6 lutego odbędzie się 66. Bal Związku Lekarzy Polskich w Chicago. To jedna z najbardziej prestiżowych imprez karnawałowych w Wietrznym Mieście. O jej historii, beneficjentach i gościach honorowych rozmawiamy z prezes ZLP dr Kornelią Król.
Karnawałowe bale lekarzy w Polsce czy na Starym Kontynencie to stosunkowo młoda inicjatywa, na przykład Bal Europejski liczy dopiero 20 lat. Na tym tle bal ZLP to prawdziwy fenomen.
Kornelia Król: To faktycznie ewenement, ale proszę zwrócić uwagę na to, że ZLP powstał już w 1946 r. W tamtym czasie głównym celem była pomoc dla polskich lekarzy uchodźców, przybyłych do Illinois po II wojnie światowej. Organizacja pomagała im odnaleźć się w nowym środowisku – w wielu przypadkach wspierając materialnie – a z czasem zdobyć amerykańskie licencje oraz pracę. Sam bal był wówczas spotkaniem towarzyskim służącym integracji środowiska.
Kto wpadł na pomysł organizowania bali?
– Bale, jak i wiele innych akcji charytatywnych, zapoczątkował dr Aleksander Rytel, który funkcję prezesa piastował przez niemal 20 lat. Ale bale w takiej postaci, jaką mamy dzisiaj, są dziełem pierwszej kobiety prezesa ZLP – dr Barbary Ronikier. To ona dodała im prestiżu i splendoru, wprowadzając tradycję organizowania ich w pięknych wnętrzach hotelu Ritz-Carlton. I od tamtego czasu tradycja jest kontynuowana.
Czy w przeszłości organizatorom przyświecały inne cele niż obecnie?
– Tak jak wspomniałam, pierwsze bale służyły integracji środowiska. Od 1951 r., kiedy to ZLP został zarejestrowany jako organizacja niedochodowa, zaczęto zbierać pieniądze – w tym i podczas bali – na różne cele, które zmieniały się w zależności od potrzeb. W ostatnich czasach większa część dochodu jest przeznaczana na Fundusz Akademicki dla studentów medycyny, weterynarii i stomatologii, którzy studiują albo w Chicago i jego okolicach, albo w Polsce. Warunkiem jest polskie pochodzenie.
Jakiego rzędu kwoty trafiają po jednym balu na konto wspomnianego funduszu?
– Zależy to w dużej mierze od liczby studentów, którzy złożą stosowne wnioski. Każdego roku stypendia z Funduszu Akademickiego, w wysokości od 1000 do 3000 dolarów każde, otrzymuje 10–15 studentów.
Część dochodu z balu jest przekazywana jakiejś organizacji polonijnej. Kto i według jakiego klucza decyduje o tym, do kogo trafią pieniądze?
– Decyzja jest podejmowana na zebraniu zarządu. Propozycje zgłaszają członkowie, po czym przeprowadzone zostaje głosowanie. Muszą to być organizacje, które w jakiś konkretny sposób przysłużyły się Polonii. W ubiegłych latach były to między innymi Związek Harcerstwa Polskiego, Dar Serca i Muzeum Polskie.
Kto w tym roku jest szczęśliwym beneficjentem?
– Wybraliśmy jednomyślnie Orkiestrę Symfoniczną Paderewskiego (PaSO), której od początku istnienia przyświecają szlachetne cele. Mimo problemów finansowych, w ramach Akademii Muzyki prowadzi działalność edukacyjną młodych ludzi, nie mówiąc o organizowaniu profesjonalnych produkcji na bardzo wysokim poziomie. Na ich działalności korzysta nie tylko Polonia amerykańska, ale wszyscy mieszkańcy Wietrznego Miasta i okolic. Ostatnio podjęli się ogromnego wyzwania – zamierzają wystawić w Lyric Opera, czyli na jednej z najbardziej prestiżowych scen muzycznych w Stanach Zjednoczonych, „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki. Koszt produkcji jest olbrzymi, co najmniej pół miliona dolarów.
Ozdobą Balu ZLP w Chicago są goście honorowi. Kiedy zapadła decyzja, by zapraszać wybitne osobowości i je nagradzać, bo przecież nie od początku działalności związku tak było?
– Honorowanie takich osób mamy udokumentowane od 1995 roku.
Czy istnieje jakaś procedura, zgodnie z którą dobierane są takie osoby?
– Nie ma specjalnego klucza. Podobnie jak w przypadku organizacji polonijnych, tak i w tym decyduje – przez głosowanie – zarząd. Jedynymi wymaganiami są polskie pochodzenie i wybitne zasługi w amerykańskim środowisku.
Gdyby miała Pani wymienić trzech gości honorowych, którzy ze względu na swoje osiągnięcia zaliczani są do ścisłej światowej czołówki, kto by to był?
– Na pewno byłaby to dr Maria Siemionow, gość honorowy naszego balu w 2011 r. To chirurg i transplantolog, która w grudniu 2008 r. dokonała pierwszej w Stanach Zjednoczonych udanej operacji przeszczepienia twarzy (był to czwarty tego typu zabieg na świecie, ale pierwszy, w którym odtworzono całą twarz człowieka). Wtedy jeszcze była pracownikiem Cleveland Clinic. Obecnie pracuje na Uniwersytecie Illinois. W takiej trójce musi znaleźć się prof. Krzysztof Matyjaszewski (ubiegłoroczny gość honorowy Balu ZLP w Chicago), światowej sławy chemik, specjalizujący się w technologii polimerów. Pracuje w Carnegie Mellon w Pittsburgu i Centrum Badań Molekularnych i Makromolekularnych PAN w Łodzi. Był wiele razy wymieniany w gronie kandydatów do Nagrody Nobla. W tym zacnym gronie umieściłabym także tegorocznego gościa honorowego Alexa Storożyńskiego – prezesa zarządu Fundacji Kościuszkowskiej i wielokrotnie nagradzanego dziennikarza i autora („Kościuszko. Książę chłopów”). To są osoby wielkiego formatu.
Poza dziennikarzem Alexem Storożyńskim w tym roku ZLP w Chicago postanowił uhonorować kilka osób związanych z medycyną. Czy to nowa tradycja?
– W 2011 r. prof. Ewa Radwańska wpadła na pomysł, żeby nadawać tytuł honorowego członka ZLP w Chicago wybitnym polskim lekarzom spoza Wietrznego Miasta, również tym z Polski, którzy zasłużyli się dla współpracy z ZLP czy Polonią. Są to przeważnie lekarze z dużym dorobkiem naukowym, nauczyciele akademiccy i profesorowie. W czasie, gdy gość honorowy jest jeden, członków honorowych ZLP może być kilku. W tym roku mamy ich sześciu. Są to: prof. Jarosław Maciejewski – dyrektor hematologii onkologicznej w Cleveland Clinic; prof. George Król – kierownik neuroradiologii w Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku; prof. Andrzej Matyja – kierownik oddziału chirurgii ogólnej i onkologicznej w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego; prof. Małgorzata Szczerbo-Trojanowska – dyrektor radiologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie; prof. Piotr Witkowski – dyrektor programu przeszczepów komórek trzustki z University of Chicago i prof. Andrzej Jakubowiak – dyrektor programu szpiczaka na University of Chicago. W sumie honorowe członkostwo przyznaliśmy do tej pory 22 osobom z sześciu krajów.
Uważam, że inicjatywa ta jest strzałem w dziesiątkę. Przede wszystkim daje możliwość pokazania innym, jak wielu mamy na świecie wybitnych lekarzy. Mnie osobiście najbardziej cieszy fakt, że osoby uhonorowane cenią sobie to wyróżnienie do tego stopnia, że zaczynają identyfikować się z naszym środowiskiem. Świadczy o tym choćby to, że wielu dobrowolnie płaci składki, mimo że tego od nich nie wymagamy.
Jednym z ważniejszych komponentów Balu ZLP w Chicago, podobnie jak każdego wielkiego balu, jest dobra zabawa na parkiecie. Jaką muzykę proponujecie państwo w tym roku?
– Na część rozrywkową złożą się tradycyjnie trzy elementy. Otworzy ją walc i polonez, do których to tańców w tym roku gości poprowadzi zespół Polonia. Następnie wystąpi gwiazda wieczoru – grupa Bonney M. Potem goście zostaną zaproszeni na parkiet. Do tańca grać będzie amerykański zespół Green Light.
Warto wziąć udział w waszym balu?
– Jest kilka powodów. Po pierwsze kupując bilet czy biorąc udział w aukcji, każdy uczestnik może poczuć, że robi coś wartościowego. Po drugie – ma możliwość poznania ludzi wielkiej klasy i obcowania z nimi. Po trzecie – może naprawdę dobrze się zabawić, a na koniec powiedzieć, że wziął udział w balu z prawdziwego zdarzenia.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Dorota Feluś
Reklama