Rejs 1223 linii American Airlines z meksykańskiego kurortu Cancun na nowojorskie lotnisko JFK miał być jednym z tysięcy międzynarodowych lotów przyjmowanych codziennie przez amerykańskie porty lotnicze. Jakież było zdziwienie pasażerów, gdy służby lotniskowe poprowadziły ich wprost do taśmy bagażowej dla pasażerów połączeń krajowych. Bez żadnej kontroli imigracyjnej ani celnej. Był to już drugi taki incydent w ciągu minionych dwóch miesięcy.
Skontroluj się sam
„To kompletny absurd. Z tego samolotu mógł wyjść praktycznie każdy i pojechać w miasto. To mogli być terroryści, siepacze El Chapo, dosłownie każdy” – mówił jeden z pasażerów lotu 1223 z 18 stycznia. Kiedy zwrócił się do agenta Transportation Security Administration w tej sprawie, ten kompletnie nie przejął się problemem. „Pytałem, co się tak naprawdę stało i co powinienem zrobić. Usłyszałem, że wszystko jest w porządku” – zwierzał się podróżny. Dopiero w kilka godzin później pracownicy American Airlines zaczęli poszukiwać pasażerów i namawiać ich do powrotu na lotnisko i dopełnienia formalności. Do wszystkich pasażerów rozesłano e-maile, przypominając, że obowiązkiem każdego podróżnego jest przejście przez kontrolę imigracyjną i celną w momencie wjazdu do USA. Nie wiadomo, ile osób zastosowało się do tego zalecenia.
Kiedy już wszyscy rozjechali się do domów, zaczęło się szukanie winnych. Anthony Bucci, rzecznik US Customs and Border Protection (CBP), czyli imigracyjnej straży granicznej, obciążył odpowiedzialnością linie lotnicze. Jego zdaniem z powodu błędu American Airlines pasażerów niechcący skierowano do wyjścia dla pasażerów korzystających z połączeń wewnętrznych. „Służby imigracyjne, personel odpowiedzialny za bezpieczeństwo Terminalu 8 oraz władze portu lotniczego prowadzą śledztwo w tej sprawie i wprowadzą procedury, które pomogą zapobiec powtórzeniu się podobnych incydentów w przyszłości” – deklaruje Bucci.
Równo z dżihadystami
American Airlines przyznały się do winy. Ale nie była to jedyna tego rodzaju wpadka. W listopadzie pasażerów innego lotu, także z Cancun, również nie przepuszczono przez kontrole. Było to zaledwie w kilka dni po tym, jak dżihadyści z IS opublikowali w internecie nagranie wideo z groźbami przeprowadzenia ataku na Nowy Jork.
To nie jedyne przypadki naruszenia bezpieczeństwa na JFK. 13 grudnia dostrzeżono w pobliżu pasa startowego niezidentyfikowanego mężczyznę nieposiadającego identyfikatora. Zagadnięty przez pracownika Lufthansy kazał mu się zamknąć i zniknął. W kwietniu ub.r. mężczyzna z Harlemu zostawił na lotnisku ukradzioną furgonetkę i z okrzykiem „Będę sławny!” przebiegł przez bramki bezpieczeństwa TSA i prawie dobiegł do jednego z samolotów.
Wszystko wskazuje na to, że o ile Amerykanie prześwietlą na wszystkie strony wpuszczanych w swoje granice uchodźców, system kontroli wjeżdżających i wyjeżdżających nadal pozostanie dziurawy"
Naciąganie wizy
Zwolennicy zaostrzenia walki z terroryzmem zyskali tym samym jeszcze jeden argument za uszczelnieniem granic. Wszystko wskazuje na to, że o ile Amerykanie prześwietlą na wszystkie strony wpuszczanych w swoje granice uchodźców, system kontroli wjeżdżających i wyjeżdżających nadal pozostanie dziurawy. Incydenty na lotniskach pokazują, jak trudnym zadaniem jest uszczelnienie własnych granic. I nie chodzi tu o tych, którzy usiłują się dostać do USA z Meksyku i Kanady, doświadczając często prawdziwej drogi przez mękę. To najczęściej biedni ludzie szukający w Ameryce szansy na lepsze życie. Problemem mogą okazać się ci, którzy do Stanów wjechali zupełnie legalnie. Według danych Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego tylko w ubiegłym roku budżetowym aż 482 781 cudzoziemców pozostało w USA po wygaśnięciu wizy. Władze zastrzegają przy tym, że to są dane niekompletne, bo to pierwszy tego rodzaju raport, gdyż mimo obowiązującego od 1997 roku prawa nie udało się stworzyć mechanizmów pozwalających na dokładne kontrolowanie, co robią wpuszczani do USA cudzoziemcy. (Z tej luki doskonale zdają sobie sprawę także Polacy, którzy zdecydowali się na życie w Stanach bez papierów.)
Władze zasłaniają się argumentem, że osoby pozostające po wygaśnięciu wizy stanowiły zaledwie 1,07 proc. spośród wszystkich 45 milionów cudzoziemców, którzy legalnie przekroczyli granicę Stanów Zjednoczonych. Nie zmienia to jednak faktu, że prawie pół miliona ludzi corocznie wsiąka w Amerykę. To sprawia, że aż 40 proc. spośród wszystkich nielegalnych imigrantów to osoby, które dostały się do USA zupełnie legalnie. Właśnie z tej grupy wywodziło się kilku zamachowców z 11 września 2001 roku.
Kto stąd wyjechał?
Jednym z podstawowych problemów, jakie mają służby imigracyjne, jest brak szczelnego systemu kontroli osób opuszczających USA. O ile dzięki procesowi ubiegania się o wizę, a także obowiązkowej rejestracji osób korzystających z ruchu bezwizowego i pobierania od wszystkich danych biometrycznych, Amerykanie wiedzą mniej więcej, kto do nich przyjeżdża, z wyjazdem jest dużo gorzej. US Customs and Border Protection nie ma możliwości pobrania odcisków palców lub skanowania tęczówek od wszystkich cudzoziemców opuszczających USA. To uniemożliwia dokładne oszacowanie liczby tych, którzy z USA wyjechali i tych, którzy pozostali po wygaśnięciu prawa do legalnego pobytu. Nie wiadomo nawet, czy i kiedy wprowadzenie takiego systemu w ogóle okaże się możliwe. Wynika to z samej architektury amerykańskich portów lotniczych.
Na wielu zagranicznych lotniskach strefy dla zagranicznych i wewnętrznych lotów są wyraźnie rozdzielenie. W USA wszystkie odlatujące i przylatujące samoloty korzystają z tych samych terminali. To przecież było przyczyną dwóch pomyłek American Airlines przy lotach z Cancun – ktoś po prostu otworzył przed przyjezdnymi nie te drzwi, co trzeba. To także utrudnia wprowadzenie przez CBP punktów kontrolnych dla wyjeżdżających. Na razie możliwe są tylko programy pilotażowe. Pierwszy z nich – właśnie na lotnisku Kennedy’ego wykorzystuje program pozwalający na rozpoznanie rysów twarzy wyjeżdżającego. Z kolei na 10 innych lotniskach funkcjonariusze CBP kontrolują podróżnych już w rękawach przed wejściem na pokład za pośrednictwem urządzeń przenośnych. Trudno sobie jednak wyobrazić, aby amerykańskie władze zarządziły dokładne kontrole wszystkich wyjeżdżających. Do tego trzeba by było przebudować amerykańskie lotniska. Trudno znaleźć chętnego, który sfinansowałby taką inwestycję.
Jolanta Telega
[email protected]