Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 15:27
Reklama KD Market

Punkty styczne

Najpierw potrzebny jest detoks. Swój zacząłem 9 kwietnia. Po prostu nie włączyłem telewizora ani radia, nie kliknąłem na portale informacyjne, Facebook omijałem szerokim łukiem. Na zaczepki typu: „Słyszałeś, co znowu wymyślili? Co się dzieje w tej Polsce?”, odpowiadałem głupawym uśmiechem i zmieniałem temat. Nie wiem, nie słyszałem, nie interesuję się, nie mieszkam w Polsce, odtruwam się. Uważałem, żeby tylko się nie wkręcić, nie przyjąć pierwszej dawki informacji, która po przekroczeniu bariery krew–mózg jak narkotyk przejmuje kontrolę nad emocjami. Zgodnie z wszelkimi prawidłami wychodzenia ze szkodliwego nawyku wieczorem pojechałem na miting.

Na spotkanie grupy New Life zaprosili mnie przyjaciele z ruchu trzeźwościowego Anonimowych Narkomanów. Grupa obchodziła w zeszłą sobotę czterolecie istnienia. W piwnicy kamienicy na południu miasta zebrało się kilkadziesiąt osób, aby wspólnie celebrować wolność od nałogu, kultywować pogodę ducha i – przede wszystkim – nie zapomnieć, skąd przyszli i jak wiele cierpienia kosztowało ich dotarcie do trzeźwego tu i teraz.

Wśród ozdrowieńców jest Paweł, narodowiec. Otwarcie wyrażany dumny patriotyzm, żołnierze wyklęci, Wielka Polska,... W innych okolicznościach przyrody pewnie patrzylibyśmy na siebie z Pawłem z niechęcią, wszak jesteśmy z innych światopoglądowo światów. Wydawać by się mogło, że nasze wartości nie mają części wspólnej, ba, są przeciwstawne, a nawet się znoszą. Nie szkodzi. Z Pawłem bardzo się lubimy. Szanuję tego człowieka za to, kim jest, jak wielkiej zmiany w sobie dokonuje. Za otwartość, wielkie serducho i chęć niesienia pomocy innym. Cała reszta mojego obrazu Pawła, nawet jego ONR-owskie sympatie schodzą na dalszy plan. Jestem przekonany, że działa to w obie strony. Jak to możliwe, że potrafimy się dogadać i darzyć ogromną sympatią? Ano spotykamy się na jednej płaszczyźnie, lub platformie, jak kto woli. W moim i Pawła przypadku tą platformą jest zdrowienie, trzeźwość, zmiana życia, rozwój duchowy i osobisty. Ten wspólny poziom jest na tyle stabilny i ważny, że różnice nie stanowią przeszkody dla wzajemnego szacunku. W sobotę wieczorem zrozumiałem, że jest dla nas, Polaków, wyjście z obłędu wzajemnej pogardy, że możemy tworzyć wspólnotę. Tam, gdzie jest wola, są możliwości. Polak z Polakiem się dogada.

W szóstą rocznicę tragedii smoleńskiej kontynuowałem medialny detoks, czyściłem złogi cynizmu, luzowałem zjadliwość. Mówią, że ignorancja jest błogosławieństwem, to święta prawda. Zamiast telewizora – książka, zamiast polonijnego radia – muzyka. Polecam wszystkim, to naprawdę prosty sposób utrzymywania higieny emocjonalnej i radości życia.

W poniedziałek poszedłem na kawę z moim najlepszym przyjacielem, który generalnie popiera prawicę i PiS, nie wyklucza zamachu pod Smoleńskiem, itd. Pogadaliśmy o życiu, daliśmy sobie wzajemnie trochę dobrej energii, przybiliśmy piątki i rozjechaliśmy się do swoich zadań. Da się? Pewnie, że tak, ale ponownie – potrzebna jest platforma porozumienia. W tym przypadku jest to wieloletnia przyjaźń i świadomość, że możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Przyjaźń wyklucza ocenę, więc nasze osobiste poglądy na polską czy amerykańską politykę znajdują należne im miejsce gdzieś obok gustów muzycznych, kulinarnych, czy wierzeń religijnych. Naprawdę nie ma się o co kłócić.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ bardzo, coraz bardziej potrzebujemy punktów stycznych. Części wspólnych, poziomów porozumienia. Za czasów realnego socjalizmu taką platformą był Kościół, ale obecnie jest, poza małymi wyjątkami, zajęty pilnowaniem swoich własnych interesów, a nierzadko podsycaniem konfliktów. Szkoda. Próżno szukać punktów stycznych w przestrzeni politycznej, ze swej natury zorientowanej na konflikt, czy przestrzeni publicznej, bo tam trwa walka na symbole i podniosłe hasła. Czy taką platformą jest Polska? Jej dobro? Myślę, że to zbyt pojemne zbiory. Ale jest nią już język, zwyczaje, historia, mentalność. Zmianę trzeba zacząć od siebie. Od swojej rodziny, kamienicy, ulicy, sąsiedztwa, miejsca pracy, grupy znajomych. To tam biegną coraz wyraźniejsze linie podziałów. O ile nie damy się zwariować i zadamy sobie trud poszukania punktów stycznych, nawet pomimo różnic, będziemy potrafili ze sobą żyć. I zachować dystans. Tylko on może nas uratować.

Grzegorz Dziedzic

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama