Istnieją bardzo duże podobieństwa między posunięciami ekip rządzących na Węgrzech i w Polsce, ale też różnice, które sprawiają, że doskonałe skopiowanie modelu węgierskiego nad Wisłą nie będzie możliwe – ocenił w czwartek węgierski tygodnik „Figyeloe”.
„Europejska elita polityczna obawia się w przypadku Polski przyjęcia węgierskiego modelu, ale do idealnej adaptacji nie ma warunków” – czytamy w tekście zatytułowanym „W Warszawie szykuje się gorąca jesień”.
Zdaniem tygodnika jest bardzo dużo analogii między krajami, m.in. w obu państwach przywódcy zdają sobie sprawę ze znaczenia kontroli nad mediami – „niemal na wzór węgierski stworzono (w Polsce) radę ds. mediów i jest szykowana nowa ustawa medialna, która dawałaby mianowanym przez rząd szefom telewizji i radia wolną rękę w zwalnianiu dowolnego pracownika”.
„Rząd polski wyraźnie idzie śladem węgierskim także, jeśli chodzi o Trybunał Konstytucyjny” – dodaje tygodnik.
Jako kolejne podobieństwo wymienia realizowanie kursu politycznego przy pomocy osób zbliżonych do rządu, upatrując kogoś takiego np. w Jacku Kurskim. Jego przypadek pokazuje jednak według „Figyeloe” także jedną z różnic między dwoma krajami.
Przypominając sytuację z odwołaniem Kurskiego, tygodnik cytuje zorientowanego w sprawach Polski Miklosa Mitrovitsa z Węgierskiej Akademii Nauk: „Ta nieco chaotyczna sytuacja świadczy o tym, że PiS jest dużo bardziej heterogeniczny niż Fidesz i znacznie trudniej będzie utrzymać jedność tego obozu”.
Za poważną różnicę tygodnik uważa też to, że PiS nie ma większości dwóch trzecich głosów w parlamencie, jaką przez długi czas dysponowała koalicja rządząca na Węgrzech, i jest „niemal nieobecny w samorządach, a wielkie miasta są w rękach Platformy Obywatelskiej i opozycji”.
PiS nie tylko nie ma – jak pisze gazeta – większości wystarczającej do zmiany konstytucji, ale też w kraju – w przeciwieństwie do Węgier z 2010 r., gdy władzę przejmował Fidesz – nie ma kryzysu gospodarczego.
„Figyeloe” pisze, że dotychczas energia władz polskich koncentrowała się głównie na szczycie NATO w Warszawie oraz Światowych Dniach Młodzieży, ale jesienią „rewolucja” może przyśpieszyć.
Powołując się na opinię prof. Bogdana Góralczyka z Uniwersytetu Warszawskiego, tygodnik pisze jednak, że w Polsce nie jest możliwa tak silna centralizacja władzy jak na Węgrzech, gdyż liberalna i lewicowa opozycja dysponuje wspólnie większą siłą niż PiS, a KOD potrafi wyprowadzać na ulice tysiące ludzi.
„PiS nie ma też gospodarczego zaplecza i korupcja jest dużo mniej rozpowszechniona niż u nas (na Węgrzech - PAP)” – czytamy.
„Największą jednak różnicę między polską i węgierską polityką stanowi wiara w integrację euroatlantycką - dla Polaków więź z Ameryką i Europą ma żywotne znaczenie, jako ochrona przed Rosją. Warszawa patrzy na świeżo upieczoną przyjaźń węgierskiej dyplomacji z Rosją z pewnym brakiem zrozumienia. Dla nas zaś może być dziwne, że antyniemieckie deklaracje Kaczyńskiego dotyczą nie tylko polityki w Berlinie, ale że regularnie docina on także niemieckim inwestorom” – pisze tygodnik.
Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
Reklama