Szczucińska zmowa milczenia. Śledztwo ws. zabójstwa Iwony Cygan prowadzi do Chicago
- 11/07/2016 12:14 AM
Od brutalnego zabójstwa 17- letniej Iwony Cygan ze Szczucina minęło ponad 18 lat, a mordercy wciąż cieszą się wolnością, mimo że ich tożsamość jest w miasteczku tajemnicą poliszynela. Śledztwo przejęli detektywi z krakowskiego Archiwum X, którzy twierdzą, że część tropów prowadzi do Chicago.
Iwona po wakacjach miała pójść do trzeciej klasy liceum w Dąbrowie Tarnowskiej. W Szczucinie mieszkała z rodzicami i dwoma siostrami. Sympatyczna, ładna dziewczyna. – Chodziłem do jednego liceum z tą Cyganówną, pamiętam ją, bo czasem dojeżdżaliśmy do szkoły jednym autobusem. Nigdy z nią nie gadałem, bo była młodsza, ale nie była aż taka spokojna, jak w gazetach potem pisali. Zadawała się z takim raczej imprezowym towarzystwem, z tego co wiem to popalali maryśkę. Ale niczym się specjalnym nie wyróżniała. Zwykła dziewczyna – mówi Łukasz (imię zmienione, nazwiska nie poda), który kilka lat po maturze wyjechał na stałe do Chicago.
Na podstawie badań środowiskowych prokuratura opisała Iwonę jako nieśmiałą, trzymającą się trochę na uboczu, dobrze uczącą się nastolatkę. Z chłopcami raczej się nie zadawała, choć mogła się podobać. Jedna z trzech córek Mieczysława i Czesławy Cyganów, środkowa. Cyganom w Szczucinie dobrze się powodziło, ludzie ich szanowali.
Drut na szyi
13 sierpnia 1998 roku pogoda była piękna, lato i wakacje w pełni. Dopiero wieczorem zaczęło padać. 17-letnia Iwona Cygan pomogła ojcu w naprawie okna, a przed dwudziestą wyszła na miasto z koleżanką. Dziewczyny poszły do popularnego wśród młodzieży lokalu Zajazd Leśny, a po wyjściu z niego, około dwie godziny później, rozstały się na szczucińskim rynku. Podobno dziewczyna wsiadła chwilę potem do białego poloneza, który odjechał w niewiadomym kierunku. Kiedy do późnych godzin nocnych nie wróciła do domu, zaniepokojeni rodzice zaczęli szukać córki.
Ciało Iwony Cygan, z opuszczonymi do kolan spodniami i majtkami, następnego dnia po południu znalazł na wałach wiślanych rolnik wypasający krowy. Zwłoki nosiły ślady pobicia, na szyi Iwony zaciśnięty był metalowy drut, ręce miała związane z tyłu sznurkiem. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczyna zginęła na skutek uduszenia i zachłyśnięcia własną krwią. Przed śmiercią była bita tępym narzędziem, sprawcy obcięli jej część włosów, wyrwali kolczyki z uszu, znęcali się nad nią.
Trzytysięczny Szczucin zahuczał od plotek. Takie spokojne miasto. Czasem jakaś bójka, czasem ktoś coś ukradł, ktoś poszumiał po pijanemu. Ale zabójstwo nastolatki? Tortury? Ludzie gadali, że Iwona padła ofiarą satanistów, ponieważ słuchała cięższych brzmień i prowadzała się z miejscowymi „metalami”. Inna wersja zakładała, że zamordował ją gang handlarzy ludźmi, który chciał wywieźć nastolatkę na Zachód do domu publicznego. Kolejna wersja zakłada, że Iwona była świadkiem czegoś, czego widzieć nie powinna i musiała zginąć.
„Austriacy” z układami
Od samego początku o zabójstwo 17-latki podejrzewano tzw. „Austriaków”, grupę dobrze sytuowanych młodych ludzi, którzy wyjeżdżali do Austrii na saksy, a po powrocie szastali pieniędzmi i szpanowali w okolicznych dyskotekach i lokalach. Wielu z nich to dzieci dobrze sytuowanych i obeznanych w lokalnych układach szczucinian. Jednym z „Austriaków” był Paweł K., to on miał wtedy w Szczucinie białego poloneza. W śledztwie od samego początku przewija się słowo „układ”. Układ mający sięgać do policji, a nawet do prokuratury.
Rzeczywiście, śledztwo prowadzone na początku przez prokuraturę w pobliskiej Dąbrowie Tarnowskiej było kilkakrotnie umarzane, ginęły kluczowe dowody, świadkowie odwoływali lub zmieniali zeznania. Ale mianownikiem sprawy i czynnikiem, który do dziś nie pozwala na jej rozwiązanie, jest strach. I w Zajeździe Leśnym, i po wyjściu z lokalu, Iwonę widziało wielu świadków, wśród nich pijący wódkę z kolegami na rynku Tadeusz Drab. To on, w styczniu 1999 r. po emisji w telewizyjnym programie „997” materiału o zabójstwie Iwony, przechwalał się w knajpie „U Trabanta”, że wie, kto zabił i zgarnie wyznaczoną nagrodę. Następnego dnia zniknął, a jego ciało kilka miesięcy później znaleziono w Wiśle. Osoby, które zbytnio interesowały się sprawą dostawały telefony z pogróżkami. W miasteczku nakręciła się spirala paranoi. – Sprawcy rozsiewali takie pogłoski, że mogą wszystko, bo mają swoich ludzi w policji. Mieszkańcy Szczucina od początku wiedzieli, kto jest mordercą. My, w Archiwum X, też to wiemy. Ale dopóki nie mamy dowodów, nasza wiedza na niewiele się zdaje – mówi nam podinspektor Bogdan Michalec z krakowskiego Archiwum X, policyjnego departamentu zajmującego się najbardziej tajemniczymi i najtrudniejszymi sprawami kryminalnymi.
Zmowa milczenia
Sprawa śmierci Iwony Cygan trafiła do Archiwum X dwukrotnie. Podczas pierwszego śledztwa nie udało ustalić się, kto zabił Iwonę, a dokładniej rzecz ujmując, nie udało się tego udowodnić. Ponownie sprawa trafiła do Archiwum X w kwietniu 2016 roku. Tym razem śledczy zdecydowali, że pójdą „tropem amerykańskim” i dotrą do świadków, którzy wyemigrowali do USA. – Wielu szczucinian wyjechało pod koniec lat 90. do Chicago i Nowego Jorku. Nie sposób ustalić ilu dokładnie, ale prawie każda rodzina ma krewnego w Ameryce – mówi nam burmistrz Szczucina Andrzej Gorzkowicz.
Zdaniem burmistrza, za sprawą mediów zabójstwo Iwony Cygan po 18 latach na powrót rozpaliło emocje w miasteczku, ale trudno mówić o zmowie milczenia, czy psychozie strachu wśród mieszkańców. – Nie zauważyłem, żeby w Szczucinie panowała jakakolwiek zmowa milczenia. Myślę, że po prostu nie istnieją świadkowie tej zbrodni, choć mam wielką nadzieję, że uda się ustalić i zatrzymać sprawców. Nie istnieje przecież coś takiego jak zbrodnia doskonała – mówi burmistrz Gorzkowicz.
– Szczucin i okolice to specyficzny region. Kilka lat temu głośna była sprawa zabójstwa w autobusie, do którego doszło na oczach wielu pasażerów. Nikt nie chciał zeznawać. Ludzie się boją, bo każdy tam każdego zna. Ale zagrożenia już nie ma. Ludzie, którzy zabili Iwonę Cygan utracili wpływy i możliwości, które być może mieli pod koniec lat 90. Niektórzy już nie żyją. Nie ma się czego obawiać, nie ma zagrożenia – zapewnia podinspektor Bogdan Michalec.
Innego zdania jest Łukasz, jedyny szczucinianin w Chicago, którego udało mi się namówić na krótką rozmowę, oczywiście pod warunkiem zapewnienia mu całkowitej anonimowości. – Tej dziewczynie nic już życia nie wróci, a ja nie szukam kłopotów. Ludzie się boją mówić, bo sprawcy to niebezpieczni ludzie, w dodatku z układami. Mafia, haracze ściągają po całej Europie. Są też w Stanach. Zastanów się, czy w ogóle chcesz o tym pisać. Ja nic nie powiem, mam w Szczucinie rodzinę.
Świadkowie pilnie poszukiwani
Po artykułach na temat wznowienia śledztwa, publikowanych w prasie polskiej i w „Dzienniku Związkowym” na początku października 2016 r., do Archiwum X zadzwoniło kilka osób z Chicago. Informacje przekazane przez jednego ze świadków mogą być kluczowe dla wyniku śledztwa i ujęcia wciąż przebywających na wolności sprawców. – Zmowa milczenia została tym razem złamana, świadkowie zaczynają mówić, gromadzimy dowody. Jest przełom – mówi Piotr Krupiński, naczelnik Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie. – Śledztwo ws. ustalenia morderców Iwony C. traktujemy w sposób priorytetowy. Wszystkim świadkom gwarantujemy pełną anonimowość. Dysponujemy całym wachlarzem instrumentów, w tym instytucją świadka incognito. Jesteśmy w stanie całkowicie zmienić w dokumentach informacje o świadku, jego płeć, wiek itd., sprawiając, że jego rozpoznanie staje się niemożliwe – dodaje Krupiński.
Podinspektor Michalec wraz z delegacją prokuratorską wybiera się na początku przyszłego roku do Chicago. Chce przesłuchać świadków, którzy już się zgłosili, liczy na to, że zmowa milczenia zostanie ostatecznie przełamana. Policja i prokuratura właśnie podjęły współpracę z FBI, ponieważ nie tylko świadkowie zbrodni wyjechali do Stanów. W Chicago mieszkają też ludzie bezpośrednio zamieszani w śmierć Iwony Cygan.
Według policjantów z krakowskiego Archiwum X aresztowanie morderców Iwony Cygan jest tylko kwestią czasu.
Grzegorz Dziedzic
[email protected]
Reklama