Na ten wyjazd czekali cały rok. Zaplanowali urlop, by trochę wygrzać kości na słonecznej Florydzie. Tak naprawdę żyją praktycznie osobno. Ciągła bieganina, praca, spotkania w domu, najwcześniej przy kolacji, wieczne zmęczenie i ucieczka w sen. Ale w końcu wyjechali razem. Miało być pięknie. A jaka była rzeczywistość? Kim naprawdę jest ten drugi człowiek? Dlaczego nie mają o czym ze sobą rozmawiać?
Anna i Piotr są rówieśnikami, mają po 32 lata. Razem są od pięciu lat. To ich trzeci wyjazd we dwoje. Umowa przed wyjazdem: luz, wspólne zachody słońca, miłość i żadnych telefonów komórkowych.
Tylko my dwoje
„Uroczy pokoik w hotelu na plaży. Piotr kręcił nosem, że nie ma widoku na morze. Trudno. Po co tak narzekać zaraz na początku? Pierwsza wspólna kolacja. Ja sugerowałam knajpkę serwującą owoce morza, Piotr postawił na swoim i zjedliśmy w hotelowej restauracji. Kupiliśmy butelkę wina i poszliśmy oglądać zachód słońca. Wybraliśmy ustronne miejsce, z dala od zgiełku przebywających na feriach studentów. Usiadłam na pniu drzewa i poczułam, jak przytłacza mnie ogromna samotność. Pamiętałam chwile sprzed trzech lat, kiedy nasz płomienny romans sięgał zenitu. Nie mieliśmy czasu na negocjacje w sprawie restauracji, braliśmy się za ręce i szliśmy przed siebie, bo ważne było to, że jesteśmy razem. Próbowałam przytulić się do Piotra. To przecież ten sam człowiek, ale teraz jakiś inny; nie czułam już tej bliskości. Wino rozwiązało nam języki. Wspominaliśmy początki naszego związku.
We dwoje, ale osobno
Rano obudziłam się podenerwowana. Jeszcze tydzień. Jak wytrzymać kolejne siedem dni? Poszliśmy na plażę. Ja się opalałam, Piotr czytał książkę. Przypominałam sobie: „Żadnych konfliktów. Nie daj się wyprowadzić z równowagi”. Próbowałam nawiązać rozmowę. Piotr opowiadał o Adamie, koledze z działu marketingu i jego kłopotach małżeńskich. Co mnie obchodził jakiś Adam ze swoimi problemami. Nie znałam też Jacka, który właśnie triumfował, bo odniósł sukces, pracując z ważnym klientem strategicznym. Nie interesowało mnie to. Piotr złościł się, że nie chciałam słuchać o jego sprawach. Bo powinnam interesować się jego bliskimi współpracownikami. A dlaczego? Moim bliskim jest on. „Dobrze, chcesz rozmawiać? To słuchaj o Iwonie”. Moja bliska przyjaciółka wyjeżdżała co roku z mężem do Wisconsin i on ją nosi na rękach. Kto to jest Iwona? Oczywiście, mój ukochany nawet nie mógł przypomnieć sobie mojej przyjaciółki. Tyle wystarczyło do awantury. Kłóciliśmy się do obiadu. Aby rozluźnić atmosferę, postanowiliśmy zwiedzić miasteczko. Prowadziłam samochód w stronę starego miasta. „Gdzie jedziesz? Chcę najpierw zobaczyć wystawę samochodów w centrum”. Co się stało? Czy to możliwe, że tak zmieniły mu się zainteresowania? Kiedyś nie przepuścił żadnemu zabytkowi i zamęczał mnie cytatami z przewodników. Po powrocie do hotelu potknęłam się o jego porozrzucane ciuchy. Dlaczego mnie to tak denerwuje? W tamtej chwili miałam ochotę uciec jak najdalej. Nie byłam już pewna, czy ten mężczyzna pozostanie w moim życiu do końca”.
Co jest nie tak?
Często właśnie podczas wspólnych wyjazdów dochodzimy do wniosku, że coś z naszym związkiem jest nie tak. W codziennej bieganinie nie mamy czasu, zdać sobie sprawy z tego, jak daleko odsunęliśmy się od siebie. Skupiamy się na mniejszych i większych problemach, zapominając o tym, co najważniejsze – pielęgnowaniu naszej miłości. Bo miłość trzeba pielęgnować codziennie. Podczas urlopu przychodzi moment prawdy – nie mamy możliwości ucieczki. Wtedy może się okazać, że po prostu nie umiemy być ze sobą lub, w lepszym wypadku, nie mamy o czym z partnerem rozmawiać.
Wychodzi wówczas na jaw, że wiele dotychczasowych „rozmów” pomiędzy nami, to tylko krótkie wymiany informacji: „wrócę później”, „wyrzuć śmieci”, „kup pieczywo” lub też wymiana uprzejmości i nowinek typu, „co słychać”? Takie banalne konwersacje służą najczęściej temu, by zagłuszyć własny niepokój i podtrzymać pozory kontaktu z partnerem. Dlatego też wspólny urlop to czas trudny dla par, które już wcześniej, w czasie całego roku przeżywały trudności w relacjach ze sobą. A także dla tych, których czas wypełniony był przez pracę.
Wspólny wyjazd może również pomóc w odświeżeniu namiętności i odbudowaniu związku, ale pod warunkiem, że obojgu partnerom na tym zależy. Na wczasach można skupić się wyłącznie na sobie, robić to, co obojgu sprawia przyjemność. Podczas wspólnego wyjazdu można wreszcie spokojnie porozmawiać, nadrabiając uczuciowe zaległości, dzielić się wrażeniami, odkrywać partnera na nowo. Jeśli partnerzy uświadamiają sobie kryzys oraz są zgodni, co do chęci ratowania związku, to urlop jest dobrą okazją do nauczenia się komunikowania pomiędzy sobą. Bo często w braku komunikacji tkwią przyczyny problemów i kryzysów. Cała sztuka polega na tym, aby po powrocie z urlopu, w codziennej bieganinie i stresie, wciąż pamiętać o tym, że najważniejszy dla nas jest związek i jego dobra kondycja.
Jednak w przypadku, kiedy wakacyjne próby odbudowania więzi nie przynoszą rezultatu, warto zwrócić się o pomoc do terapeuty. Głównym celem terapii jest wzmocnienie związku jako całości i rozwój partnerów z osobna. Terapia to bezpieczne miejsce, gdzie można wyrazić swoje potrzeby, oczekiwania i nadzieje oraz zrozumieć motywy partnera i własne. Sesje terapeutyczne mają na celu rozpoznać aktualny problem z punktu widzenia każdego z partnerów, zrozumieć przyczyny konfliktu oraz nauczyć się rozwiązać go z korzyścią dla obojga partnerów. Obecność terapeuty przełamuje bariery w porozumieniu się i pozwala na bezpieczne wyrażanie uczuć.
Dzięki procesom zachodzącym w czasie terapii, partnerzy mogą uzyskać poczucie równowagi i tego, że żyją zgodnie z własnymi wartościami, przy zachowaniu poczucia wzajemnej przynależności i odpowiedzialności za siebie. Psychoterapia dla par może pomóc tylko wtedy, kiedy obie ze stron zgadzają się co do celów terapii, chcą w niej uczestniczyć i kiedy dla żadnej ze stron nie jest za późno na odbudowanie związku i zaufania, innymi słowy, kiedy oboje chcą jeszcze walczyć o swój związek.
Katarzyna Pilewicz, LCPC, CADC
psycholog i psychoterapeutka licencjowana w stanie Illinois. Ukończyła Adler University w Chicago w dziedzinie psychologii klinicznej. Obecnie prowadzi badania doktoranckie w Walden University na temat wpływu psychologii pozytywnej na poprawe stanu psychiki człowieka. Członek American Psychological Association i PSI CHI. W swojej praktyce opiera się na holistycznym poglądzie o wzajemnym wpływie umysłu, ciała, i środowiska. W swojej klinice w Deerfield zajmuje się leczeniem młodzieży i dorosłych z problemami psychologicznymi pomagając w powrocie do wyższej jakości życia.
fot.JessicaJaew/pixabay.com
Reklama