Sprawca nie może w żaden sposób kontaktować się z mieszkankami naszego domu, wszystkie mamy muszą być chronione prawem – mówi w rozmowie z nami założycielka chicagowskiego Domu Samotnej Matki, Misjonarka Chrystusa Króla dla Polonii siostra Marta Cichoń
Grzegorz Dziedzic: Od lat prowadzi Siostra chicagowski Dom Samotnej Matki, w którym schronienie mogą znaleźć maltretowane kobiety z dziećmi. Skąd wziął się pomysł stworzenia tego domu?
Siostra Marta Cichoń: Od wielu lat do naszych drzwi pukały osoby, proszące o pomoc. Kobiety bite przez mężów, gwałcone. Często bez znajomości angielskiego, z nieuregulowanym statusem imigracyjnym. Nasza pomoc dla nich była minimalna, wszystko co mogliśmy zrobić, to odesłać je do amerykańskich placówek zajmujących się pomocą dla ofiar przemocy domowej. Rok po śmierci papieża Jana Pawła II założyliśmy fundację Totus Tuus, a w 2008 roku powstał Dom Samotnej Matki. Od początku chcieliśmy, żeby był to dom z prawdziwego zdarzenia, żeby w kuchni pachniało domowym jedzeniem, żeby dzieci czuły się jak w prawdziwym domu. Po ośmiu latach okazało się, że Dom Samotnej Matki nie jest w stanie pomieścić wszystkich potrzebujących. Dzięki pomocy Polonii udało się kupić dwa domy: w mniejszym powstanie kaplica i biuro, w większym zamieszka nawet czternaście kobiet z dziećmi, czyli dwa razy więcej niż mieściło się dotychczas. Dom znajduje się blisko katolickiej szkoły, w której dzieci z naszego domu będą mogły uczyć się za darmo. Dom ma duże możliwości, planujemy stworzyć ogródek i plac zabaw dla dzieci.
Ile kobiet do tej pory znalazło schronienie w Domu Samotnej Matki?
– Siedemdziesiąt cztery mamy i ponad sto dwadzieścioro dzieci. Z wieloma do dziś utrzymuję kontakt, choć nie ze wszystkimi. Niektóre się wstydzą, bo tkwią w toksycznych związkach, inne wyszły na prostą i tylko czasem, z okazji świąt napiszą kartkę. Niektóre z nich założyły nowe rodziny, inne wróciły do mężów, którzy w końcu zdecydowali się coś ze sobą zrobić i przeszli terapię odwykową. Kilka rodzin wróciło do Polski, a jedna z naszych mam skończyła w Niemczech szkołę filmową i robi karierę jako aktorka. Mówi, że chce kiedyś zrobić film o tym, czego doświadczyła w Chicago i w naszym domu. Nasz dom nauczył ją, że żeby coś osiągnąć, trzeba od siebie dużo wymagać.
To piękna i budująca historia, ale rzeczywistość jest pewnie bardziej prozaiczna i pełna ludzkich dramatów. Czy zdarza się, że kobiety wracają do Domu Samotnej Matki kilkukrotnie?
– Zdarzało się, że po raz kolejny musieliśmy pomóc, podać rękę. Zawsze, zanim kobieta odejdzie z naszego domu, proszę, żeby się zastanowiła. Często mówię, że być może jest jeszcze za wcześnie na powrót, szczególnie kiedy druga strona nic ze sobą nie robi, nie następuje żadna zmiana. Dwie lub trzy mamy wróciły ponownie, ale były to sytuacje skrajne, zagrażające zdrowiu i życiu ich, i dzieci.
Jak długo można przebywać w Domu Samotnej Matki?
– Pobyt trwa miesiąc, ale każdego miesiąca można złożyć wniosek o przedłużenie, w naszym domu można mieszkać rok. Pozwalamy zostać tym, które pragną zmiany, ale zdarza się, że kobiety, które nie chcą sobie pomóc i nie podejmują współpracy, prosimy o opuszczenie domu. Kładziemy duży nacisk na terapię dla matek i dzieci. Terapia dotyczy przemocy domowej, współuzależnienia, stosowania programu Dorosłych Dzieci Alkoholików, poznawania własnej tożsamości. Przy pomocy psychologów pomagamy mamom ustalić własne cele i stworzyć plan ich osiągnięcia. Oferujemy też terapię duchową, poprzez wspólne czytanie Pisma Świętego i wgłębianie się w korzenie wiary. Pan Jezus jest najlepszym terapeutą, leczy i otwiera wszystkie drzwi.
Jakie są warunki przyjęcia do Domu Samotnej Matki?
– Jeśli doszło do aktu przemocy domowej, ofiara musi postarać się o sądowy zakaz zbliżania się sprawcy do ofiary na określoną odległość. Sprawca nie może w żaden sposób kontaktować się z mieszkankami naszego domu, wszystkie mamy muszą być chronione prawem. Każda kandydatka odbywa wstępną rozmowę z psychologiem, bo nie ukrywajmy – one też mają problemy. Problem zwykle leży pośrodku, nie jest tak, że tylko jedna strona konfliktu ponosi całkowitą winę. Mamy przychodzą z bagażem problemów, zdarza się, że z nałogami. W takim wypadku najpierw muszą przejść przez terapię odwykową, a następnie uczęszczać regularnie na spotkania grup wsparcia. Jeśli osoba zmaga się z depresją, musi już w pierwszym tygodniu pobytu znaleźć się pod opieką psychiatry. Oczywiście, żeby zamieszkać w Domu Samotnej Matki, kobieta musi mieć dziecko albo dzieci.
Do waszego domu trafiają rodziny wielodzietne. Ile dzieci z reguły przychodzi razem z mamą?
– Ostatnio była mama z pięcioma synami, wcześniej z czwórką dzieci, trójka zdarza się bardzo często. Najwięcej zgłasza się matek z dwojgiem lub jednym dzieckiem. Ale zawsze jest w domu przynajmniej jedna mama z przynajmniej trójką dzieci.
Przemoc w rodzinie to poważny problem społeczny, nie tylko wśród Polonii. Jaki jest jego rozmiar w polonijnej społeczności?
– Zaczynaliśmy naszą działalność podczas ostatniej recesji, kryzysu gospodarczego. Ludzie nie radzili sobie w tej nowej rzeczywistości. Łatwiej jest dojść do czegoś, zaczynając od zera niż nagle wszystko stracić. W rodzinach zaostrzały się konflikty, tworzyły się frustracje, a stąd już krok do przemocy. Wiele osób nie potrafiło oprzeć się na wierze, zaufać Bogu i zaakceptować sytuacji, w której dzisiaj mam mniej, ale widzę światełko w tunelu. Niektórzy nie wytrzymali, wrócili do Polski, tam też się nie odnaleźli, wrócili z powrotem do Stanów, ale tu też było ciężko. Z bezsilności skoczyli sobie do gardeł. Problem jest poważny.
Prawie wszystkie nasze podopieczne chcą zostać, kiedy nadchodzi czas pożegnania. Po odejściu z domu jeszcze przez dwa lata kobiety mają możliwość kontynuowania terapii. Jest wyjście, ale wymaga pracy i wprowadzenia wielu zmian"
Stereotyp mówi, że przemoc powstaje tam, gdzie leje się wódka.
– Najczęściej tak właśnie jest. Ludzie szukają w alkoholu zapomnienia, ucieczki od stresu i wpadają w zamknięty krąg uzależnienia. Codziennie obserwujemy te alkoholowe tragedie, w ostatni weekend był kolejny pogrzeb Polaka, który zapił się na śmierć. Alkoholizm jest zmorą naszego społeczeństwa.
Czy jest jakieś wyjście z tej spirali alkoholizmu i przemocy? Czy dla ofiar przemocy jest nadzieja na normalne życie?
– Przez pierwszy miesiąc osoba, która znalazła schronienie w naszym domu jest w kiepskim stanie emocjonalnym. Łzy, rozpacz, poczucie winy, nie widzi światełka w tunelu. Dopiero po trzech miesiącach nasze podopieczne zaczynają podchodzić do swojej sytuacji z dystansem, a nawet z humorem. Tragedia plus czas równa się dobry humor. Na terapii mamy poznają same siebie, wracają z tych sesji zdumione zdobytą wiedzą. Prawie wszystkie chcą zostać, kiedy nadchodzi czas pożegnania. Po odejściu z domu jeszcze przez dwa lata kobiety mają możliwość kontynuowania terapii. Jest wyjście, ale wymaga pracy i wprowadzenia wielu zmian.
Załóżmy, że ten wywiad czyta kobieta, którą mąż właśnie pobił po raz pierwszy, a ona tłumaczy sobie, że to się na pewno nie powtórzy, bo przeprosił i obiecał poprawę. Czy jest coś, co Siostra chciałaby jej przekazać?
– Pierwszy raz to o jeden raz za dużo. Nikt nie ma prawa podnosić ręki na drugiego człowieka. Mamy do dyspozycji dialog, możemy rozmawiać. Jeśli dochodzi do przemocy, to znak, że jest już bardzo źle. Taka osoba powinna szukać pomocy, pójść na terapię, bo na tym jednym razie się nie skończy. Sytuacja jest szczególnie trudna, gdy agresja ma miejsce w obecności dzieci, wtedy pozycja matki w oczach dziecka gwałtownie spada. Nawet jeśli nie dochodzi do przemocy fizycznej, a psychicznej i werbalnej, dzieci bardzo cierpią. Dzieci nigdy nie powinny być świadkami kłótni i przemocy w jakiejkolwiek formie. Dialog i porozumienie może wyprowadzić rodziny z najgłębszego kryzysu.
Przemoc jest przenoszona z pokolenia na pokolenie, uczymy się jej od własnych rodziców.
– Wiele osób jako dzieci powtarza sobie “nigdy nie będę taki, jak mój ojciec”, “nie dam się traktować tak, jak moja matka”, a potem, w dorosłym życiu okazuje się, że jesteśmy dokładnie tacy jak nasi rodzice, robimy to samo. Moja własna mama nigdy nas nie uderzyła, ale bardzo dużo mówiła, prawiła nam kazania w stylu “a ja w waszym wieku...”. Moja siostra zawsze powtarzała, że jak już będzie mieć swoją rodzinę, nigdy nie będzie się tak zachowywać. Pamiętam, jak kiedyś odwiedziłam ją, jej dzieci miały wtedy kilka lat. Siedziałyśmy w pokoju i piłyśmy herbatę, gdy nagle pomiędzy dziećmi doszło do sprzeczki o jakąś zabawkę. Na to wkroczyła moja siostra używając tych samych słów i takiego samego tonu, jak nasza mama. Powielamy to, co znamy. Nie znaczy to, że nie można się zmienić, pozbyć tego balastu. Można, ale trzeba chcieć, mieć dużo dobrej woli. I czasu, bo zmiana to proces.
Tylko my możemy nauczyć nasze dzieci, żeby w przyszłości były dobrymi małżonkami i rodzicami?
– Tylko my. Niedawno zrobiłam w szkole, w której uczę, ankietę. Zapytałam dzieci, kto jest dla nich autorytetem. Tylko 10 proc. odpowiedziało, że rodzic lub rodzice. To jest rozpacz! To tragedia, kiedy nie jesteśmy wzorem dla własnych dzieci. Nie może być tak, że się dzieci pozbywamy. W przedszkolu – jak najdłużej, w szkole – w świetlicy do późna, a potem szybki, nerwowy obiad i spać. Dzieci wychowują teraz szkoły i przedszkola, rodzice są zbyt zajęci. Pamiętam chłopczyka, który powiedział, że najlepszy prezent, jaki dostał z okazji pierwszej komunii, to obecność ojca na uroczystości i przyjęciu. Ojciec wychodzi rano, a wraca kiedy on już śpi. Kochana mamo, kochany tato, marzeniem waszych dzieci jest spędzić z wami trochę czasu.
Zapraszamy całą Polonię do uczestnictwa w radiotonie na rzecz Domu Samotnej Matki. Kiedy i gdzie?
– Kupiliśmy dom, ale żeby samotne matki mogły w nim zamieszkać, niezbędny jest gruntowny remont. Organizujemy radioton – 17 i 18 marca w Radiu Deon, na falach 1080 AM. Zapraszamy wszystkich ludzi ludzi dobrej woli. Na antenie będziemy od 5.00 do 11.00, a do 14.00 można przyjść do Jezuickiego Ośrodka Milenijnego i wesprzeć nasz dom. Jesteśmy organizacją non-profit, wsparcie finansowe można odpisać od podatku. Będziemy z całego serca wdzięczni za najmniejszą nawet pomoc.
Dziękuję za rozmowę.
[email protected]