Sprawca śmiertelnego wypadku, w którym zginął Shane Stokowski, został skazany na 16 lat więzienia. 44-letniemu Timothy'emu McShane'owi groził maksymalny wyrok 29 lat pozbawienia wolności za zabójstwo i jazdę w stanie nietrzeźwym.
Do tragicznego zdarzenia doszło 22 marca 2014 r. 33-letni wówczas Stokowski spędzał czas w gronie przyjaciół w pubie Aberdeen Tap w północnej części Chicago, gdy zauważył, że jeden z gości baru, mocno odurzony alkoholem, wsiadł do samochodu i zamierza jechać. Stokowski próbował powstrzymać nieznajomego przed jazdą po pijanemu; zbliżył się do auta i włożył głowę w otwarte okno po stronie kierowcy. Ten gwałtownie ruszył rozbijając kilka zaparkowanych samochodów, a następnie z dużą prędkością pokonał niemal przecznicę ciągnąc, przewieszonego przez okno Stokowskiego; gdy ten spadł na ziemię, przejechał go.
Koroner stwierdził, że Stokowski zmarł w wyniku rozlicznych, ciężkich obrażeń głowy, a za przyczynę zgonu uznał zabójstwo.
McShane zbiegł z miejsca śmiertelnego wypadku, a gdy po trzech godzinach odnalazła go policja utrzymywał, że Stokowski chciał go obrabować i dlatego ratował się ucieczką przed bandytą. Jednak śledztwo wykazało, że McShane kłamał.
Jak podkreślił prokurator, nawet kilka godzin po wypadku poziom alkoholu w krwi sprawcy aż dwukrotnie przekraczał dozwolony limit. Wcześniej McShane był dwukrotnie karany za jazdę po pijanemu.
(ao)
Reklama