Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 16:16
Reklama KD Market

Handel ludźmi: możliwe, że jesteś ofiarą

Handel ludźmi: możliwe, że jesteś ofiarą
/a> fot.123RF Stock Pictures


 

"Musi wystąpić przynajmniej jeden z trzech elementów: przemoc, wymuszenie i oszustwo"  – mówi w rozmowie z nami prof. Elżbieta Goździak, wykładowca na Georgetown University, zajmująca się handlem żywym towarem do USA.

Andrzej Kazimierczak: Jak definiujemy handel ludźmi?

Prof. Elżbieta Goździak: Oficjalna definicja jest zawarta w Protokole z Palermo o zapobieganiu, zwalczaniu oraz karaniu za handel ludźmi, ale należy pamiętać, że każdy z krajów, który Protokół z 2000 r. ratyfikował ma własne prawo narodowe dotyczące tego zagadnienia. Jednak istnieje powszechnie akceptowana międzynarodowa definicja, która obejmuje trzy elementy, choć nie muszą one mieć miejsca naraz. Musi wystąpić przynajmniej jeden z nich: przemoc (force), wymuszenie (coersion) i oszustwo (fraud). Gdy żaden z tych czynników nie wystąpi, to trudno daną osobę lub grupę ludzi określić mianem ofiar handlu żywym towarem. Taka definicja odnosi się do ludzi dorosłych, czyli osób, które skończyły 18 lat.

Czy wobec dzieci stosuje się inne przepisy?

– To ta sama definicja, choć wobec dzieci bardziej elastyczna. Konwencja ds. praw dziecka uznaje bowiem, że dziecko nie ma tzw. siły woli, czyli z prawnego punktu widzenia nie może decydować o sobie, choć z tą definicją można się trochę kłócić. Bo inaczej wygląda sprawa z dzieckiem 5-letnim, a inaczej z 15-letnim młodzieńcem. Od nastolatków powinno się wymagać podejmowania pewnych decyzji. Prawo jednak stwierdza, że za niepełnoletnich może decydować tylko osoba dorosła. Dlatego np. 17-latka przemycona przez granicę i wykorzystywana seksualnie czy zmuszana do pewnej pracy uznawana jest za dziecko ofiarę handlu żywym towarem.

Czy jest coś specyficznego dla handlu żywym towarem w Stanach Zjednoczonych?

– Prawo Stanów Zjednoczonych inaczej traktuje osoby przed 14 rokiem życia i po ukończeniu 14 lat. Tutaj odegrały pewną rolę względy praktyczne, bowiem nielegalnych imigrantów w wieku 15-18 lat należałoby uznawać za ofiary handlu ludźmi, a przecież w większości nimi nie są. Stosowana w USA praktyka koliduje więc nieco z ogólnie przyjętą definicją, bo nikt nie chce przyznać, że miliony młodych nieudokumentowanych obcokrajowców padły ofiarą handlu ludźmi. Jeśli jest to dziecko w wieku poniżej 14 lat, to w 90 proc. przypadków powinno być uznawane za ofiarę takiego procederu.

Czy stan prawny w innych krajach wygląda podobnie?

– Sytuacja jest zróżnicowana w zależności od kraju. W niektórych państwach z powodów moralnych, kulturowych czy religijnych np. wyzysk seksualny kobiet w wieku poniżej 21 lat traktowany jest łagodnie i takie kobiety uważane są za pracownice seksualne. W moim rozumieniu jednak należy wprowadzić rozróżnienie pomiędzy pracownicami seksualnymi a kobietami zmuszanymi do takiej pracy. Jako badacz wiem, że pracownice seksualne dobrowolnie wykonujące ten zawód chcą mieć dostęp do pewnych świadczeń, np. ubezpieczeń zdrowotnych i choć moja moralność może tego nie akceptować, to taką sytuację muszę przyjąć za fakt.

/a> fot.123RF Stock Pictures


Wykorzystanie seksualne to tylko margines, choć istotny i należy z nim z całych sił walczyć. Ogromnym problemem jest wyzysk w miejscu pracy. Nie można tu mówić o handlu. Zazwyczaj zaczyna się to jako przemyt ludzi przez granicę. (...) W większości ludzie jadą lub idą przez granicę dobrowolnie za kimś, bo znają tę osobę, lub za kimś, kto tę osobę zna. (...) Problemy zaczynają się dopiero później"



Jak więc odróżnić handel żywym towarem od stręczycielstwa?

– W przypadku stręczycielstwa i związanej z tym prostytucji zakładamy, że nikt nie umie tutaj podejmować decyzji. W wielu krajach na świecie uważa się bowiem, że każdy kontakt seksualny za pieniądze to wykorzystanie seksualne i handel ludźmi. Ja natomiast wychodzę z założenia, że jeśli są to osoby dorosłe i decydują się na wykonywanie tego zawodu, to w ogromnej większości wiedzą, co robią. Natomiast gdy udowodnimy, że kobiety są do takiej pracy przymuszane, to tylko wtedy trzeba przyjść im z pomocą.

Kiedy więc tak naprawdę zaczyna się wyzysk seksualny kobiet?

– Kiedy np. agencja towarzyska w jakimś kraju obieca pośrednikowi pieniądze za dostarczenie kobiety. Później ofierze zabiera się paszport, nie płaci jej lub płaci za mało za wykonywaną pracę i nie pozwala odejść, gdy podejmie taką decyzję. Taka sytuacja to modelowy przypadek nielegalnego procederu handlu ludźmi.

Jaki jest zakres tego zjawiska w świecie i w Stanach Zjednoczonych?

– W mojej opinii zakres tego procederu nie jest tak duży, jak się powszechnie sądzi. Nikt tego nie potrafi dokładnie policzyć, jednak mamy metodologie, które potrafią przynajmniej szacunkowo obliczyć wielkość tzw. płynnych populacji, np. liczbę bezdomnych, którzy stale przemieszczają się z parku do parku czy liczbę migrantów wyjeżdżających za granicę i wracających do kraju. Jeszcze niedawno mówiło się, że ofiarami handlu żywym towarem w USA pada 50 tys. osób rocznie. Później dzięki lepszym metodom obliczeniowym liczba ta spadła do 14,5 tys. osób. Ostatecznie odnaleźliśmy niecałe 10 tys. ofiar tego procederu. Badania jednoznacznie dowodzą, że zjawisko to nie ma więc tak szerokiego zakresu, jak nam się wydaje.

Handel ludźmi nie odbywa się tylko w celu wykorzystania seksualnego...

– Wykorzystanie seksualne to tylko margines, choć istotny i należy z nim z całych sił walczyć. Ogromnym problemem jest wyzysk w miejscu pracy. Nie można tu mówić o handlu. Zazwyczaj zaczyna się to jako przemyt ludzi przez granicę. Przypadki, że ktoś z przepaską na oczach został uprowadzony prawie się dzisiaj nie zdarzają. W większości ludzie jadą lub idą przez granicę dobrowolnie za kimś, bo znają tę osobę, lub za kimś, kto tę osobę zna. Idą z nadzieją, że znajdą stosunkowo dobrą pracę i polepszą sobie byt. Problemy zaczynają się dopiero później. Nie wiadomo, czy tym handlarzem jest ten, kto przeprowadza przez granicę, czy ten pierwszy pracodawca, który mało płaci za pracę, a może dopiero drugi pracodawca, czy nawet trzeci. Z badań wynika bowiem, że aż w 90 proc. przypadków osobom młodocianym w przejściu na tę stronę granicy pomagały osoby bliskie – rodzice, dziadkowie, ciocia czy wujek i trudno ich później karać za to, że nielegalni imigranci trafili do miejsca pracy, gdzie byli bezwzględnie wyzyskiwani. Między innymi i z tego względu prawna definicja do takich ludzi jako ofiar handlu żywym towarem nie do końca pasuje.

/a> fot.123RF Stock Pictures


Obecnie jest więcej wyzyskiwanych mężczyzn niż kobiet. Prasa szeroko opisywała sprawę ponad 100 spawaczy z Indii, którym nie płacono zgodnie z przysługującymi stawkami. Spawacze wygrali przed sądem, lecz nie wiadomo, czy otrzymają zaległe pobory"



Czy w XXI wieku zjawisko to przybiera na sile?

– Nie. Ta fala raczej opada, bo liczba ofiar stale się zmniejsza. Nieudokumentowany z Gwatemali czy Nikaragui pracujący za płacę poniżej minimalnej uważa, że i tak zarabia znacznie lepiej niż u siebie i sam apeluje: nie nazywaj mnie ofiarą handlu ludźmi. To ofiara wyzysku na rynku pracy, ale to już inna klasyfikacja prawna. W takim wypadku należy uszanować ich tożsamość i nie wmawiać im na siłę, że są ofiarami nielegalnego procederu handlu żywym towarem. Przypuszczalnie ci ludzie nie znają swoich praw i powinny przyjść im z pomocą odpowiednie agencje dbające o prawa pracownicze.

Ofiarami handlu ludźmi padają nie tylko kobiety i dziewczęta...

– Z raportów biura ds. uchodźców, które każdego roku są składane do Kongresu USA, jednoznacznie wynika, że z każdym rokiem rośnie liczba mężczyzn i chłopców, którzy padają ofiarami handlu ludźmi. Choć dane te są tylko szacunkowe, to można wyciągnąć wnioski, że zarówno wyzysk seksualny, jak wyzysk na rynku pracy wobec płci męskiej szybko przybiera na sile. Na początku, pod koniec ubiegłego wieku główny nacisk kładziono bowiem na polepszenie sytuacji kobiet, podczas gdy za administracji prezydenta Obamy zaczęto się bliżej przyglądać problemowi wyzysku na innych rynkach pracy. Okazało się, że obecnie jest więcej wyzyskiwanych mężczyzn niż kobiet. Prasa szeroko opisywała sprawę ponad 100 spawaczy z Indii, którym nie płacono zgodnie z przysługującymi stawkami. Spawacze wygrali przed sądem, lecz nie wiadomo, czy otrzymają zaległe pobory. Takich przypadków jest bardzo dużo, a w większości z nich pokrzywdzonymi są nie kobiety, a mężczyźni.

Gdzie ofiary handlu ludźmi mogą zgłaszać się po pomoc?

– W Stanach Zjednoczonych istnieje gorąca linia 1 (888) 373-7888, gdzie w ponad 200 językach można zgłaszać przypadki handlu żywym towarem. Można też zgłaszać się do lokalnej policji, FBI i innych organów ścigania. Ale też do organizacji charytatywnych, czy agencji rządu stanowego, które z całą pewnością przyjdą z pomocą lub poinformują, kogo trzeba. Zanim staniemy się ofiarą, podejmijmy odpowiednie kroki, któremu temu zapobiegną. Upewnijmy się, że znamy swoje prawa jako pracownicy. Czy dowiedzieliśmy się, czy ludzie lub firmy rekrutujące do pracy są wiarygodne, a nie takie, które znikną następnego dnia. Radząc naszym rodakom, jak nie stać się ofiarą wyzysku, trzeba na każdym kroku podkreślać konieczność nauki języka angielskiego. Tylko wtedy możemy poznać przysługujące nam prawa i domagać się ich przestrzegania.

Jak wygląda Polska na mapie państw walczących z procederem handlu ludźmi?

– Do tej pory Polska znajdowała się w czołówce państw na froncie walki z handlem żywym towarem. Mamy aktywnie działające organizacje w rodzaju fundacji La Strada czy Towarzystwa Brata Alberta, ale na szczęście polskie kobiety i polscy chłopcy już nie są przedmiotem masowego handlu. Dość powiedzieć, że w ciągu ostatnich 10 lat IOM (International Organization for Migration) przewiozło do kraju ok. 50 Polek i Polaków, którzy za granicą byli ofiarami handlu ludźmi. La Strada pomogła większej liczbie osób, ale nie jest to znów tak wielka liczba. Polskich ofiar wyzysku w przyszłości będzie mniej, jeśli Polska zorganizuje kursy dla wyjeżdżających. Kursy o prawach człowieka, o prawach gospodyni domowej, o prawach studenta itp. Dzięki temu mniej Polaków będzie wykorzystywanych, a skala tego zjawiska, przynajmniej w przypadku naszych rodaków, ulegnie drastycznemu ograniczeniu.

Dziękuję za rozmowę.

Andrzej Kazimierczak

 

[email protected]

 

Prof. Elżbieta Goździak jest wykładowcą w Institute for The Study of International Migration na Georgetown University w Waszyngtonie. Wcześniej była wydawcą czasopisma „International Migration”. Pełniła kierownicze stanowiska w Office of Refugee Resettlement (ORR) i Substance Abuse and Mental Health Services Administration w federalnym Departamencie Zdrowia i Spraw Społecznych. Była wykładowcą w School of Social Work przy Howard University. Przed emigracją do Stanów Zjednoczonych zajmowała stanowisko asystentki na wydziale antropologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obecny zakres badań naukowych prof. Goździak obejmuje integrację dzieci i młodzieży z Ameryki Środkowej w Stanach Zjednoczonych, handel żywym towarem do USA oraz integrację ofiar handlu ludźmi, które powróciły do Polski, Mołdawii, Tajlandii i Nepalu.

3 2

3 2

2 4

2 4


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama