W żadnym momencie nie było zagrożenia dla prezydenta Andrzeja Dudy i polskiej delegacji - zapewnił w niedzielę dyrektor prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski odnosząc się do eksplozji w Nowym Jorku.
"Wczorajsza eksplozja na Manhattanie miała miejsce około 20 przecznic od miejsca, w którym mieszka prezydent Andrzej Duda i polska delegacja, tak że w żadnym momencie nie można było mówić o jakimkolwiek zagrożeniu" - powiedział Magierowski polskim dziennikarzom.
Poinformował, że w tym czasie prezydent wraz z małżonką i częścią delegacji byli na kolacji wydanej przez ambasadora RP przy ONZ Bogusława Winida.
Jak podkreślił, "prezydent oczywiście ubolewa nad tym, co się wydarzyło, i życzy wszystkim, którzy zostali ranni, poszkodowani w wyniku eksplozji, aby szybko wrócili do zdrowia".
Magierowski zaznaczył, że zapewne obrady sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ będą się teraz odbywały pod wzmożoną opieką służb. Podkreślił, że nie ma jednak żadnych zmian w kalendarzu prezydenta podczas całej jego wizyty w Stanach Zjednoczonych.
Prezydent RP składa wizytę w Stanach Zjednoczonych, podczas której weźmie udział w debacie generalnej na 71. Sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku.
W niedzielę prezydent Duda wraz z małżonką odwiedzi Doylestown, amerykańską Częstochowę. W programie pierwszego dnia pobytu jest udział w mszy świętej, spotkanie z Polonią oraz uroczystości na miejscowym cmentarzu: złożenie kwiatów pod pomnikiem husarza, popiersiem generała Władysława Andersa oraz obeliskiem upamiętniającym tragedię smoleńską. Prezydent odsłoni też pomnik upamiętniający Żołnierzy Wyklętych.
Z Nowego Jorku Marzena Kozłowska (PAP)