30 czerwca po południu w chicagowskiej dzielnicy Portage Park eksplozja fajerwerku urwała dłoń 39-letniego mężczyzny. Przybyli na miejsce ratownicy medyczni odnaleźli tylko dwa palce. Pozostałą część dłoni, trzy godziny później znalazł na trawniku pies sąsiadki.
W wypadku ucierpiał 39-letni Rafat Shejaeya, pracujący w okolicznym zakładzie fryzjerskim. W czwartkowe popołudnie, przed weekendem 4 lipca, na zapleczu zakładu puszczał z przyjaciółmi sztuczne ognie. Jeden z ładunków eksplodował przedwcześnie, a siła eksplozji urwała mężczyźnie dłoń.
Przybyli na miejsce ratownicy medyczni zdołali odnaleźć tylko dwa palce, które obłożyli lodem i przewieźli do szpitala w celu przyszycia. Niestety nie udało im sie odnaleźć większej części dłoni Rafata Shejaeyi.
Trzy godziny później mieszkanka oddalonego o ok. 80 metrów od miejsca wypadku domu wypuściła na trawnik swojego psa. Po chwili 3-letnia suczka Fergie wróciła do domu niosąc w pysku zakrwawiony obiekt. Właścicielka psa, Cheri Steigert, była przekonana, że jej pupilka znalazła truchło królika lub wiewiórki. Z przerażeniem odkryła, że to fragment ludzkiej dłoni. Kobieta zadzwoniła pod numer alarmowy 911. Dłoń wraz jej właścicielem trafiła na stół operacyjny.
Lekarze zdołali częściowo przyszyć dłoń ofiary, choć mężczyzna z pewnością nie odzyska pełnej sprawności. Poszkodowany ze szpitalnego łóżka wystosował apel do wszystkich amatorów sztucznych ogni prosząc, aby "pomyśleli dwa razy" zanim odpalą fajerwerk.
(gd)
Reklama