Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 05:06
Reklama KD Market

Kongresman Lipinski: nie rezygnujmy ze starań o zniesienie wiz

Kongresman Lipinski: nie rezygnujmy ze starań o zniesienie wiz
Kongresman Dan Lipinski fot.Office of Congressman Dan Lipinski
/a> Kongresman Dan Lipinski fot.Office of Congressman Dan Lipinski


Zniesienie wiz dla Polski jest dla kongresmana Dana Lipinskiego ważną kwestią − osobistą, ekonomiczną i polityczną. W rozmowie z nami wyjaśnia dlaczego zaangażował się w pomoc w doręczeniu listów z apelem o zniesienie wiz do kancelarii marszałka Izby Reprezentantów. Polityk wyraża też przekonanie, że należy kontynuować starania o włączenie Polski do ruchu bezwizowego i nie tracić nadziei na pozytywny finał tych starań.

Alicja Otap: Poparł Pan ustawę JOLT i inicjatywę "Dziennika Związkowego", który zebrał listy z apelem do Paula Ryana o włączenie Polski do ruchu bezwizowego...

Dan Lipinski: Odkąd sprawuję urząd kongresmana, jestem gorącym zwolennikiem zniesienia wiz dla Polaków i udziału Polski w Visa Waiver Program. Sam jestem Amerykaninem polskiego pochodzenia. Znam historię Polski i stosunków polsko-amerykańskich. Wiem, że Polska jest chyba najwierniejszym sojusznikiem USA. Wiem też, na czym polegają problemy związane ze sprowadzeniem rodziny z Polski. W 3. okręgu, który reprezentuję, mieszka około 100 tysięcy osób polskiego pochodzenia, a więc mniej więcej 20 procent populacji tego rejonu. Wielu mieszkańców mojego okręgu ma krewnych w Polsce. Właściwie nie ma tygodnia, by ktoś nie przyszedł do mojego biura, prosząc o pomoc w uzyskaniu wizy amerykańskiej. Uskarżają się na trudności w sprowadzeniu bliskich do Stanów na ślub, chrzest, czy w innych ważnych sprawach rodzinnych. Zdaję sobie sprawę z tego, czym jest niemożność odwiedzenia rodziny, gdy jest to bardzo potrzebne. Jestem świadomy nie tylko konsekwencji osobistych wynikających z aktualnych przepisów wizowych, ale również z konsekwencji ekonomicznych dla całych Stanów Zjednoczonych, z negatywnego wpływu na nasz sektor turystyczny. Dlatego w naszych staraniach o zniesienie wiz dla Polski bardzo koncentrujemy się na niekorzystnych skutkach gospodarczych w rezultacie blokowania ruchu turystycznego.

Choć ustawa o zniesieniu wiz ma poparcie polityków z obu partii w obu izbach, to jednak mała, ale wpływowa grupa kongresmenów naciska na spikera, by nie dopuścił legislacji pod obrady. Co według Pana jest powodem tej opozycji?

− Wydaje mi się, że jest kilka powodów, a wśród najważniejszych − nieświadomość konsekwencji aktualnej polityki wizowej i względy bezpieczeństwa. Politycy patrzą na program bezwizowy jako na całość i obawiają się, że w krajach, które należą do VWP, są ludzie mogący stanowić zagrożenie dla Stanów. Dlatego nie chcą rozszerzać programu wizowego. Staram się im tłumaczyć, że podróżni przybywający z Polski przedstawiają mniejsze zagrożenie niż inni, przybywający z krajów uczestniczących w VWP. Wielu polityków o tym nie wie. Nie znają historii Polski i nie wiedzą, że jest wolna od wpływów terrorystów. Na dodatek przeciwnicy ustawy nie rozumieją istoty głębokich więzi łączących Amerykanów polskiego pochodzenia z Polakami zza oceanu. W zeszłym roku podróżowałem do Polski z ówczesnym marszałkiem Izby Johnem Boehnerem i pięcioma innymi członkami Kongresu. Wydawało mi się, że byli mi wdzięczni za wyjaśnienie, jak bardzo ważne jest dla Polaków zniesienie wiz. I to było też najważniejszą kwestią poruszaną przez każdego przedstawiciela polskich władz, z którym rozmawialiśmy. A mimo to do tej pory nic się nie zmieniło w kwestii wiz.

Czy możliwe jest przekonanie opozycji, by poparła ustawę JOLT?

− Myślę, że bardzo pomocna jest akcja waszej gazety w pisaniu listów do spikera, ponieważ zwraca uwagę marszałka Ryana na tę ważną kwestię. A on jest właśnie tym, który zadecyduje, czy ustawa zostanie wniesiona pod obrady. Ale trzeba też podjąć większe wysiłki w kierunku edukowania legislatorów odnośnie błędnej polityki wizowej i odnośnie relacji polsko-amerykańskich. Trzeba wyjaśniać ustawodawcom, dlaczego jest to dla nas ważne. Należy im uświadamiać, że Polska jest unikatowym krajem, jedynym w strefie Schengen, który nie został dopuszczony do ruchu bezwizowego. Moim zdaniem opozycja wynika przede wszystkim z braku zrozumienia sytuacji, z braku wiedzy, niedoinformowania, o co chodzi w tej ważnej dla nas kwestii. Trzeba mówić politykom o bliskich więzach łączących nasze narody. USA nigdy nie miały większego i bardziej lojalnego sojusznika niż Polska. Powinniśmy też bardziej nagłaśniać historie ludzi, którzy są osobiście dotknięci wymogiem uzyskania wizy. Są jeszcze inne dodatkowe kwestie, a wśród nich reforma imigracyjna. W tym ostatnim przypadku zalecam jednak ostrożność. Moim zdaniem nie należy mieszać kwestii zniesienia wiz dla Polaków z Polski z reformą imigracyjną.

Dlaczego?

− Reforma imigracyjna to zupełnie odrębne zagadnienie, które ma swoich przeciwników w Kongresie i oni mogą obie sprawy łączyć w jedną, zamiast je wyraźnie rozgraniczyć. Natomiast możemy uczyć się na doświadczeniach ruchu proimigracyjnego i tak jak jego przedstawiciele mówić głośno o naszych sprawach, o naszych osobistych doświadczeniach, o tym, że np. moje dziecko było chrzczone, a babcia dziadek nie mogli przyjechać, ponieważ jest wymóg uzyskania wizy. Myślę, że potrzebujemy więcej takich historii, by zrozumiano, jaki wpływ na życie ludzi mają obecne przepisy wizowe. Wielu polityków nie wie, jak trudno jest otrzymać wizę.

Czy po ataku terrorystycznym w Brukseli powinniśmy się obawiać, że program bezwizowy zostanie w ogóle zlikwidowany albo znacznie ograniczony?

− Moim zdaniem nie powinno do tego dojść. W zeszłym roku Kongres zatwierdził ustawę skutecznie zwiększającą bezpieczeństwo programu VWP. Tak więc podjęliśmy konieczne kroki, które uniemożliwiają przekroczenie granicy amerykańskiej niepożądanym osobom. Zabezpieczenia przed terrorystami, które wprowadziliśmy, są efektywne. Jak dotąd nie słyszałem, by zawiodły. Podróżni są lepiej niż przedtem weryfikowani i kontrolowani.

Sprawuje Pan urząd kongresmana od 2005 roku. Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie w czasie kadencji?

− Myślę, że ustawa, która wymaga od rządu federalnego wypracowania strategii na rynku zatrudnienia w produkcji przemysłowej. Pracowałem nad przeforsowaniem tej ustawy pięć lat. Dwa lat temu została zatwierdzona, ale w życie będzie wprowadzona po zaprzysiężeniu następnego prezydenta. To inicjatywa koncentrująca się na zwiększeniu liczby miejsc pracy w produkcji przemysłowej. Ważna jest dla całego kraju i dla mieszkańców mojego okręgu.

Co chciałby Pan powiedzieć Polakom po obu stronach oceanu, którzy stracili już nadzieję na zniesienie wiz?

− Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu ludzi nie rozumie, dlaczego nic się nie zmienia i dlaczego do tej pory nic nie wywalczyliśmy. Niestety w Waszyngtonie panuje nieciekawa sytuacja − niewiele się robi. Mnóstwo ustaw czeka na sfinalizowanie. Nawet załatwienie niezbyt ważnych spraw w Kongresie zajęło mi kilka lat. Waszyngton nie pracuje dobrze. Wierzę jednak, że to się zmieni i uzyskamy pożądane rezultaty. Dlatego nie wolno nam rezygnować. Musimy walczyć dalej w Kongresie. Trzeba pracować nad tą kwestią, a osiągniemy oczekiwane rezultaty.

Dziękuję za rozmowę.

[email protected]

 



Daniel William „Dan” Lipinski (ur. 1966 r.) jest synem byłego kongresmana Williama Lipinskiego i Rose Marie (z domu Lapinski). Dan Lipinski posiada licencjat z inżynierii mechanicznej (Northwestern University), magisterium z systemów inżynieryjno-ekonomicznych (Stanford University) oraz doktorat z nauk politycznych (Duke University). Zanim został politykiem, był wykładowcą uniwersyteckim. Urząd kongresmana wygrał jako demokrata w 2005 r. i od tamtej pory reprezentuje 3. okręg wyborczy obejmujący południowo-zachodnie rejony Chicago i sąsiadujące z nimi przedmieścia.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama