Walcząc o głosy wyborców wciąż niezdecydowanych i tych, którzy odwracają się od republikańskiego pretendenta do Białego Domu Donalda Trumpa, kandydatka Demokratów na prezydenta USA Hillary Clinton proponuje nowe ulgi podatkowe dla rodzin z małymi dziećmi.
Przedstawiona we wtorek propozycja jest skierowana do rodzin z klasy średniej; ma zwiększyć z obecnego tysiąca do 2 tys. dolarów rocznie ulgę podatkową na dziecko poniżej 4. roku życia. Sztab Clinton oszacował koszty tej propozycji dla budżetu państwa na około 150-200 mld dolarów w ciągu 10 lat i zapowiedział, że zostaną one pokryte z wyższych podatków dla bogatych podatników.
Także kandydat Partii Republikańskiej Donald Trump obiecał w kampanii pomoc dla rodzin w postaci ulg podatkowych na opiekę nad dziećmi, ale jak krytykowali niektórzy eksperci, na jego propozycji zyskałyby głównie rodziny z wyższymi dochodami.
Clinton ma mówić o swojej propozycji we wtorek w Miami na Florydzie, jednym z kluczowych tzw. stanów wahających się, gdzie rozegra się 8 listopada walka o prezydenturę USA. Według portalu realpolitics.com, który podsumowuje dostępne sondaże, Clinton prowadzi w tym stanie przed Trumpem przewagą około 2,9 punktów procentowych.
Komentatorzy zwracają uwagę na nieprzypadkowy czas ogłoszenia przez Clinton nowej propozycji, gdy Trump po ostatnich skandalach traci w sondażach i opuszcza go coraz więcej Republikanów. To na przejęciu niezdecydowanych i sceptycznych ws. Trumpa wyborcach skupia się teraz kampania Clinton.
"Zawsze byłem Republikaninem i nigdy w życiu nie głosowałem na kandydata Demokratów. (...) Ale nienawidzę Trumpa z pasją, jaką zwykle rezerwuję dla węży, i będę głosował na Clinton" - powiedział we wtorek w radiu NPR jeden z ważniejszych republikańskich działaczy na Florydzie Mac Stipanovich, który w prawyborach poparł najpierw Jeba Busha, a potem Marco Rubio.
Wyraził oczekiwanie, że w najbliższych dniach pojawią się nowe kompromitujące Trumpa informacje i opuszczą go kolejni Republikanie. "Nawet ci (Republikanie), którzy są najmniej chętni, by opuścić tonący okręt, wskoczą do wody" - dodał.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
Reklama