Kandydat Republikanów do Białego Domu, Donald Trump, zaproponował reformy, które miałyby uzdrowić życie polityczne w USA, uniezależniając polityków od potężnych finansowo grup nacisku.
W przemówieniu w Colorado Springs w stanie Kolorado we wtorek Trump obiecał, że jak zostanie prezydentem, będzie forsował ograniczenie kadencji członków Kongresu. Obecnie mogą oni tam zasiadać przez czas nieograniczony, jeśli zostają ponownie wybierani. Wprowadzenie limitów na kadencje wymaga uchwalenia poprawki do konstytucji USA.
Poprzedniego dnia na spotkaniu z wyborcami w Green Bay w stanie Wisconsin Trump zapowiedział, że będzie walczył o to, by członkom Kongresu i urzędnikom administracji nie wolno było zajmować się lobbingiem przez 5 lat od chwili ustąpienia z funkcji rządowych i legislacyjnych.
Kandydat GOP powiedział, że zakaz taki powinien dotyczyć nie tylko osób formalnie zarejestrowanych jako lobbyści, lecz także tych, którzy noszą tytuły „konsultantów”, albo „doradców”, chociaż faktycznie ich praca polega na namawianiu ustawodawców do uchwalania praw leżących w interesie ich klientów.
„Czas wysuszyć bagno w Waszyngtonie” - powiedział Trump.
Podobne reformy proponowane są w USA od wielu lat, ale ponieważ ich uchwalenie zależy od członków Kongresu, którzy osobiście zainteresowani są w utrzymaniu status quo, nic się nie zmienia.
Na wiecach w Green Bay i Colorado Springs Trump piętnował Hillary Clinton jako typowego skorumpowanego polityka, uzależnionego od grup nacisku.
We wtorek atakował także znowu kandydatkę Demokratów w związku z używaniem przez nią prywatnego serwera mailowego do służbowej korespondencji w Departamencie Stanu. Przypomniał najnowsze rewelacje, że jeden z urzędników departamentu wywierał naciski na FBI – które prowadziło śledztwo w sprawie maili – aby usunąć oznaczenia niektórych maili wysyłanych lub otrzymywanych przez Clinton jako „tajne”.
Ponowił także zarzuty pod adresem mediów, że są stronnicze i faworyzują Clinton.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)