Czy fryzura Mitta Romney'a wpłynie na decyzję wyborców
Republikański kandydat do nominacji prezydenckiej z Massachussetts, Mitt Romney od lat korzysta z usług tego samego fryzjera. Jego charakterystyczne, kruczoczarne, błyszczące włosy z siwymi bakami ...
- 11/26/2011 03:18 PM
Republikański kandydat do nominacji prezydenckiej z Massachussetts, Mitt Romney od lat korzysta z usług tego samego fryzjera. Jego charakterystyczne, kruczoczarne, błyszczące włosy z siwymi bakami są przedmiotem krytyki przeciwników; zwolennicy w nienagannej fryzurze upatrują zaś sprostania wyzwaniu kryzysu, który trawi kraj.
Fryzura byłego gubernatora Massachussetts (w stylu Bruce’a Wayne’a), bez szansy na pojawienie się włosa pozostającego poza kontrolą, ucieleśnia wizerunek człowieka o niewzruszonych zasadach. Potwierdza to zresztą fryzjer polityka, Leon de Magistris, który od wielu lat dba o wygląd włosów Romney'a.
Jeśli przyjąć za prawdziwą koncepcję, że to, co mężczyzna ma na głowie liczy się bardziej od tego, co ma w głowie - de Magistris robi wszystko, by przekonać wyborców, że jego klient jest najlepszym kandydatem na prezydenta. Jednak sam mistrz grzebienia dostrzega konieczność pozyskania przy urnach i tych, których nie przekonuje wygląd w pełni kontrolowanej fryzury byłego gubernatora.
- Powiedziałem mu, bądź bardziej naturalny - potwierdza Leon de Magistris. Niestety, sugestia mistrza nie poskutkowała. - On (Romney - przyp. red.) chce w pełni kontrolowanego wyglądu, bo jest człowiekiem wszystko kontolującym. Włosy są częścią jego osobowości - konstatuje fryzjer.
Jeśli wygląd będzie decydującym czynnikiem o sukcesie w wyścigu do Białego Domu, to już z ubiegania się o nominację partyją powinien zrezygnować Ron Paul, który w przydużych garniturach i ze zwichrzoną brwią pokazuje się w czasie debat telewizyjnych obok nienanganych Mitta Romney'a, czy Ricka Perry’ego. Tymczasem na prowadzenie w sondażach wysunął się ostatnio siwowłosy Newt Gingrich, który jest człowiekiem śodka, przynajmniej jeśli chodzi o wygląd - naturalność wyglądu sytuuje go pomiędzy wycyzelowanym Romney'em a zaniedabnym Paulem.
Niemniej jednak wyborcy nie są tak racjonalni, jak chcieliby tego politycy. Głosują kierując się instynktem i niewiele można na to poradzić.
MB
Reklama