Na tydzień przed startem prezydenckich prawyborów socjalista Bernie Sanders dogania w sondażach Hillary Clinton w stanie Iowa, a w New Hampshire ma nad nią sporą przewagę. Ale "Berniemania" lewicowego elektoratu nie wystarczy, by zdobyć nominację Demokratów.
"Uwielbiam go, bo jest uczciwy i nie stoją za nim duże pieniądze. On naprawdę chce pomóc ludziom" - powiedziała PAP 17-letnia Julia, która po to, by posłuchać przemówienia Sandersa, przyjechała z chłopakiem do Nashua, drugiego co do wielkości miasta w New Hampshire, z sąsiedniego stanu Massachusetts. "Podoba mi się (proponowana przez niego) reforma podatków i propozycja zwiększenia programów opieki społecznej. Lubię socjalistycznych kandydatów" - zdradziła z kolei 16-letnia Aasha. Problem w tym, że obie - jak wielu "fanów Berniego" - są za młode, by głosować w tegorocznych wyborach.
74-letni senator z Vermont okazał się - obok miliardera Donalda Trumpa - największą niespodzianką pierwszej fazy wyborów prezydenckich w USA. Obaj, choć mają skrajnie różne programy, krytykują "partyjny establishment" w Waszyngtonie i obiecują "przywrócić Ameryce wielkość". Na mityngi wyborcze Sandersa przychodzą tłumy najbardziej lewicowego elektoratu Demokratów. To głównie osoby białe oraz młodzi. Swą pasją przypominają nieco wyborców, którzy osiem lat temu poprowadzili do zwycięstwa obecnego prezydenta Baracka Obamę.
Także na spotkaniu w Nashua co najmniej połowę słuchaczy stanowiły nastolatki i studencka młodzież. Wiwatowali, gdy Sanders, nie szczędząc głosu, wykrzykiwał swe wyborcze obietnice: gospodarka, "która działa dla klasy pracującej, a nie dla 1 proc. najbogatszych", podniesienie pensji minimalnej do 15 dolarów za godzinę, regulacja Wall Street, powszechna służba zdrowia na wzór europejski, darmowe studia czy "najlepszy na świecie" system opieki dla dzieci w wieku przedszkolnym.
"To wszystko się uda, ale potrzebujemy politycznej rewolucji. Nasz rząd musi należeć do nas wszystkich, a nie do 1 proc. najbogatszych" - apelował Sanders, podkreślając, że w przeciwieństwie do swej głównej rywalki, byłej sekretarz stanu Hillary Clinton, jego kampanii wyborczej nie finansują milionerzy, ale "zwykli Amerykanie" wpłacający skromne datki.
Wiele jego postulatów brzmi znajomo. W 2008 roku Obama też zapowiadał reformę finansowania kampanii wyborczych, by ograniczyć wpływy najbogatszych na politykę. Nie udało mu się to, bo Sąd Najwyższy orzekł w 2010 roku, że ograniczenia byłyby niezgodne z konstytucją, a zdominowany przez Republikanów Kongres zablokował wiele innych obiecywanych przez niego reform, np. podniesienie pensji minimalnej.
Różnica między Sandersem a Obamą, który osiem lat temu pokonał Clinton w procesie nominacji, jest taka, że poza najbardziej lewicowym elektoratem Obamę masowo poparli Afroamerykanie i Latynosi. Tymczasem teraz, jak wskazują sondaże, wyborcy ci stoją za Clinton. Wśród zwolenników Sandersa w Nashua przedstawicieli mniejszości można było policzyć na palcach jednej ręki.
W ogólnonarodowych sondażach była Pierwsza Dama ma nad Sandersem ogromną przewagę, wynoszącą ponad 20 punktów procentowych. Jednak w USA ostatecznie liczy się wynik w poszczególnych stanach. W Iowa, które 1 lutego rozpoczyna proces prawyborów, Clinton wyprzedza Sandersa zaledwie czterema punktami procentowymi, a w New Hampshire, które zagłosuje jako drugie 9 lutego, Sanders ma nad nią nawet kilkunastoprocentową przewagę. Dlatego w mediach pojawiły się opinie, że Clinton powinna "zacząć panikować" i przejść do ofensywy.
Eksperci analizujący kampanie prezydenckie i demografię wyborców są innego zdania. Oceniają, że Clinton pozostanie faworytką wyścigu o nominację Demokratów, nawet jeśli Sanders wygra w Iowa i New Hampshire. Po pierwsze, oba te stany są bardzo małe i zwycięstwo w nich daje niewielką liczbę delegatów, którzy wyłonią latem nominowanego. Po drugie w obu tych dość konserwatywnych stanach najliczniejszą grupę Demokratów stanowią biali i lewicowi wyborcy, duża popularność Sandersa nie jest więc zaskoczeniem.
"Jest już tylko jeden stan, gdzie białych i określających się jako lewica Demokratów jest więcej niż w Iowa i New Hampshire: to Vermont (czyli stan Sandersa, równie niewielki - PAP)" - ocenia "Cook Political Report". Ten niezależny i cieszący się dużym prestiżem portal, który od lat analizuje wybory do Białego Domu i Kongresu, oszacował że 98 proc. z ok. 4 tys. delegatów, którzy wezmą udział w konwencji Demokratów, pochodzić będzie ze stanów, w których biali, lewicowi Demokraci mają słabszą pozycję. Poza tym Clinton zdobyła przewagę nad Sandersem jeszcze zanim prawybory w ogóle się rozpoczęły. Poparcie dla niej zadeklarowała bowiem większość z ponad 400 tzw. superdelegatów, czyli prominentnych Demokratów, którzy wezmą udział w konwencji bez względu na wyniki w stanowych prawyborach.
"Innymi słowy wygrana Sandersa w Iowa i New Hampshire będzie w pełni spójna ze scenariuszem, że zostanie on pokonany przez Clinton w skali całego kraju" - podsumowuje "Cook Political Report".
Clinton wydaje się spokojna o swą pozycję, bo na razie atakuje Sandersa dość delikatnie. Dla ekspertów jest jasne, że nie może zrazić do siebie elektoratu senatora, bo wie, że będzie go potrzebować w ogólnonarodowych wyborach. Z drugiej strony fakt, że Sanders niespodziewanie wyrósł na poważnego rywala, zmusił ją do zajęcia bardziej klarownego stanowiska w wielu ważnych dla lewicowego elektoratu sprawach.
"Sanders już zmienił Hillary na lepszą" - oceniła w rozmowie z PAP Michelle Russell, mama Aashy, dziewczyny zbyt młodej, by głosować w wyborach. Ujawniła, że w prawyborach poprze Sandersa, ale jeśli to Clinton zdobędzie nominację, to "bez najmniejszego wahania" odda na nią głos, bo najważniejsze - podkreśliła - to powstrzymać "tych szalonych Republikanów" przed zajęciem Białego Domu.
Z Nashua Inga Czerny (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama