Gwiazda NBA w Europie: siedem godzin w autobusie
Josh Childress był w 2008 roku obrazem nowej generacji gwiazd National Basketball Association – generacji, która uważała, że nie musi zarabiać pieniędzy w NBA. W przypadku Childressa, który wolał trzyletni kontrakt...
- 08/03/2011 02:37 PM
Josh Childress był w 2008 roku obrazem nowej generacji gwiazd National Basketball Association – generacji, która uważała, że nie musi zarabiać pieniędzy w NBA. W przypadku Childressa, który wolał trzyletni, warty 20 mln dol. kontrakt z greckim Olympiakosem niż grę w Atlancie Hawks, gdzie zarobiłby mniej, te trzy lata wcale nie były mlekiem i miodem płynące jak wydaje się tym, którzy podczas obecnego strajku chcą spróbować basketu w europejskim wydaniu. W rozmowie z Rickiem Bucherem, Childress przestrzega kolegów przed tym krokiem...
„Nie zrobiłbym tego jeszcze raz i nie wiem, dlaczego inni chcą to zrobić. Rozumiem, że chłopaki chcą grać, ale to ma sens tylko wtedy jak jesteś grającym w NBA koszykarzem, który wraca do swojego kraju. Amerykanin z gwarantowanym kontraktem nie ma tam czego szukać” – zaczyna Childress. Childress, który podpisał w minionym sezonie pięcioletni, warty 33-miliony dolarów kontrakt z klubem Marcina Gortata, Phoenix Suns nigdy nie zaryzykuje tych milionów, bo stawka jest zbyt wysoka. Dziennikarz ESPN przypomina, iż jest olbrzymia różnica dla klubów NBA, gdzie ich zawodnik odniesie kontuzję – jeśli jest to gdzieś w Stanach, podczas niewinnego meczu kilku kumpli, kontrakty są nienaruszalne. Ale jeśli kontuzja zostanie odniesiona w trakcie gry w innym klubie, zespoły National Basketball Association mają dziesiątki sposobów, by rozwiązać kontrakt.
Przed grą w ligach europejskich przestrzegają swoich graczy nawet ci, którzy mają najwięcej do zyskania – ich agenci, którzy dostają swoją „działkę” od każdego zarobionego dolara. Zwracając uwagę na fakt, że poza Turcją, nie dotkniętą kryzysem ekonomicznym Unii, nie ma co liczyć na to, że klub z innego kraju będzię w stanie zaoferować 200 tysięcy miesięcznie, tak jak to uczynił Besiktas dla Derona Williamsa. Na pewno nie będzie to upadająca Grecja, o której Childress ma sporo do opowiedzenia. Joshowi nie chodzi tylko o to, w jaki sposób gracze są postrzegani i jak wielkie są różnicę w życiu codziennym zawodnika (a te są olbrzymie), ale o olbrzymie ryzyko, które podejmie każdy, kto się na taki krok zdecyduje. Ta codzienność, nie jest jednak bez znaczenia: „Grałem w jednym z największych klubów w Europie, ale i tak mieliśmy sześcio-siedmiogodzinne dojazdy autobusem, rzadko mieszkaliśmy w najlepszych hotelach i w 9. przypadkach na 10. podróżowalismy razem z innymi pasażerami w samolotowej klasie ekonomicznej” - mówi Childress. „Do tego nie wszystkich trenerów interesuje w jakiej jesteś formie fizycznej. Wszystko jest w bardziej wojskowym stylu. Nie ma czegoś takiego, że możesz być zmęczony. Jestem ciekaw, jak zareagują organizmy tych, którzy spróbują...”
Nie wiemy ilu z koszykarzy NBA posłuchało Childressa. Jedna z największych gwiazd NBA Kobe Bryant z Los Angeles Lakers zdementował jakoby był bliski kontraktu z Besiktasem – wbrew temu co twierdzi trener tureckiej drużyny, Ergin Ataman. Inny z wielkich, LeBron James powiedział, że „gra poza USA zupełnie go nie interesuje”.
Przemek Garczarczyk
Reklama