Zwycięstwo Trumpa ciosem dla wspólnoty hiszpańskojęzycznej w USA
- 11/09/2016 09:34 PM
Triumf Donalda Trumpa jest dotkliwym ciosem dla wspólnoty hiszpańskojęzycznej w USA, która podczas wyborów zmobilizowała się, jak nigdy dotąd, przeciwko antyimigranckiej retoryce kandydata Republikanów - pisze agencja EFE.
Trump, który ogłosił swą kandydaturę w czerwcu 2015 roku w przemówieniu, w którym określił Meksykanów przebywających nielegalnie w USA jako "kryminalistów i "gwałcicieli", po czym obiecał zbudowanie za meksykańskie pieniądze muru na granicy z Meksykiem, zmobilizował latynoski elektorat.
Obietnica Trumpa, że dokona masowej deportacji "indocumentados" (ludzi bez dokumentów uprawniających do pobytu w USA) stanowiła dobrą strategię mobilizacji białych wyborców, ale jednocześnie skłoniła do udziału w glosowaniu większą niż kiedykolwiek liczbę Latynosów.
Według biura badania opinii publicznej Latino Decisions tym razem wzięła udział w wyborach rekordowa liczba 27,3 mln hispanojęzycznych wyborców, co najmniej o 2 mln więcej niż w wyborach prezydenckich z 2012 roku, w których latynosi przyczynili się do zwycięstwa Baracka Obamy.
Hiszpańskojęzyczni imigranci - ok. 12 proc. amerykańskiego elektoratu - głosowali głównie na kandydatkę Demokratów, Hilary Clinton, która od początku kampanii obiecywała zreformowanie prawa imigracyjnego i otwarcie ścieżki do uzyskania amerykańskiego obywatelstwa.
Z sondaży wynika, że oddała na nią głosy ogromna większość wyborców-latynosów - aż 79 proc.
Wyjątek w tej grupie stanowili Kubańczycy, zwłaszcza w okręgach na Florydzie, gdzie działają cztery organizacje skupiające kubańskich wychodźców. Ich członkowie uważają, że Trump jako prezydent nie cofnie wprawdzie większości porozumień zawartych z rządem Kuby przez Baracka Obamę, jednak będzie wywierał silniejszy nacisk na Hawanę w obronie swobód obywatelskich.
Trump - podkreślają liderzy kubańskich organizacji emigracyjnych - nie krytykował Obamy za przywrócenie stosunków z Kubą, lecz za to, że nie umieścił praw człowieka na pierwszym miejscu negocjacji z Hawaną.
W Miami, zwanym "małą Hawaną" ze względu na liczbę kubańskich restauracji, sklepów i hoteli prowadzonych przez imigrantów, Trump spotkał się w czasie swej kampanii z najaktywniejszymi antycastrystami w siedzibie kombatantów, byłych członków "Brygady 2506". Wyszkolona przez Amerykanów dokonała w kwietniu 1961 roku słynnego desantu na Playa Giron, na południowym wybrzeżu Kuby i została pokonana przez wojsko kubańskie, a ogromna większość jej członków trafiła do niewoli, po czym została przez władze kubańskie wymieniona z Amerykanami za leki i inne towary.
Trump obiecał, że - inaczej niż Hillary Clinton - nie będzie przymykał oczu na łamanie praw człowieka na Kubie. (PAP)
Reklama