Prezydent USA Barack Obama uda się we wtorek do Dallas, gdzie wygłosi przemówienie w czasie ekumenicznej uroczystości w hołdzie pięciu policjantom zabitym w czwartek w czasie protestów po śmierci Afroamerykanów w czasie policyjnych interwencji.
Rzecznik Białego Domu Josh Earnest oświadczył, że Obama uda się do Dallas na zaproszenie burmistrza Mike'a Rawlingsa.
Atak na policjantów w Dallas w Teksasie, kiedy podczas demonstracji po śmierci zabitych przez funkcjonariuszy w ostatnich dniach dwóch czarnoskórych mężczyzn zginęło pięciu policjantów, położył się cieniem na pobycie Obamy na warszawskim szczycie NATO i jego wizycie w Hiszpanii. Wizyta w Hiszpanii została skrócona, aby prezydent mógł wcześniej wrócić do kraju.
W niedzielę w Madrycie Obama ponowił apele o spokój po informacjach o aresztowaniu w USA ponad 200 uczestników demonstracji w nocy z soboty na niedzielę.
"Przemoc wobec policjantów jest przestępstwem i musi być karana" - zaznaczył po spotkaniu z premierem Mariano Rajoyem. Podkreślił, że większość amerykańskich policjantów dobrze wykonuje swoje obowiązki, a przedstawianie ich w niekorzystnym świetle nie przyczyni się do reformy wymiaru sprawiedliwości, postrzeganego powszechnie jako niesprzyjający mniejszościom.
Obama wezwał do powściągliwości także służby, apelując, by "organizacje policyjne z szacunkiem odnosiły się do frustracji" odczuwanych w społecznościach, których przedstawiciele padają ofiarą brutalności policji. "W interesie funkcjonariuszy policji jest, by te społeczności im ufały" - oznajmił.
"Utrzymanie szczerego, poważnego i pełnego szacunku dialogu ułatwi mobilizację amerykańskiego społeczeństwa na rzecz faktycznych zmian" - powiedział dziennikarzom.
Obama miał spędzić dwa dni w Hiszpanii, którą jako prezydent odwiedził po raz pierwszy, ale skrócił wizytę o dzień. "Mieliśmy w USA ciężki tydzień" - powiedział królowi Filipowi VI przed prywatnym spotkaniem w pałacu królewskim.
"Miałem nadzieję na dłuższy pobyt" - zwrócił się z kolei do premiera Rajoya, dodając, że zapewne wróci do Hiszpanii już po zakończeniu prezydentury, ponieważ jedzeniu, kulturze i klimatowi tego kraju "trudno się oprzeć".(PAP)