Rząd Prawa i Sprawiedliwości, paradoksalnie, może teraz robić, co chce, bo znalazł się poza medialną krytyką. Kto śledzi krajowe media, może się, czytając te słowa, oblać kawą – PiS poza krytyką? Przecież tam dzień w dzień, godzina po godzinie, numer po numerze, nic nie ma innego, tylko stale jazda po PiS i po prezydencie, cokolwiek zrobią, czy nie zrobią, wrzask w najwyższych regestrach, że to faszyzm, stan wyjątkowy, koniec demokracji, państwo wyznaniowe, zaraz będą pukać o szóstej rano i zamykać za nieobecność na niedzielnej mszy.
Owszem, tak to dokładnie wygląda – i dlatego właśnie użyłem słowa „paradoksalnie”. Medialna bezkarność PiS ma dokładnie odwrotny charakter niż wieloletnia medialna bezkarność PO. PO robiła, co chciała, bo życzliwe do granic lizusostwa media i tak zawsze to tachlowały, usprawiedliwiały najbardziej nawet karkołomnymi logicznymi zawijasami, odwracały kota ogonem. Z PiS jest odwrotnie, te same media zawsze przypisują mu złe intencje, straszą i rwą szaty – ale efekt daje to analogiczny. Do pewnego momentu działało, ale w końcu działać przestało, mało, obróciło się przeciwko tym, którzy tę propagandę uprawiają.
A oni tego nie zauważyli. Nie zastanowili się, że jeśli użyli wszystkich możliwych oskarżeń, i mimo to PiS wygrał samodzielną większość w Sejmie, to widocznie naród już w te oskarżenia nie wierzy – względnie, perspektywa „państwa wyznaniowego” mu nie przeszkadza. Po wyborach – apiać to samo. Cokolwiek zrobi Duda – faszyzm, państwo wyznaniowe, zniszczą demokrację, zrujnują nasze stosunki z Europą. Cokolwiek zapowie Szydło czy Kaczyński – faszyzm, zniszczą, zrujnują…
Skoro się od lat wrzeszczy ze wszystkich sił, to już nie można wrzeszczeć głośniej. Polacy przyzwyczaili się, że ten wrzask niczego nie wyraża, poza porąbaniem wrzeszczącego, które jest jego własnym problemem.
A jak tak – to nowa ekipa może się zupełnie, przepraszam za słowo, nie obcyndalać. Może jeszcze rządowe nominacje dla trzech najbardziej znienawidzonych przez media działaczy wzbudzały u niektórych obawę, ale ich efekt był taki, że w sondażach popularność PiS jeszcze bardziej wzrosła – w ostatnim do 26 proc. przewagi nad pokonaną i jojczącą PO. Myślę, i tak samo ocenia to większość socjologów, że ułaskawienie Mariusza Kamińskiego, szybką wymianę szefów służb, uniemożliwienie objęcia funkcji sędziom Trybunału Konstytucyjnego, których rzutem na taśmę, specjalną ustawą, próbowała zasadzić PiS-owi przegrana koalicja – wszystko to tylko korzystną dla PiS tendencję wzmocni.
Rzecz nie tylko w tym, że erupcja histerii i darcia szat po każdym z tych posunięć już się wszystkim przejadła i Polacy albo opinie „autorytetów” czniają, albo ich one serdecznie śmieszą. Rzecz w tym, że posunięcia te większość Polaków cieszą, a wściekłość elit tylko ich upewnia, że ta radość jest uzasadniona.
Mówiąc krótko, PiS zbiera sondażową premię za zdecydowanie, za działanie, za, mówiąc potocznym językiem, nieopierdzielanie się. Obiecał, że będzie robić porządki – no i robi! Mianował do MON, służb i aparatu sprawiedliwości facetów, przed którymi tam wszyscy trzęsą zdobnymi w lampasy portkami. Pokazał sędziom, którzy taśmowo uniewinniają aferzystów i mafiosów, a skazali tylko tego, który ich ścigał, że jest ktoś ponad ich korporacyjnymi układami. I dobrze!
Oczywiście nastroje opinii publicznej podlegają falowaniu i w którymś momencie może się ona zaniepokoić – ale zaraz, czy ci faceci robiący porządki aby nie przesadzają? To się właśnie zdarzyło w roku 2007. Ale teraz chyba się nie powtórzy, bo PiS wyraźnie wyciągnął wnioski i załatwia sprawy uderzeniami punktowymi, jednocześnie uspokajając, że żadnej zemsty nie będzie. I to jest taktyka, cokolwiek tam kto o niej sądzi, bardzo skuteczna.
Rafał A. Ziemkiewicz
Na zdjęciu: Jarosław Kaczyński i Beata Szydło fot.Radek Pietruszka/EPA
Reklama