Na półtorej godziny przed debatą telewizyjną z Hillary Clinton republikański kandydat na prezydenta Donald Trump wystąpił na ad hoc zwołanej konferencji prasowej z czterema kobietami, które oskarżają byłego prezydenta Billa Clintona o gwałt lub molestowanie seksualne.
Od dwóch dni głównym tematem w mediach w USA są rewelacje na temat wypowiedzi Trumpa w wywiadach radiowych i w nagranej prywatnej rozmowie, gdzie w wulgarnych słowach chwalił się swymi podbojami erotycznymi i w seksistowski sposób mówił o kobietach.
Na konferencji z Trumpem w niedzielę wieczorem (czasu USA) wystąpiły: Juanita Broderick, która oskarża Billa Clintona o gwałt przed laty, Paula Jones, która pozwała go molestowanie seksualne, kiedy był gubernatorem Arkansas, zarzucająca mu ten sam czyn Kathleen Willey, oraz Kathy Shelton, ofiara gwałtu, którego sprawcę broniła Hillary Clinton, gdy pracowała jako adwokat.
Kandydat GOP przedstawił krótko cztery kobiety i oddał im głos. Wszystkie powiedziały, że popierają go, gdyż broni ich honoru w sytuacji, gdy polityczni sojusznicy Clinton kwestionują jakoby były ofiarami byłego prezydenta i jego żony.
„Pan Trump mógł wypowiedzieć pewne niewłaściwe słowa, ale Bill Clinton zgwałcił mnie i potem mi groził. Nie sądzę, żeby można było to porównywać” - powiedziała Broderick.
Trump i jego obóz przypominają, że Hillary brała udział w kampanii dyskredytowania kobiet, które ujawniały, że były kochankami jej męża.
Dziennikarze próbowali zadać na konferencji pytania Trumpowi, ale ten je zignorował.
Zdaniem komentatorów, niespodziewana inicjatywa kandydata GOP ma na celu wyprowadzenie z równowagi Hillary Clinton w czasie debaty.
Debata, odbywająca się w St.Louis w stanie Missouri, ma formę spotkania z wyborcami, którzy będą zadawać obojgu kandydatom pytania.
Obok nich i dziennikarzy prowadzących spotkanie na sali zasiądą rodziny Hillary – jej mąż i córka – oraz żona i dorosłe dzieci Trumpa.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)