Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 02:19
Reklama KD Market

W Sądzie Najwyższym nadzieja



To był cios dla kilku milionów ludzi czekających od miesięcy na namiastkę normalnego życia w Stanach Zjednoczonych. Federalny Sąd Apelacyjny 5. Dystryktu utrzymał w mocy decyzję blokującą wejście w życie dwóch rozporządzeń wykonawczych Baracka Obamy w sprawie masowego zawieszania deportacji.

Obietnica dla zasymilowanych

Deferred Action for Parents of Americans and Lawful Permanent Residents (DAPA) oraz rozszerzona wersja Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA II) dawały szanse milionom nielegalnych imigrantów, posiadającym trwałe związki ze Stanami Zjednoczonymi, szansę na pozostanie w USA i podjęcie legalnej pracy. Nie była to jednak pełna legalizacja pobytu – programy zakładały jedynie odroczenie procedur deportacyjnych. Program DAPA oferował rodzicom dzieci będących obywatelami USA lub rodzicom dzieci posiadających zielone karty trzyletnie prawo do pracy, legalny numer Social Security i możliwość starania się o prawo jazdy. Oczywiście pod warunkiem niekaralności i nieprzerwanego pobytu w USA od kilku lat. Z kolei DACA II miał być rozszerzeniem pierwszego programu DACA z 2012 roku, z którego mogli korzystać młodzi ludzie, których przywieziono do USA jako małe dzieci. W nowej wersji program znosił pewne limity wiekowe i wydłużał okres zezwolenia na pracę z dwóch do trzech lat. Oba programy miały więc objąć osoby dobrze już zasymilowane z Ameryką.

Od instancji do instancji

„Departament nie zgadza się z orzeczeniem sądu Piątego Dystryktu i będzie się domagał rozpatrzenia sprawy przez Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych” – powiedział rzecznik Departamentu Sprawiedliwości Patrick Rodenbush i przypomniał, że programy DACA II i DAPA mają na celu stworzenie mechanizmów, które pozwolą na zachowanie priorytetów deportacyjnych – w pierwszej kolejności powinni być usuwani najpoważniejsi przestępcy, a nie osoby związane już z USA, wychowujące do tego amerykańskie dzieci.

DACA II i DAPA (oryginalny DACA z 2012 roku pozostaje nadal w mocy) zostały zaskarżone przez 26 stanów USA, które twierdziły, że rozporządzenia administracyjne Obamy i utworzone w ich wyniku programy nie są zgodne z konstytucją. Żadne z tych rozporządzeń nie weszło w pełni w życie. W lutym sąd pierwszej instancji zablokował tymczasowo, a potem permanentnie i DACA II, i DAPA, także administracja nie zdążyła nawet zebrać podań od imigrantów. Pozew wniesiono w Teksasie, tak aby zwiększyć szanse na znalezienie konserwatywnie nastawionego składu sędziowskiego. Sąd apelacyjny w (także konserwatywnym) Nowym Orleanie podzielił argumenty niższej instancji, że wcielenie w życie obu programów naraziłoby poszczególne stany na dodatkowe koszty. Trzyosobowe gremium podjęło decyzję stosunkiem głosów 2:1. Sędzia Jerry Smith argumentował, że na przykład stan Teksas subsydiuje wydawanie praw jazdy, dopłacając do każdego dokumentu 130,89 dol. z kieszeni podatnika. Tyle też traciłby na każdej osobie korzystającej z DAPA.

Autorka opinii mniejszości sędzia Carolyn Dineen King oskarżyła dodatkowo swoich kolegów o karygodne zwlekanie z ogłoszeniem decyzji sądu. A czas odgrywa tu także kluczową rolę. „Dla tego opóźnienia trudno znaleźć usprawiedliwienie” – napisała sędzia King. Przeciwko decyzji sądu apelacyjnego protestują też organizacje walczące o prawa imigrantów i Latynosi. Tom Jawetz, wiceprezes ds. polityki imigracyjnej w Center for American Progress, nie zawahał się określić werdyktu jako „umotywowanego politycznie”.

Czynnik czasu

Zapowiadając zaskarżenie decyzji sądu apelacyjnego do Sądu Najwyższego, Departament Sprawiedliwości nie podał co prawda, kiedy dojdzie do złożenia wniosku, ale wiadomo, że będzie się spieszył. Jeśli chce, aby Sąd Najwyższy rozpatrzył sprawę przed końcem kadencji Baracka Obamy, będzie musiał się spieszyć. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że zespół 9 najważniejszych w kraju sędziów w ogóle zdecyduje się na wzięcie sprawy do rozpatrzenia. Nie ma bowiem takiego obowiązku.

Oficjalnie administracja Obamy wciąż prezentuje urzędowy optymizm. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest zapewnia, że Sąd Najwyższy przyzna rację Barackowi Obamie i uzna, że oba dekrety są zgodne z konstytucją. „Wierzymy w siłę argumentów prawnych” – zapewnia, dodając, że administracja nie rezygnuje z dotychczasowych priorytetów: w pierwszej kolejności z USA mają być wyrzucani poważni przestępcy, osoby stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego oraz złapane ostatnio na przekraczaniu granicy. Earnest nie wspomniał jednak, że samo zablokowanie DACA II i DAPA wiązało się ze sporymi kosztami. Rząd federalny zaczął już zatrudniać 3100 nowych pracowników, którzy mieli obsługiwać nowe imigracyjne programy. W Arlington pod Waszyngtonem wynajęto już za 7,8 miliona dolarów rocznie 11-kondygnacyjny budynek, który miał pomieścić dodatkowych pracowników.

W obronie straconej sprawy?

Na razie zwolennicy DACA II i DAPA przygotowują nocne czuwania, konferencje prasowe i inne formy protestu w okolicach 20 listopada. Tego dnia przypada bowiem pierwsza rocznica ogłoszenia przez Baracka Obamę rozporządzeń wykonawczych w sprawie zawieszenia deportacji. „Trudno przecenić znaczenie tych programów. To 2–3 lata ‘okna czasowego’, w którym ludzie nie musieliby żyć i pracować w cieniu” – mówi Tara Raghuveer, jedna z dyrektorów National Partnership for New Americans z Chicago, koalicji 37 organizacji, koordynującej nadchodzące protesty. Obrońcy praw imigrantów przypominają także o zasadniczej przyczynie prezydenckiej inicjatywy, jaką jest brak woli politycznej do podjęcia debaty nad reformą imigracyjną.

Jeśli nawet Sąd Najwyższy weźmie sprawę i przyzna rację Obamie, może być za późno, aby wcielić w życie programy DACA II i DAPA. Kolejny prezydent – jeśli będzie to republikanin – na pewno nie zechce ich kontynuować i imigranci mogą znaleźć się na lodzie. Co prawda zarówno Bernie Sanders, jak i Hillary Clinton obiecują w tej sprawie złote góry, ale i oni – gdyby to kandydat demokratów wygrał wybory – będą mieli mocno pod górkę. Na razie bowiem nic nie zapowiada, aby republikanie, którzy nie chcą nawet myśleć o jakiejkolwiek formie legalizacji „nieudokumentowanych”, stracili większość w Kongresie.

Jolanta Telega

[email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama