Świat chamieje. Schodzi do poziomu rynsztoka, prostactwa i troglodyckiej narracji. Po tej stronie oceanu od kilku miesięcy jesteśmy świadkami impertynenckich wystąpień Donalda Trumpa, który nie waha się przed obrażaniem kobiet, Latynosów, muzułmanów, o przeciwnikach politycznych nie wspominając. Wyborcy w zupełnie przyzwoitej liczbie spijają mu z ust każdą demagogię i cieszą się na przywrócenie wielkości Ameryce. Przestaje ich razić włączenie w przedwyborcze debaty roztrząsanie zasobności męskiego przyrodzenia wnoszonego z wielkości rąk kandydatów (Trump o Rubio), o urodzie lub jej defektach (Trump o Fiorinie), czy sposobie jedzenia naleśników (Trump o Kasichu). Wyborca, który na początku może i nie wierzył własnym uszom, dziś przestaje reagować oburzeniem, obrzydzeniem czy zniesmaczeniem na retorykę, która za czasów Ronalda Reagana byłaby nie do pomyślenia. Prostactwo stało się normą, przestało razić i mierzić.
Wszechobecne w debacie politycznej amerykańskie antywzorce znajdują nie tylko podatny rodzimy grunt, ale wyznaczają poziom politycznej rzeczywistości także po tamtej stronie oceanu. Dla każdego inaczej myślącego niż obowiązujący paradygmat jest zaskakująco bogaty wybór inwektyw, z których lewaki, komuniści i resortowe bękarty – to najłagodniejsze. Restauracja i ulica, jak wiadomo z doświadczenia rządzą się swoimi prawami i przyjmą wszystko, podobnie jak transparenty homemade, ale parlament w europejskich i światowych standardach (poza tymi bardziej na wschód) bywał miejscem okiełznanych emocji i próby utrzymania fasonu, żeby nie rzec – zwykłej kultury.
Wypowiedź rzeczniczki rządzącej partii, fantastycznie ilustruje czym jest zdolny apprentice. Beata Mazurek przed kamerami oświadcza, komentując uchwałę Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego o respektowaniu wszystkich wyroków TK, także nieopublikowanych, że „ tak naprawdę zebrał się zespół kolesi, którzy bronią status quo poprzedniej władzy”. Donald Trump byłby dumny z takiej szarży arogancji i pychy.
Niestety, ta bulwersująca wypowiedź jest także dowodem na to, że obecna władza nie proponuje żadnych nowych standardów, że wpisuje się w prostactwo polityczne, którego odprysk przeszłości wybrzmiał, jak coda w ujawnionych stenogramach rozmowy byłego rzecznika rządu Pawła Grasia z biznesmanem Janem Kulczykiem. Nie byłoby w tym wypadku nadużyciem powiedzenie, że dwaj kolesie spotkali się w eleganckiej knajpie dla ubicia pewnego interesu. Sprawą zajmie się prokuratura, która sprawdzi, czy doszło do zastraszania niezależnego wydawcy w związku z linią redakcyjną (chodzi o propisowski tabloid Fakt i jego ówczesnego redaktora naczelnego Grzegorza Jankowskiego).
Czy odrębne postępowanie i śledztwo Prokuratura Generalna rozpocznie wobec wypowiedzi Beaty Mazurek? Dudes, wypadałoby by się tym zająć, jeśli sami nie chcecie być cronies.
Małgorzata Błaszczuk
fot.Jeff Kowalsky/EPA
Reklama