Komisja Europejska przedstawiła w czwartek kolejne zarzuty wobec koncernu Google o nadużywanie dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek internetowych. Analiza, której dokonały służby KE, wskazuje na naruszenie przez firmę przepisów antymonopolowych.
Komisja oskarżyła też Google'a o to, że sztucznie ogranicza możliwość wyświetlania reklam konkurencji na innych stronach internetowych. To już trzecie dochodzenie, jakie Bruksela wszczęła przeciw amerykańskiemu koncernowi.
W kwietniu ubiegłego roku KE postanowiła postawić firmie formalne zarzuty w związku z faworyzowaniem własnej porównywarki cenowej na stronach wyników poszukiwania.
Teraz, po tym jak Google odpowiedział KE na pisemne zgłoszenie zastrzeżeń, urzędnicy w Brukseli po dodatkowej analizie przedstawili kolejne dowody, że firma wykorzystuje swoją dominująca pozycję na rynku.
"Uważamy, że działania Google'a szkodziły klientom, którzy otrzymywali takie rezultaty wyszukiwania, jakie ta firma chciała, żeby widzieli, a nie najbardziej odpowiadające na ich zapytanie wyniki" - mówiła na konferencji prasowej w Brukseli unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager.
W wysłanym w czwartek do Google'a uzupełniającym pisemnym zgłoszeniu zastrzeżeń Komisja wskazuje na dodatkowe dowody i dane, które potwierdzają jej wstępne ustalenia, że korporacja ta nadużyła pozycji dominującej przez systematyczne faworyzowanie własnej porównywarki cen w ogólnych wynikach wyszukiwania.
Dodatkowe dowody obejmują m.in. sposób, w jaki Google faworyzuje własną porównywarkę cen, wpływ rankingu strony internetowej w wynikach wyszukiwania Google'a na liczbę jej odwiedzin i wzrost liczby odwiedzin w googlowskiej porównywarce cen w porównaniu z konkurentami.
Vestager mówiła, że intuicyjnie jest oczywiste, że im coś jest bardziej widoczne w wynikach wyszukiwania (a wyniki Google'a wyświetlane są na górze strony), tym większy ruch generowany jest na stronach. "Ale przeświadczenie i intuicja to za mało dla KE. Dlatego potrzebowaliśmy dowodów" - zaznaczyła.
Komisja nie zgodziła się z argumentami Google'a, że usługi porównania cen nie powinny być rozpatrywane oddzielnie, ale w powiązaniu z usługami platform takich jak Amazon i eBay. Komisarz podkreślała, że porównywanie cen i platformy handlowe to dwa oddzielne rynki.
Jednak w ocenie urzędników w Brukseli, nawet jeśli by je potraktować łącznie, to usługi porównywania cen nadal stanowią znaczącą część tego rynku, a praktyki Google'a zmarginalizowały konkurencję ze strony jego najważniejszych rywali na tym rynku.
Komisja otworzyła też kolejny front przeciwko Google'owi stawiając mu formalne zarzuty w związku z ograniczeniami, jakie firma ta nałożyła na wyświetlanie reklam konkurencyjnych wyszukiwarek na innych stronach internetowych.
Google, poza tym, że zamieszcza reklamy bezpośrednio na stronie swojej wyszukiwarki, to jest jeszcze pośrednikiem w takich usługach, dzięki swojej platformie "AdSense for Search".
Korzystają z tego sklepy internetowe, operatorzy telekomunikacyjni czy gazety. Dzięki tej usłudze użytkownicy mogą szukać informacji w polu wyszukiwania na ich stronach. Po wprowadzeniu zapytania oprócz normalnych wyników wyświetlane są też reklamy powiązane z wyszukiwanym hasłem. Prowizję od kliknięcia w reklamę otrzymuje zarówno Google, jak i właściciel strony internetowej.
Udział Google'a na tym rynku w Europie wynosi ok. 80 proc. Duża część przychodów firmy z pośrednictwa w usługach reklamowych pochodzi z umów z tzw. partnerami bezpośrednimi. Zdaniem KE w umowach z nimi Google narusza unijne zasady ochrony konkurencji. Korporacja wymaga np. wyłączności, czyli niewyświetlania reklam związanych z wyszukiwaniem od konkurencji. Google zastrzega sobie też prawo do wyrażenia zgody na konkurencyjne reklamy czy przyjęcie minimalnej liczny reklam on niego.
Eksperci KE uważają, że praktyki takie umożliwiają Google'owi ochronę dominującej pozycji na tym rynku, co utrudnia jego obecnym, ale też potencjalnym konkurentom wykrojenie sobie kawałka tego tortu dla siebie.
W związku z toczącym się postępowaniem antymonopolowym, Google zdecydował niedawno o zmianie warunków w umowach AdSense z partnerami bezpośrednimi. Teraz mają oni większą swobodę w wyświetlaniu reklam. Vestager zapowiedziała jednak, że Komisja będzie uważnie monitorować zmiany w praktykach stosowanych przez firmę i ich wpływ na rynek.
Korporacja ma teraz 10 tygodni na udzielenie odpowiedzi w przypadku AdSense i 8 tygodni w przypadku zarzutów o nadużywanie pozycji dominującej w ogólnych wynikach wyszukiwania.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)
Reklama