Al Gore wsparł Clinton w kampanii prezydenckiej na Florydzie
- 10/12/2016 04:36 PM
Były wiceprezydent Al Gore towarzyszył we wtorek w kampanii kandydatce Demokratów na prezydenta USA Hillary Clinton, apelując do młodych wyborców, by poszli głosować. Gore ostrzegł, że prezydentura Donalnda Trumpa doprowadziłaby do "klimatycznej katastrofy".
"Proszę, uwierzcie mi: każdy głos się liczy" - mówił Gore widowni składającej się głównie z ludzi młodych i studentów, zebranej w Dade College w Miami na Florydzie. Ubiegając się o fotel prezydenta w 2000 roku, Gore uzyskał pół miliona głosów więcej od swego przeciwnika George'a W. Busha, ale ostatecznie przegrał wybory po kontrowersyjnym podliczeniu głosów na Florydzie.
Gdy publiczność wybuchła okrzykami "to ty wygrałeś, wygrałeś", Gore odpowiedział, że nie chciałby, by takie same słowa pocieszenia miała w przyszłości usłyszeć Hillary Clinton.
Znany z zaangażowania na rzecz walki z globalnym ociepleniem – za co został uhonorowany Pokojową Nagroda Nobla w 2007 roku – Al Gore w swym przemówieniu mówił wiele o wyzwaniach stojących przed nowym prezydentem właśnie w przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
"Dla Hillary Clinton ochrona klimatu będzie najwyższym narodowym priorytetem" - przekonywał Gore, który był wiceprezydentem USA w administracji Billa Clinton. "Jej rywal, sadząc z jego wypowiedzi i propozycji, doprowadzi nas natomiast do klimatycznej katastrofy" - powiedział o kandydacie Partii republikańskiej Donaldzie Trumpie.
Przemówienie Gore'a, było skierowane głównie do młodych ludzi, czyli do grupy wyborców, którzy najbardziej martwią się o stan klimatu, i o których mobilizację do wyborów ogromnie zabiega sztab Clinton. Choć była sekretarz stanu prowadzi w sondażach z Trumpem, Demokraci martwią się, że młodzi, którzy poparli Baracka Obamę 4 i 8 lat temu, tym razem mogą zostać w domu. Badania pokazują bowiem, że Clinton nie wzbudza wśród nich dużego entuzjazmu.
Floryda jest jednym z kluczowych tzw. stanów wahających się, gdzie rozegra się 8 listopada walka o prezydenturę USA.
"Jeśli wygramy na Florydzie, to nie ma takiej możliwości, by mój przeciwnik mnie pokonał (w kraju)" - powiedziała Clinton.
Według portalu realpolitics.com, który podsumowuje dostępne sondaże, Clinton prowadzi w tym stanie przed Trumpem przewagą około 2,9 punktów procentowych. Sondaże te przeprowadzono jednak przed atakiem w weekend huraganu Matthew.
Jeśli chodzi o poparcie w kraju, to według opublikowanego we wtorek sondażu Reuters/Ipsos przeprowadzonego już po niedzielnej, drugiej debacie prezydenckiej Clinton-Trump, była pierwsza dama ma nad Trumpem przewagę aż 8 proc.
W związku z tym atakiem sąd federalny przesunął z wtorku na środę ostateczny termin rejestrowania się do udziału w wyborach dla mieszkańców Florydy.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
Reklama