Według opublikowanego w czwartek raportu niezależnego ośrodka Pew Research Center niemal co piąty imigrant przebywa w USA nielegalnie. Daje to liczbę 11,1 mln ludzi, czyli 3,5 proc. całej ludności Stanów Zjednoczonych. Obliczenia oparto na danych z 2014 r.
Na obszarach metropolitalnych w Nowym Yorku, Los Angeles i Chicago mieszka łącznie ponad 2,5 mln nielegalnych imigrantów.
Największe ich skupiska znajdują się w okręgach, w których prezydent Donald Trump przegrał jesienią kampanię prezydencką. Wiele z tych obszarów jest przeciwnych jego planom deportacji ludności bez prawa pobytu.
Jak pisze agencja Associated Press, wszelkie działania nowej administracji jeszcze bardziej odczują społeczności imigranckie w rejonie Phoenix, Houston, Dallas i Denver. Na tych obszarach aż 37 proc. imigrantów nie ma prawa pobytu, w porównaniu z 26 proc. w całym kraju.
W Phoenix zaczęto wdrażać ostrzejsze przestrzeganie przepisów i np. odesłano już do Meksyku nielegalną imigrantkę, której za czasów prezydenta Baracka Obamy deportacja nie groziła – pisze AP. Wywołało to protesty w miejscowym biurze ds. imigrantów.
Miasta i hrabstwa toczą zażarte dyskusje na temat roli, jaką miałyby odgrywać w realizowaniu imigracyjnej polityki Trumpa, który chciałby pomocy ze strony lokalnych organów ścigania w deportacjach, a ośrodkom, które tego odmawiają, grozi odcięciem finansowania z budżetu federalnego.
Odmowę udzielania pomocy w deportacjach nielegalnych imigrantów zapowiada wiele miast, m.in. Nowy Jork, Los Angeles i Chicago.
Generalnie największe skupiska nielegalnych imigrantów koncentrują się na obszarach zamieszkanych przez dużą liczbę imigrantów i według Pew Research Center na 20 wielkich obszarach metropolitalnych Stanów Zjednoczonych mieszka łącznie 61 procent nielegalnych imigrantów.
Wiele poszczególnych miast na tych obszarach przymyka oczy na ich obecność. Prowadzą one tzw. politykę udzielania azylu i same są nazywane miastami azylowymi, "ostojami" (ang. sanctuary) – od zwyczaju, który nie pozwalał wydać przestępcy ukrywającego się w sanktuarium, kościele lub klasztorze, a nazwę tę rozszerzono na ostoje i rezerwaty.
"Miasta azylu" (sanctuary cities) to te miasta, których władze odmawiają wydania nielegalnych przybyszy federalnemu Urzędowi ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE) w celu deportacji i w których funkcjonariusze miejscowej policji nie sprawdzają statusu imigracyjnego zatrzymanych. Wśród takich miast są m.in. Los Angeles, San Francisco, Nowy Jork i Boston.
55 proc. amerykańskich wyborców pozytywnie ocenia pomysł ograniczenia finansowania z budżetu federalnego miast azylowych, a negatywnie – 33 proc. – wynika z opublikowanego w środę sondażu Morning Consult/Politico.
San Francisco jako pierwsze zdecydowało się wystąpić na drogę prawną w związku z podpisanym 25 stycznia dekretem ograniczającym finansowanie tych miast z budżetu federalnego. Miasto argumentuje, że jest on sprzeczny z 10. poprawką do konstytucji USA, która gwarantuje, że uprawnienia, których konstytucja nie powierzyła władzom federalnym Stanów Zjednoczonych, przysługują nadal poszczególnym stanom. (PAP)
Reklama