Przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generał Joseph Dunford zwrócił uwagę na nieoczekiwany spadek aktywności bojowej afgańskich talibów w środku tradycyjnego sezonu nasilenia walk - informuje w poniedziałek agencja Associated Press.
Dunford wypowiedział się na ten temat w wywiadzie dla AP dzień wcześniej na pokładzie samolotu, którym leciał z bazy Bagram w Afganistanie do Stuttgartu po trzech dniach rozmów z amerykańskimi i afgańskimi dowódcami, a także przedstawicielami afgańskich władz. W niedzielę spotkał się w Kabulu z prezydentem Afganistanu Aszrafem Ghanim.
Generał pozytywnie ocenił "względne osłabienie agresywnej taktyki Talibanu", wskazał na "nabieranie rozmachu" przez siły afgańskie, ale zastrzegł, że nie ma pewności, iż nie dojdzie do ponownego zwrotu sytuacji.
Dunford dowodził siłami USA i koalicyjnymi w Afganistanie od lutego 2013 do sierpnia 2014 roku.
Associated Press odnotowuje, że podczas weekendu także inni amerykańscy wojskowi zwracali uwagę na "nieoczekiwane złagodzenie presji militarnej talibów" od początku lipca, kiedy skończył się ramadan. Jeden z nich uznał to za "taktyczną przerwę", inny wyraził opinię, iż wskazuje to na osłabienie Talibanu, ale żaden nie twierdził, że zapowiada to koniec długiej wojny - pisze AP.
Agencja odnotowuje wypowiedź eksperta Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych Anthony'ego Cordesmana, który uznał, że niedawna decyzja prezydenta Baracka Obamy, który postanowił na dłużej pozostawić wojska USA w Afganistanie, jest istotna dla konfrontacji militarnej. Wskazał jednak zarazem, że Afganistan pilnie potrzebuje zjednoczonego, skuteczniejszego przywództwa, więcej pomocy gospodarczej i reform a także zwalczenia korupcji, bowiem bez tego osłabienie Talibanu doprowadzi jedynie do niekończącej się wojny na wyniszczenie.
Cordesman uważa, że nowemu przywódcy talibów Hajbatullahowi Ahundzadehowi "brakuje charyzmy i wiarygodności" oraz że zarówno on, jak i inni przywódcy talibów" wydają się jeszcze mniej zainteresowani prawdziwymi negocjacjami pokojowymi".
Dunford podkreślił, że afgańscy dowódcy i przedstawiciele władz z zadowoleniem przyjęli decyzję Obamy w sprawie pozostawienia w Afganistanie 8,4 tys. amerykańskich żołnierzy - więcej niż dotąd planowano - oraz autoryzacji bardziej agresywnego wykorzystania wojsk USA do wsparcia ofensywnych działań sił afgańskich.
Pułkownik Michael Marti, dyrektor ośrodka wywiadu koalicji pod wodzą USA w Kabulu, uznał, że nieoczekiwanie niewielka aktywność bojowa talibów w środku lata to skutek zabicia w maju przez Amerykanów przywódcy tego ugrupowania mułły Achtara Mohammeda Mansura. Zastrzegł jednak, że jest jeszcze za wcześnie, by osłabienie ataków talibów uznać za "tendencję".
Generał John Nicholson, dowódca sił USA w Afganistanie, powiedział w sobotę w wywiadzie dla AP, że Taliban "nie jest już tym spójnym, homogenicznym ruchem, co kiedyś". Nicholson wyraził opinię, że talibowie "nie są na drodze do zwycięstwa".
AP wskazuje, powołując się na doświadczenia minionych 15 lat, że Taliban nie potrzebuje wielkiego zwycięstwa militarnego, by pozostać zagrożeniem dla wspieranego przez USA rządu w Kabulu. Talibowie "muszą jedynie zaczekać na ewentualne zakończenie finansowania z zewnątrz afgańskich sił bezpieczeństwa" - uznał Stephen Biddle, profesor nauk politycznych z George Washington University.
Zdaniem Biddle'a rząd Afganistanu musiałby wtedy upaść. Być może i wtedy nie oznaczałoby to sukcesu militarnego talibów, ale "chaos, jaki by zapanował, byłby niemal tak samo niedobry, dla nas i dla Afgańczyków". Według niego jedyną alternatywą dla takiego scenariusza jest wynegocjowane rozwiązanie, o które jednak może być trudniej z powodu podziałów w przywództwie Talibanu. (PAP)
Reklama