Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 17:32
Reklama KD Market

Baby Trump

Ameryka zmierza odważnie w kierunku katastrofalnej możliwości wybrania na prezydenta faceta o mentalności 4-latka, który jest wściekły, bo ktoś mu zabrał w piaskownicy wiaderko i łopatkę. Baby Trump nie jest w stanie znosić jakiejkolwiek krytyki ani odpowiadać na dość proste pytania, gdyż absolutnie wszystko to, co nie jest pochwalnym peanem na jego cześć, stanowi automatycznie zamach złoczyńców i idiotów na jego nieskazitelną osobę.

Doszło do tego, że Donald krytykuje publicznie sędziego federalnego Gonzalo Curiela, który zajmuje się sprawą domniemanych nieprawidłowości związanych z działalnością pseudouczelni o nazwie Trump University. Trump jest zdania, że Curiel go nienawidzi i działa przeciw niemu, co sugeruje, że sędziowie nie mają nic innego do roboty tylko przejmować się emocjonalnym prymitywizmem i dziecinną mściwością bogatego bobasa z Nowego Jorku. W dodatku Donald nie omieszkał zasugerować, iż Curiel go nie lubi, bo jest Meksykaninem, co jest tezą tyleż ciekawą, co nieprawdziwą, gdyż sędzia urodził się w Indianie. Nie ma to oczywiście w sumie większego znaczenia, ponieważ prawda już dawno wysiadła z pociągu o nazwie Trump Express.

Zwykle krytykowanie sędziów przez ludzi o coś oskarżonych jest krokiem samobójczym. Każdy szanujący się prawnik zawsze podpowie swojemu klientowi, oskarżonemu np. o złodziejstwo, by siedział cicho i nie podskakiwał. W przypadku Trumpa jest inaczej, ponieważ on sam jest swoim wyłącznym suflerem. Od dawna twierdzi, że cały system trójwładzy w USA jest „spreparowany”, a zatem atak na sądownictwo, które jeszcze nie zrozumiało, z jak wielkim geniuszem ma do czynienia, jest całkowicie uzasadniony.

Genialność Baby Trumpa nie jest też odpowiednio doceniania przez media. W czasie niedawnej konferencji prasowej kandydat republikański poświęcił kilkanaście minut na obrażanie licznych reporterów za to, że ośmielili się zadawać mu pytania na temat zbiórki pieniędzy dla amerykańskich kombatantów. Być może Donald nie dotarł jeszcze w swoim bombastycznym upojeniu do prostej prawdy – w każdej demokracji naczelnym zadaniem dziennikarzy jest zadawanie pytań, niezależnie od tego, czy są one dla kogoś wygodne, czy też nie. Niestety mentalność urażonego pędraka z piaskownicy nie przywiduje możliwości normalnego zachowywania się w obliczu natarczywych i w pełni uzasadnionych dociekań mediów.

Z drugiej strony amerykańskie media ponoszą ogromną odpowiedzialność za to, że osoba Trumpa korzystała i nadal korzysta z darmowego nagłaśniania jego bezczelnego idiotyzmu. Ponieważ coraz to nowe szokujące bzdury opowiadane przez kandydata tak dobrze „sprzedają się” w różnych kanałach telewizyjnych, pokazywanie Donalda we wszystkich jego żałosnych wcieleniach stało się medialnym hobby. Przez wiele miesięcy reporterzy łykali niczym nałogowcy kolejne piguły nienawiści i chamstwa, nie reagując w żaden sposób na niekończące się kłamstwa i obraźliwe treści. Rezultat był doskonale widoczny w czasie wspomnianej już konferencji prasowej. Trump lżył wybranych przez siebie dziennikarzy, oni zaś siedzieli potulnie w swoich krzesłach, uśmiechając się czasami niezręcznie. Nie taka jest rola wolnej prasy i nie tak należy traktować człowieka, który bądź co bądź pretenduje do najważniejszego urzędu naszego globu.

W USA od lat wyznawana jest niepisana zasada, że wszelkie wyborcze animozje ustają wraz z wyborem nowego lokatora Białego Domu, który staje się automatycznie „prezydentem wszystkich Amerykanów”. Śmiem wątpić, by coś takiego było możliwe w przypadku pana Trumpa, a im prędzej media zdadzą sobie sprawę z tego, że czas najwyższy zacząć traktować Donalda z taką samą wnikliwością i bezkompromisowością jak wszystkich innych, tym lepiej.

A na razie niech mu ktoś w końcu odda tę łopatkę i wiaderko, żeby przestał się mazgaić.

Andrzej Heyduk

Na zdjęciu: Donald Trump fot.Erik S. Lesser/EPA
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama