Obama popiera Clinton jako swą następczynię i kontynuatorkę "odwagi nadziei"(ZDJĘCIA)
- 07/28/2016 02:25 PM
W pełnym pasji wystąpieniu na konwencji Demokratów w Filadelfii w środę wieczorem prezydent USA Barack Obama wezwał Amerykanów do głosowania na Hillary Clinton w listopadowych wyborach prezydenckich. Nazwał ją swą następczynią i kontynuatorką "odwagi nadziei".
„Nie było dotąd nikogo, mężczyzny czy kobiety, kto lepiej nadawałby się na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych” - powiedział szef państwa w przemówieniu transmitowanym na żywo przez wszystkie najważniejsze stacje telewizyjne w USA.
„Przepraszam cię Bill, jestem szczery” - dodał potem żartobliwie, kierując te słowa do siedzącego na galerii byłego prezydenta Billa Clintona. Kiedy Obama skończył przemawiać, na scenę weszła Hillary Clinton i serdecznie obejmując go podziękowała za poparcie; promieniowała radością.
„Jeżeli troszczycie się o dobro waszych dzieci, głosujcie na Hillary” - mówił Obama. Podkreślał, że była pierwsza dama, senator i sekretarz stanu USA jest w pełni przygotowana do roli prezydenta, a jej dyscyplina, etyka pracy i wytrwałość gwarantują, że będzie jego znakomitą następczynią w Białym Domu.
Przemówienie Obamy było repliką na przesłanie republikańskiego kandydata na prezydenta, Donald Trumpa. Na konwencji GOP w ubiegłym tygodniu w Cleveland przedstawił on Amerykę jako kraj pogrążony w głębokim kryzysie, z osłabioną armią, zagrożony przez zewnętrznych i wewnętrznych wrogów, co wymaga radykalnych zmian polityki. Obiecał budowę „muru” chroniącego przed nielegalną imigracją z Ameryki Łacińskiej, wprowadzenie zakazu wstępu do USA dla muzułmanów i protekcjonistyczne bariery w handlu z zagranicą, co ma „przywrócić Ameryce wielkość”.
Obama polemizował z tą wizją podkreślając, że jest sprzeczna z najważniejszymi wartościami i zasadami, na których opierają się Stany Zjednoczone. Pesymizmowi Trumpa i jego filozofii konfrontacji, nieufności i wykluczenia przeciwstawił przesłanie nadziei, tolerancji i otwartości na innych.
„Ameryka jest już wielka. Ameryka jest już silna. Donald Trump nazywa ją +podzielonym miejscem zbrodni+, które tylko on potrafi naprawić. Myśli, że jeśli przestraszy wystarczającą liczbę ludzi, zdobędzie dość głosów, by wygrać wybory. Ale my nie jesteśmy narodem, który się boi. Nie staramy się odrzucać, albo obrażać innych” - powiedział prezydent.
Na konwencji w Cleveland – dodał Obama - Trump „nie zaproponował żadnych prawdziwych rozwiązań, tylko gniew, ból i nienawiść”.
Przedstawiając sytuację w USA szef państwa podkreślał pozytywy, jak wyjście z recesji, zmniejszenie bezrobocia, reformę ochrony zdrowia zapewniającą powszechne ubezpieczenia, a także normalizację stosunków z Kubą. Przekonywał, że „mierząc wieloma miarami”, Ameryka – jego zdaniem - ma się coraz lepiej. Przyznał jednak, że „wiele jest jeszcze do zrobienia”.
Obama przypomniał, że jako prezydentowi zawsze przyświecała mu filozofia „odwagi nadziei” - jak brzmi tytuł jego autobiografii – i oświadczył, że Clinton będzie najlepszą spadkobierczynią tej tradycji. „Wzywam was, abyście wybrali Hillary Clinton i tym samym pokazali światu, że nadal wierzymy w obietnicę tego wspaniałego kraju” - powiedział.
Prezydent wspominał, jak osiem lat wcześniej rywalizował z Hillary o partyjną nominację do Białego Domu i był pełen podziwu dla jej kompetencji. „Ciężko było, bo ona robiła wszystko tak dobrze jak ja, tylko odwrotnie na wysokich obcasach, jak Ginger Rogers” - powiedział. Tak opisywano słynną parę tancerzy z ubiegłego stulecia - Ginger Rogers i Freda Astaire'a.
Obama przypomniał, że Clinton była jedną z tych członków jego gabinetu, którzy skłonili go do wydania rozkazu likwidacji Osamy bin Ladena. „Hillary właściwie ocenia sytuację, ma charakter i doświadczenie, żeby stawić czoło wyzwaniu terroryzmu. Nie spocznie póki nie pokona Państwa Islamskiego. I zrobi to bez uciekania się do tortur i zakazu wjazdu do USA dla wszystkich wyznawców jednej z religii” - powiedział.
W środę wieczorem na konwencji wystąpił także kandydat na wiceprezydenta u boku Clinton, senator Tim Kaine. Opowiedział o swej rodzinie, karierze polityka – był wcześniej gubernatorem Wirginii – i popisywał się znajomością hiszpańskiego, którego nauczył się w młodości w czasie pobytu w Hondurasie. Większość swego przemówienia poświęcił jednak krytyce Trumpa.
Ataki na republikańskiego kandydata dominowały także w wystąpieniach wiceprezydenta USA Joe Bidena, który podważał autowizerunek Trumpa jako rzekomego obrońcy interesów „ludzi zapomnianych” oraz byłego burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga.
Ten ostatni poddał miażdżącej krytyce dorobek Trumpa jako biznesmena. Przypomniał jego bankructwa, oszukiwanie klientów i fakt, że znaczny majątek odziedziczył po ojcu. Jego poparcie dla Hillary ma szczególne znaczenie, bowiem Bloomberg, nowojorski miliarder i właściciel imperium medialnego, jest politykiem niezależnym, co stale w swym wystąpieniu podkreślał.
Z Filadelfii Tomasz Zalewski (PAP)
Zdjęcia: EPA
Reklama