Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 19:40
Reklama KD Market

Młodzi, zdolni i dumni ze swoich polskich korzeni

Na co dzień są rodzeństwem, dziećmi znanego w Chicago kardiologa doktora Freda Leyi. Są studentami najlepszych amerykańskich uniwersytetów. 22 -letnia Marysia skończyła właśnie Yale University, o rok młodszy od niej Grzegorz - w tym roku kończy Harvard. O swoim ojcu mówią, że są z niego dumni, ale mają swoją koncepcję na zaistnienie w świecie medycyny...
Na co dzień są rodzeństwem, dziećmi znanego w Chicago kardiologa doktora Freda Leyi.  Są studentami najlepszych amerykańskich uniwersytetów. 22 -letnia Marysia skończyła właśnie Yale University, o rok młodszy od niej Grzegorz - w tym roku kończy Harvard. O swoim ojcu mówią, że są z niego dumni, ale mają swoją koncepcję na zaistnienie w świecie medycyny.
Urodzili się w Chicago, ale płynnie mówią po polsku i jak podkreślają, z tej swojej znajomości języka i kultury są dumni.  - Przez 12 lat chodziliśmy do polskiej szkoły sobotniej i pamiętam, że mieliśmy taką umowę rodzinną, że tego dnia mówimy i między sobą, i w domu tylko po polsku - wspomina Marysia, która w tym roku rozpoczyna studia medyczne na uniwersytecie Northwestern w Evanston k. Chicago. - Koledzy na Harvardzie często się ze mnie śmieją, kiedy rozmawiając przez telefon z którymś z rodziców mówię trochę po polsku, trochę po angielsku. Ale to jest właśnie fajne, że mam jeszcze coś, zaplecze kultury, języka, tradycji, nie tylko amerykańskiej - dodaje Grzegorz i opowiada o zakończonej właśnie praktyce wakacyjnej w szpitalu w Bostonie, gdzie wyszukiwał pacjentów z polskobrzmiącymi nazwiskami, by trochę z nimi  porozmawiać, a także w razie potrzeby, służyć jako tłumacz. Obydwoje przyznają, że zabrakło im już czasu na aktywne zaangażowanie w działalność polskich klubów, które w obu prestiżowych szkołach, istnieją. - Tak się niefortunnie składało, że na Yale polscy studenci spotykali się wtedy, kiedy ja miałam treningi. Ale parę razy udało mi się z nimi obejrzeć polski film i później na ten temat pogadać - opowiada Marysia, która podobnie jak Grzegorz na Harvardzie, była kapitanem uniwersyteckiej drużyny tenisowej. Bo tenis w rodzinie Leyów stoi zaraz po medycynie.   - Dzięki pasji tenisowej, którą zaszczepiła w nas mama, mogliśmy zmierzyć się w szkolnej rywalizacji przeciwko sobie - relacjonują. A czasem zdarzało się nam w turniejach grać w debla razem, czyli Leyowie przeciwko reszcie świata - śmieją się i przyznają, że to dobry relaks między nauką, a nauką. Marysi udało się jeszcze dodatkowo zaistnieć ze stworzoną przez siebie kreskówką, której głównym bohaterem uczyniła misia o imieniu Staś, w szkolnej gazetce, i uczestniczyć w pilotażowym programie mającym przytrzymać młodych przy wierze katolickiej. Zarówno Grzegorz, jak i Marysia nie zamierzają, jak twierdzą, podpierać się w dalszej karierze nazwiskiem ojca.  Obydwoje postanowili rozpocząć swoją wyższą edukację od biologii molekularnej, która ma być dla nich przedsionkiem do podjęcia studiów medycznych i jak zaznaczają, żadne z rodziców,  nie wywierało nacisku na wybór kierunku. - Wręcz odradzali nam medycynę, tłumacząc, że to zawód,  który wymaga wielu poświęceń i dużego wysiłku - mówi Grzegorz, a siostra dodaje: - Ale oczywiście, że w domu na okrągło dyskutuje się jakieś kwestie związane z zawodem rodziców. Ostatnio dużo rozmawiamy o badaniach, którymi kieruje ojciec u siebie w szpitalu (dr Leya w szpitalu Loyola kieruje badaniami klinicznymi nad nowatorską metodą bezinwazyjnej wymiany zastawki aortalnej - przyp. red.) Czytaj także: Polak kieruje badaniami nad rewolucyjną metodą wymiany zastawki Młodzi Leyowie na razie nie wiedzą jeszcze, która dziedzina medycyny wciągnie ich najbardziej, ale jedno jest pewnie, kończąc tak dobre szkoły, wyzwań się nie boją. MB
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama