Dane GUS na temat produkcji i sprzedaży w lipcu są niepokojące, bo oznaczają, że mimo programu 500 plus napędzająca wzrost gospodarczy konsumpcja nie rośnie, w małym stopniu wykorzystywane są też środki unijne - wskazują analitycy, komentujący ogłoszone w czwartek dane GUS.
Główny Urząd Statystyczny poinformował w czwartek, że w lipcu br. produkcja sprzedana przemysłu była niższa o 3,4 proc. rdr, wobec wzrostu o 6 proc. w czerwcu br., produkcja budowlano-montażowa spadła o 18,8 proc. w ujęciu rocznym, wobec spadku o 13 proc. w czerwcu.
Z kolei sprzedaż detaliczna w lipcu br. była wyższa o 4,4 proc. rdr , a w ujęciu kwartalnym wzrosła o 0,2 proc. Tymczasem ekonomiści w tzw. konsensusie rynkowym spodziewali się wzrostu sprzedaży detalicznej o 5,4 proc. rdr.
"Dane są słabe" - komentuje w rozmowie z PAP Piotr Kuczyński, analityk firmy Xelion. "Jeżeli chodzi o sprzedaż, to szczerze mówiąc mnie to dziwi, bo w lipcu były już przecież wypłaty w ramach programu 500 plus" - zaznacza analityk.
"Skoro te pieniądze zasiliły popyt, a na pewno zasiliły, to oznacza, że część Polaków wstrzymuje się z zakupami. To wygląda niedobrze, bo prawie 60 proc. PKB to jest popyt wewnętrzny" - dodaje.
Według Kuczyńskiego jednak najbardziej zaskakujące są dane dotyczące produkcji. "Spodziewaliśmy się niewielkiego wzrostu, tymczasem był spadek o 3,4 proc. rok do roku" - komentuje analityk, zwracając też uwagę na "totalny zawał w budownictwie i to w szczycie sezonu budowlanego".
Zdaniem analityka może to być spowodowane niewystarczającym uruchomieniem środków unijnych. "Rząd musi sprawdzić, dlaczego środki unijne nie ruszają, bo gdyby one ruszyły, to by tego nie było" - mówi Kuczyński.
"Następne kwartały będą lepsze, to nie ulega żadnej wątpliwości, ale to nie wygląda dobrze i w tej sytuacji nawet te obniżone prognozy rządowe wzrostu PKB na ten rok 3,5 proc. są pod małym znakiem zapytania" - podkreśla analityk firmy Xelion.
Także zdaniem ekspertów Pracodawców RP "najnowsze wyniki sektora przemysłowego oraz sprzedaży detalicznej w Polsce są dużym rozczarowaniem".
"Lipcowe wyniki polskiego przemysłu są bardzo słabe i nie tłumaczą ich w całości efekty statystyczne czy też niekorzystna różnica liczby dni roboczych. Wartość produkcji sprzedanej przemysłu kurczyła się najszybciej od 3,5 roku (w ujęciu rok do roku). To niepokojący sygnał, choć niekorzystne dane z jednego miesiąca nie oznaczają jeszcze załamania się dotychczasowego, względnie korzystnego trendu" – mówi cytowany w komunikacie Pracodawców RP ekspert Łukasz Kozłowski.
Eksperci Pracodawców zwracaja też uwagę w komunikacie, że "mimo stale poprawiającej się sytuacji na rynku pracy oraz coraz szybciej rosnących płac, skłonność polskich gospodarstw do zwiększania poziomu konsumpcji pozostaje umiarkowana".
"Nawet start zakrojonego na szeroką skalę programu Rodzina 500+ nie spowodował zmiany tego stanu rzeczy. Jeśli – podobnie jak teraz – z polskiej gospodarki nadal będą napływały niepokojące sygnały, należy oczekiwać, że ta niepewność również przełoży się po pewnym czasie na zachowania konsumentów, skłaniając ich ku jeszcze większej ostrożności w wydawaniu pieniędzy" - czytamy.
Z kolei zdaniem analityków z departamentu analiz ekonomicznych BZ WBK, szczególnie dużym rozczarowaniem była produkcja przemysłowa, która spadła w ujęciu rocznym (także w samym przetwórstwie). "Chociaż wynik był pod negatywnym wpływem efektu dni roboczych (dwa mniej niż rok temu), to po odsezonowaniu produkcja wzrosła tylko o 1,6 proc. rok do roku, co jest tempem połowę wolniejszym niż w pierwszej połowie roku" - komentują analitycy BZ WBK.
Podtrzymują zarazem opinię, że "przyspieszenie konsumpcji w drugiej połowie roku nie będzie wystarczające, aby zniwelować negatywny wpływ braku ożywienia w eksporcie (produkcja przemysłowa) i inwestycjach (sektor budowlany)".
"Spodziewamy się, że sierpień przyniesie poprawę, ale dzisiejsze odczyty wspierają nasz scenariusz braku przyspieszenia tempa wzrostu PKB w II poł. roku. Niedawno zrewidowaliśmy prognozy PKB w dół do ok. 3 proc. w 2016 i poniżej 3 proc. w 2017" - zaznacza komunikat analityków BZ WBK.
Również ekonomista z banku Pekao Wojciech Matysiak uważa, że lipcowe dane są poniżej oczekiwań analityków. Jego zdaniem, słabe dane makroekonomiczne zwiększają szanse na obniżki stóp procentowych. "Co więcej, inflacja pozostaje wyraźnie poniżej celu, a niepewność dotycząca wzrostu w gospodarce światowej jest duża. (...) Niemniej jednak, podtrzymujemy naszą prognozę, że NBP nie zmieni stóp procentowych przez dłuższy okres" - ocenia ekonomista. (PAP)
Reklama