Nieszczęśliwie zakończył się sylwestrowy wyjazd do Kolorado dla Joanny i Mateusza Baranowiczów – polskiego małżeństwa zamieszkałego w Chicago. Joanna Baranowicz wjechała na nartach w drzewo i złamała kręgosłup. Asia jest już w Chicago, w klinice rehabilitacyjnej codziennie walczy o odzyskanie sprawności.
Mateusz i Joanna wybrali się do Keyston w Kolorado na krótkie zimowe wakacje. Chcieli odpocząć, pojeździć na nartach i spędzić sylwestra w górach. Niestety ich plany pokrzyżował narciarski wypadek Joanny, do którego doszło pierwszego dnia na stoku.
– Jechałem za nią, kiedy nagle spróbowała zahamować, straciła kontrolę nad nartami i wpadła na stojące przy stoku drzewo. Kiedy podjechałem do Asi, zauważyłem krwotok z nosa i wiedziałem już, że coś jest nie tak. Zacząłem krzyczeć; na szczęście na miejscu wypadku szybko pojawili się ratownicy i zwieźli ją na dół – mówi 24-letni Mateusz Baranowicz.
22-letnia Joanna Baranowicz po przebadaniu w lokalnej klinice została przetransportowana helikopterem do szpitala w Denver. Lekarze stwierdzili krwiaka w okolicach mózgu i złamanie dwóch kręgów: T-12 (w odcinku piersiowym) i L-5 (w odcinku lędźwiowym). Na szczęście nie doszło do przerwania rdzenia kręgowego, w związku z czym Joanna ma czucie w stopach i szansę na powrót do pełnej sprawności. W Denver przeszła dwie operacje. Podczas pierwszej lekarze złożyli połamany kręgosłup i usztywnili go dziesięcioma platynowymi śrubami. – Dwa dni po operacji Asię zaczęła bardzo boleć głowa. Lekarze stwierdzili, że z kręgosłupa wycieka płyn mózgowo-rdzeniowy. Ponownie trafiła na stół operacyjny, lekarze znaleźli i zatamowali wyciek – mówi nam Mateusz Baranowicz.
(…) po artykule w „Dzienniku Związkowym” rozdzwonił się mój telefon, ludzie, których nie znam, dzwonili z dobrymi radami, ze słowami wsparcia. To było dla mnie, a przede wszystkim dla Asi bardzo ważne. Dziękujemy"
Mąż zorganizował internetową zbiórkę mającą pozwolić na przetransportowanie rannej żony medycznym samolotem do Chicago, ponieważ lekarze nie wyrazili zgody na transport samochodem ani rejsowym samolotem. Na portalu GoFundMe Baranowicze zebrali 38 020 dolarów. – Musieliśmy zapłacić za transport specjalnie przystosowanym samolotem medycznym. Przelot Asi do Chicago kosztował 17 tys. dolarów. Jesteśmy bardzo wdzięczni Polonii za ofiarność i pomoc, po artykule w „Dzienniku Związkowym” rozdzwonił się mój telefon, ludzie, których nie znam, dzwonili z dobrymi radami, ze słowami wsparcia. To było dla mnie, a przede wszystkim dla Asi bardzo ważne. Dziękujemy – mówi Mateusz.
11 stycznia Baranowiczowie wylądowali w Chicago. Joanna trafiła do uważanego za jeden z najlepszych ośrodków leczenia urazów – Rehabilitation Institute of Chicago. Lekarze są jeszcze ostrożni w prognozowaniu, ale szanse na powrót Joanny do pełnej sprawności są duże. – Asia jest silna i psychicznie pozytywnie nastawiona. Codziennie ćwiczy z rehabilitantami nawet do pięciu godzin, robi postępy. Dla nas obojga jest oczywiste, że ona musi być sprawna, musi chodzić – mówi Mateusz. Joanna czuje się coraz lepiej, jest całkowicie skupiona na rehabilitacji. Mateusz swój czas spędza w pracy i ośrodku, w którym przebywa Joasia, do domu wpada tylko po to, aby się przespać.
W momencie wypadku Joanna Baranowicz nie posiadała ubezpieczenia zdrowotnego. Baranowicze starają się załatwić polisę, która pokryje choć część kosztów leczenia i rehabilitacji Asi. – Złożyliśmy podanie do Medicare i czekamy na odpowiedź, mam nadzieję, że pokryją chociaż część kosztów. Liczymy też na to, że część płatności zostanie umorzona – mówi Baranowicz.
Joanna i Mateusz są parą od czterech lat, pobrali się półtora roku temu. On pochodzi z Krosna, ona z okolic Białegostoku, poznali się i pokochali w Chicago. Wspólnie planowali podróże, dom, dzieci. Na swoje marzenia ciężko pracowali, Mateusz w firmie budowlanej, Joasia fizycznie, choć planowała wkrótce rozpocząć studia. Chwila nieuwagi na stoku o mało nie pokrzyżowała tych planów. – Szczęście w nieszczęściu, że łamiąc kręgosłup, nie przerwała rdzenia. Z całej siły wierzymy, że wszystko będzie dobrze – mówi nam Mateusz Baranowicz.
Grzegorz Dziedzic
[email protected]