Ulice Cleveland w czasie konwencji GOP pod nadzorem policji (ZDJĘCIA)
- 07/21/2016 04:28 PM
Miejsce konwencji Republikanów, Cleveland w stanie Ohio, przypomina miasto-widmo pod kontrolą policji, z enklawami politycznych sporów. Obawy, że zjazd GOP zakłócą demonstracje uliczne na duża skalę, do środy się nie sprawdziły.
Na ulicach w centrum wydzielono specjalne pasy zamknięte dla normalnego ruchu i odgrodzone metalowymi parkanami; poruszają się nimi pojazdy policyjne, karetki, samochody z VIP-ami i autobusy przewożące delegatów na konwencję, ich gości i obsługujących zjazd dziennikarzy.
Na opustoszałych przestrzeniach najwięcej widać policjantów – pieszo, na rowerach, albo na koniach. W mundurach zwyczajnych, albo w pełnym oporządzeniu na wypadek rozruchów – w hełmach, z pałkami, i w kamizelkach kuloodpornych. Tworzą kordony blokujące część ulic, maszerują w zwartym szyku, przechadzają się grupkami, albo wystają pod murami domów popijając wodę z plastikowych butelek. Są na ogół bezrobotni.
Jest środa po południu, 20 lipca. Public Square, plac w centrum miasta, miejscowy Hyde Park. Forum politycznych debat, manifestacji i protestów - najczęściej jednoosobowych. Ścierają się ze sobą fani i przeciwnicy Donalda Trumpa. Przemawiają z mównicy z mikrofonem, albo przez megafon.
„USA Gone Insane” (Ameryka zwariowała) - głosi baner trzymany przez Ellie Mae. „Trump jest antychrystem” - to napis na drugim, wznoszonym przez stojącego obok jej partnera. Oboje ubrani są w tuniki przypominające szlafroki, a Ellie ma na głowie kask rowerzysty.
„Trump jest bigotem, mizoginem i rasistą. Wychowałam się w Nowym Jorku i słyszałam jego wypowiedzi w telewizji i radiu poniżające kobiety” - mówi PAP Ellie. I przechodzi płynnie do krytyki konsumpcyjnego społeczeństwa. „Ludzie boją się mieć coś mniej. Chcą wszystkiego więcej i więcej... Są chciwi” - twierdzi.
Briana Halasa demonstruje razem z siostrą, ubraną w obcisłe trykoty tancerki, z przypiętymi różowymi skrzydłami. „Trump powiedział, że +kobiety wyglądają lepiej na kolanach+, nazywał je świniami. Taki facet nie może być prezydentem, bo prezydent powinien świecić przykładem. A on zmieniał kobiety jak rękawiczki” - mówi Briana.
Wokoło las banerów z napisami wydrukowanymi albo wymalowanymi ręcznie. „Kampania Trumpa obraża naszą inteligencję”. „Skończyć z supremacją białych”, „Nienawiść zabija”. „Koniec jest blisko – dziękujemy, GOP”.
Czworo z przyprawionymi, czerwonymi nosami clownów i w kolorowych strojach, przedstawia satyryczną składankę wykpiwającą kandydata Republikanów. Kończą występ w tonie poważniejszym – czarnoskóra członkini grupy recytuje listę „27 sposobów, w jaki możesz zostać zabity w Ameryce, jeśli jesteś czarny”. Puenta jest wypisana na transparencie: „Seriously, Not Funny” (Serio, to nie jest zabawne).
Dlaczego kpią z Trumpa?
„Bo jesteśmy clownami, a Trump przynosi hańbę naszemu zawodowi. Bo jest clownem naprawdę. A na serio? To kompletny bufon, a jego konwencja jest żałosnym widowiskiem. Jedyne, co na niej robią, to promowanie nienawiści i strachu” - mówi James Levin, adwokat i nieformalny szef zespołu.
Wrogowie Trumpa dominują na placu, ale są tam także jego zwolennicy i obrońcy.
Dwaj młodzi mężczyźni wznoszą banery z napisami: „Podatki to złodziejstwo” i „Wielki rząd śmierdzi”. To libertarianie – republikańscy sojusznicy Trumpa. Każdy jest lepszy od Hillary Clinton – mówią.
Fani Trumpa kłócą się z jego przeciwnikami; podniesione głosy, ale nigdzie nie dochodzi do rękoczynów.
Julian Raven przyjechał aż z Los Angeles. Przywiózł kopię swojego obrazu – olbrzymiego portretu Trumpa na tle barw narodowych i amerykańskiego orła. Wystawia ją na placu i pozuje z nią do zdjęć.
„Trump zainspirował Brexit. Jest kandydatem twardym, który zaprowadzi porządek. Rozsądnym facetem, który nie będzie się wahał podejmować odważnych decyzji” - mówi artysta.
Czy portret kandydata wykonał na zamówienie? „Tak, na zamówienie Boga” - odpowiada Raven.
W oddali słychać nagle podniesione głosy, krzyki, skandowanie. Tłum dziennikarzy i fotoreporterów biegnie odchodzącą z placu ulicą.
Niedaleko od Public Square grupa działaczy Rewolucyjnej Partii Komunistycznej podpaliła flagę amerykańską. Widząc to, kilku weteranów rzuciło się na nich; zaczęła się bijatyka. Interweniowała policja, aresztowano 18 osób. Media doniosły: na ulicach Cleveland skończył się spokój w czasie konwencji.
Z Cleveland Tomasz Zalewski (PAP)
Zdjęcia: EPA
Reklama