, doprawiam solą i pieprzem.
Ziemniaki rozcinam wzdłuż na pół. Łyżeczką delikatnie wydrążam miąższ tak, żeby nie naruszyć skórki. Miąższ ziemniaka rozdrabniam widelcem i dodaję do masy szpinakowej. Mieszam do połączenia składników.
Masę nakładam do skórek ziemniaków i posypuję startym cheddarem, układam na przygotowanej blaszce. Zapiekam 30 minut. Ziemniaki podaję same z zieloną sałatą lub sałatką z pomidorów. Ale są też świetnym dodatkiem do pieczonego kurczaka.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Reklama