Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 14:19
Reklama KD Market

Okoliczności śmierci Krzysztofa Włostowskiego. Więcej pytań niż odpowiedzi

Okoliczności śmierci Krzysztofa Włostowskiego. Więcej pytań niż odpowiedzi
Wartę honorową przy urnie z prochami sprawowali członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Ułanów Polskich fot. Andrzej Stopa
/a> Wartę honorową przy urnie z prochami sprawowali członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Ułanów Polskich fot. Andrzej Stopa


Rodzina i Stowarzyszenie Przyjaciół Ułanów Polskich na mszy 20 września pożegnali Krzysztofa Włostowskiego. Polak został śmiertelnie potrącony przez samochód. Sprawca wypadku otrzymał mandat za nieostrożną jazdę i za brak prawa jazdy. Bliscy ofiary wciąż nie mogą pogodzić się z tą śmiercią, zwłaszcza że brakuje wyjaśnień ze strony władz co okoliczności tragedii.

Jak poinformowała nas oficer Ana Pacheco z wydziału ds. mediów w Departamencie Policji Chicagowskiej, do śmiertelnego wypadku doszło 28 sierpnia około godz. 12.40 w nocy w rejonie 7900 West Belmont Avenue. 53-letni Krzysztof Włostowski przechodził przez jezdnię, gdy potrąciła go biała czterodrzwiowa honda, jadąca w kierunku zachodnim. Za kierownicą siedział Jaime Delgado. Mężczyzna nie miał prawa jazdy.


Oficer Pacheco powiedziała, że sprawca wypadku próbował udzielić ofierze pierwszej pomocy, zanim przyjechała karetka. Delgado otrzymał na miejscu mandaty. Dochodzenie wykazało, że pieszy mógł wejść niespodziewanie na jezdnię, uniemożliwiając kierowcy wcześniejsze wyhamowanie.

Włostowski w krytycznym stanie został przewieziony do szpitala uniwersyteckiego Loyola, gdzie zmarł przed godz. 2 rano. Autopsja wykazała rozległe obrażenia stanowiące rezultat potrącenia przez samochód. Zakład medycyny sądowej powiatu Cook orzekł, że przyczyną śmierci był nieszczęśliwy wypadek.

/a> Krzysztof Włostowski fot. arch. pryw.


Wciąż nie wiadomo, dlaczego kierowca nie zdążył wyhamować; nie widział pieszego, czy może jechał zbyt szybko? Siostra nieżyjącego Elwira Leszczyńska powiedziała nam, że dochodzenie w sprawie okoliczności wypadku ciągle trwa. − Takiej informacji udzielono nam w zeszłą środę (14 września, przyp. red.) w komisariacie, gdy zgłosiliśmy się po rzeczy brata. Śledztwo jest w toku − stwierdziła, ale nie potrafiła podać nazwiska osoby, z którą rozmawiała.

Rzeczniczka policji zapytana o status dochodzenia oświadczyła, że dalsze postępowanie jest prawdopodobnie w gestii Prokuratury Stanowej Powiatu Cook. − Od prokuratury zależy, czy zarzuty postawione sprawcy wypadku zostaną zaostrzone − skonstatowała Pacheco.

Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prokuratury Tandrą Simonton, która po sprawdzeniu bazy danych powiedziała, że sprawa nie jest przedmiotem śledztwa jej agencji. Według niej, może nią wciąż zajmować się policja albo dochodzenie uznano za zakończone, ponieważ koroner uznał nieszczęśliwy wypadek za przyczynę śmierci ofiary.

W opinii adwokata Daniela McCarthy'ego policja rzeczywiście ciągle może prowadzić w tej sprawie śledztwo, a świadczyć o tym może fakt, że jeszcze nie upubliczniono raportu ze zdarzenia. Prawnik, zapytany, czy fakt, że sprawca wypadku nie miał prawa jazdy czyni przestępstwo poważniejszym, odpowiedział, że niekoniecznie. − Wszystko zależy od okoliczności. Jeśli na przykład ktoś zapomniał portfela z prawem jazdy i może udowodnić, że jest posiadaczem ważnego dokumentu, to prawdopodobnie otrzyma tylko mandat, bez żadnych poważnych konsekwencji. Natomiast, jeśli prowadził samochód mając odebrane lub zawieszone prawo jazdy, wówczas grożą mu większe grzywny, a nawet kara więzienia. Nie udało się nam ustalić ani na policji, ani w prokuraturze jak było w przypadku sprawcy śmiertelnego potrącenia.

Elwira Leszczyńska wspomina brata bardzo ciepło, jako polskiego patriotę, kibica piłki nożnej, miłośnika filmu i dobrej muzyki oraz pracowitego, wspaniałego człowieka. − Choć wyjechał z Polski 20 lat temu, zawsze pamiętał o rodzinie, dawnych sąsiadach i przyjaciołach. Przysyłał różne drobiazgi, nawet moim dzieciom. Bardzo lubił dzieci, nie miał własnych, bo był kawalerem.

Siostra zmarłego imigranta bardzo chciałaby się dowiedzieć, co naprawdę stało się fatalnej nocy, choć wciąż trudno jej mówić o tragedii, którą widzi oczyma wyobraźni. − Pracuję w Polsce jako pielęgniarka pogotowia ratunkowego i mam na co dzień do czynienia z ofiarami wypadków. Gdy się dowiedziałam, że brat został uderzony przez samochód na przejściu dla pieszych, nogi się pode mną ugięły. To dla mnie straszne przeżycie − zwierza się Leszczyńska.

Rodzina i przyjaciele pożegnali zmarłego Krzysztofa Włostowskiego uczestnicząc 20 września w uroczystym nabożeństwie żałobnym w kościele św. Ferdynanda w Chicago. Udział w nim wzięły poczty sztandarowe oraz przedstawiciele Stowarzyszenia Przyjaciół Ułanów Polskich, którego działaczem był w przeszłości Włostowski. Urna z prochami zostanie przewieziona do Polski, gdzie spocznie w grobie rodzinnym na Podlasiu.

Alicja Otap

[email protected]

2-5

2-5

img_3342

img_3342


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama