Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 20:21
Reklama KD Market
Reklama

Ekspert: Trump świetnie wpasował się w spolaryzowaną Amerykę


Społeczeństwo USA jest ogromnie spolaryzowane, a konserwatyści, którzy stanowią większość, czują się przegrani, bo od 20 lat rządy uprawiają głównie politykę centrolewicową. Donald Trump potrafił wykorzystać ich gniew - mówi PAP prof. James Campbell.


W swej najnowszej książce "Polarized: Making Sense of a Divided America" Campbell, wykładowca na wydziale politologii Uniwersytetu Syracuse w Buffalo dowodzi, że amerykańskie społeczeństwo oraz klasa polityczna są dziś najbardziej spolaryzowane od czasu wojny secesyjnej, gdy ważyły się losy jedności kraju oraz kwestia niewolnictwa. "Stawka była wówczas znacznie wyższa, a konflikt bardziej intensywny. To, co dziś widzimy, to przede wszystkim złość i nieufność ludzi wobec rządu. Rząd ma bardzo złą reputację wśród wielu ludzi" - powiedział Campbell.

Dotyczy to głównie konserwatystów, którzy - jak utrzymuje politolog - stanowią wraz z osobami o centroprawicowych poglądach większość społeczeństwa amerykańskiego.

"Mamy więc do czynienia z centroprawicowym krajem, który przez ostatnie 20 lat był rządzony w kierunku centrolewicowym. To można prześledzić od złamania przez prezydenta George'a H.W. Busha na początku lat 90. obietnicy, że nie będzie nowych podatków. Konserwatyści czują, że nie są reprezentowani, a kiedy ludzie tak czują, to instynktownie wybierają kandydatów z zewnątrz, którzy się z ich złością identyfikują. Ta złość nie jest skierowana tylko przeciwko Demokratom i rządowi, ale także przeciwko establishmentowi we własnej (republikańskiej) partii" - stwierdził ekspert. Przypomniał, że to pod presją konserwatystów spiker Izby Reprezentantów, Republikanin John Boehner musiał ustąpić ze stanowiska.

Doskonale wpasował się w te nastroje nowojorski biznesmen Donald Trump, który pokonał w prawyborach wielu establishmentowych kandydatów Partii Republikańskiej i uzyskał nominację tej partii na prezydenta USA. Utrzymuje, że "system jest skorumpowany", mimo że to Republikanie mają w Kongresie największą reprezentację od 1928 roku - kontrolują obie izby Kongresu, wygrywają też w ostatnich latach większość wyborów stanowych i lokalnych.

"To właśnie dlatego (konserwatyści) uważają, że system jest skorumpowany. Odnoszą te wszystkie sukcesy w wyborach, ale potem niewiele dla nich z tego wynika. Ostatnim sukcesem politycznym konserwatystów były cięcia podatków w 2002 roku za prezydentury George'a W. Busha. Patrzą na Sąd Najwyższy i widzą, że po kolei jedna sprawa za drugą była w ostatnich latach rozstrzygana na korzyść liberałów, np. ustawa Obamacare" - wyjaśnił politolog. Ubiegłoroczne badanie Pew Research Center potwierdziło silne poczucie przegranej wśród konserwatystów, jeśli chodzi o główne polityczne rozstrzygnięcia w ostatnich latach, podczas gdy liberalni demokraci czują się wygranymi.

"Trump potrafił wykorzystać złość konserwatystów - złość, że przegrywają, podczas gdy powinni wygrywać. Wielu konserwatystów naprawdę czuje, że zostali niesprawiedliwie potraktowani w ostatnich 20 latach" - powiedział Campbell. Poza tym Trump odwołał się, jego zdaniem, do pominiętego przez innych polityków nacjonalizmu w odniesieniu do bezpieczeństwa granic i handlu. "W obu tych sprawach panował ponadpartyjny konsensus elit politycznych, że więcej międzynarodowego podejścia w polityce zagranicznej, imigracyjnej i handlowej będzie długofalowo korzystne dla wzrostu gospodarczego. Ale wielu Amerykanów z klasy robotniczej poczuło ciężar skutków ubocznych tej polityki" - ocenił ekspert.

Polaryzacja, przyznał Campbell, jest oczywiście wielkim problemem, bo utrudnia zawarcie kompromisu z drugą stroną. "Ale uważam, że to wciąż możliwe, bo jesteśmy narodem, który wciąż podziela wiele wartości. Jeśli prezydentowi uda się zapewnić więcej bezpieczeństwa i pokoju i jednocześnie osiągnąć więcej gospodarczego dobrobytu, to myślę, że złagodzimy wiele różnic. Polaryzacja będzie mniej stresująca. Potrzebujemy prezydenta, który będzie bardziej koncyliacyjny, który nie będzie demonizować drugiej strony i będzie umiał wyjaśnić swym zwolennikom, że nie mogą dostać wszystkiego. Ale niestety nie widzę nikogo takiego na horyzoncie" - przyznał.

Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama