Prezydent elekt Donald Trump przez całą sobotę spotykał się z potencjalnymi kandydatami do swej administracji. Przyjął m.in. Mitta Romney'a oraz generała Jamesa Mattisa. Według mediów pierwszy jest rozważany na szefa dyplomacji, a drugi na szefa Pentagonu.
Trump, niespodziewany zwycięzca wyborów prezydenckich 8 listopada, odbył w sobotę serię spotkań na terenie swej posiadłości z polem golfowym w Bedminster w stanie New Jersey.
"Jest genialny, wspaniały człowiek. I co za kariera" - rzucił krótko do dziennikarzy, wskazując na Mattisa, gdy żegnał go po około godzinnym spotkaniu. Nie odpowiedział na pytanie, czy Mattis dołączy do jego rządu. Zdaniem amerykańskich mediów, Mattis, emerytowany generał w Korpusie Piechoty Morskiej USA, który kierował Centralnym Dowództwem, jest rozważany na ministra obrony.
Najbardziej wyczekiwane przez media było jednak spotkanie Trumpa z byłym gubernatorem stanu Massachusetts Mittem Romney'em, jednym z największych krytyków nowojorskiego biznesmena. Jeszcze przed spotkaniem media spekulowały, że 69-letni Romney, były kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta w 2012 roku, jest rozważany przez Trumpa do objęcia po Johnie Kerrym stanowiska sekretarza stanu USA.
Po spotkaniu, które trwało półtorej godziny, żaden z nich nic nie powiedział, poza kurtuazyjnymi grzecznościami. Nie wiadomo więc, czy Trump zaproponował Romney'owi stanowisko ani czy Romney je przyjął. "Poszło świetnie" - powiedział Trump dziennikarzom. "Mieliśmy pogłębioną dyskusję na temat różnych światowych zagrożeń, które są bardzo ważne dla Stanów Zjednoczonych" - powiedział Romney i dodał: "Doceniam możliwość rozmowy z prezydentem elektem i czekam z niecierpliwością na nowa administrację".
Nie odpowiedział na pytanie, czy przeprosił Trumpa za to, co mówił o nim podczas kampanii. Jeszcze podczas prawyborów nazwał Trumpa naciągaczem, krętaczem i oszustem i przekonywał Republikanów, że należy zablokować jego nominację.
Wybór Romney'a na szefa dyplomacji mógłby zadowolić wielu bardziej umiarkowanych i związanych z establishmentem Partii Republikańskiej (GOP) polityków a także tych, którzy niepokoją się, że za prezydentury Trumpa może dojść do zbytniego zbliżenia z Rosją. Romney, w przeciwieństwie do Trumpa, nie szczędzi krytyki rosyjskiemu prezydentowi Władimirowi Putinowi.
Do tej pory wśród kandydatów na sekretarza stanu w administracji Trumpa wymieniani byli także: burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani, z którym Trump spotyka się w niedzielę, a także były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich, były ambasador USA przy ONZ za prezydentury George'a W. Busha John Bolton oraz gubernator Karoliny Południowej Nikky Haley.
Do tej pory Trump mianował do swej ekipy niemal samych skrajnych konserwatystów. Na dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) Trump wybrał w piątek republikańskiego kongresmena z Kansas, Mike'a Pompeo, natomiast prokuratorem generalnym (i zarazem ministrem sprawiedliwości) ma zostać senator z Alabamy, Jeff Sessions. Słynący z radykalnych wypowiedzi na temat islamu i islamskich bojowników emerytowany generał Mike Flynn ma być z kolei doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego. Wcześniej Trump mianował swoim głównym strategiem szefa zakończonej sukcesem kampanii wyborczej Steve'a Bannona, wydawcę skrajnie prawicowego magazynu internetowego Breitbart News, publikującego teksty oskarżane o ksenofobię i rasizm.
W niedzielę Trump, który 20 stycznia zostanie zaprzysiężony na 45. prezydenta USA ma kontynuować spotkania z potencjalnymi kandydatami do swego rządu. Przyjmie m.in. Giulianiego, a także gubernatora New Jersey Chrisa Christiego, którego usunął niedawno ze stanowisko szefa zespołu przygotowującego przejęcia administracji. Christie był pierwszy ważnym republikańskim politykiem, który w kampanii poparł kandydaturę Trumpa.
Ponadto Trump przyjmie w niedzielę Krisa Kobacha, który kieruje grupą zadaniową ds. imigracji w zespole Trumpa do spraw przejęcia administracji. Kobach słynie z nieugiętej walki z nielegalnymi imigrantami w stanie Kansas, gdzie jest sekretarzem stanu; to on podsunął Trumpowi w czasie kampanii pomysł, by wykorzystać przelewy pieniężne wysyłane przez meksykańskich imigrantów do domu, by zmusić Meksyk do zapłaty za budowę muru na południowej granicy USA.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)