Ma około pięćdziesiątki, ale wygląda o wiele młodziej. Jest wysoki, przystojny, dobrze ubrany. Kiedy trafia do mojego gabinetu, pierwsze co mnie uderza, to olbrzymi smutek, wręcz przerażenie w oczach, jakby zgubienie, wyraźne zamknięcie w sobie, samotność ze swoimi problemami. Zaczyna opowiadać mi swoją historię z ostatnich kilku lat, które przeżył w ciągłym strachu przed śmiertelną chorobą. Przerażenie i obseje – koszmar, który preparuje sam sobie. To hipochondria – obawa przed śmiertelnymi chorobami, lęk przed umieraniem i fizycznym cierpieniem.
Wcześniej radosny, pewny siebie, spełniony w życiu, rodzinie, pracy; wszędzie pasmo sukcesów. Zawsze starał się dbać o swoje zdrowie, robił coroczne badania, odwiedzał lekarzy przy większych objawach przeziębienia, a jeśli było to konieczne, przyjmował leki, nie roztrząsając tego jednak w kategorii tragedii czy dramatu. Z czasem jednak zaczęły pojawiać się zachowania, które zaczęły przyjmować znamiona obsesyjnego dbania o swoje zdrowie. Kiedy miał 40 lat lekarz stwierdził u niego nieznacznie podwyższone ciśnienie i minimalnie podwyższony cholesterol. Zaczął szukać na ten temat wiadomości. Wnioski, które mu się nasunęły po lekturze, to gwarancja rychłego zawału lub wylewu. Postanowił zrobić badania kardiologiczne, EKG, echo serca, test wysiłkowy, itd. Badania potwierdziły, że jego serce i cały układ krwionośny pracują doskonale. Było kilka tygodni spokoju, jednak po jakimś wysiłku fizycznym zaczęło go boleć kolano. Lekko spuchło, pojawił się obrzęk. Znowu sięgnął do internetu. Tym razem diagnoza, którą sobie postawił, brzmiała: rak kolana. Wizyty u ortopedów, specjalistyczne konsultacje i potwierdzenie, że to tylko nadwyrężenie kolana i wiązadeł. Okłady z lodu, lek przeciwzapalny i...problem zniknął. Fizyczny tak, lecz psychiczny pogłębiał się.
Kolejne wyimaginowane choroby, diagnostyka, zbędne badania, stres, nerwy. Następny problem to ból gardła i ten sam scenariusz, który doprowadził go do wyroku: nowotwór krtani. Tymczasem lekarze stwierdzili nadkwasotę żołądka powodującą podrażnienie krtani i gardła. Zmiana diety i stylu życia w kilka tygodni doprowadziła do „uzdrownienia”.
Apogeum nastąpiło przy kilkudniowym kaszlu i bólu pleców; tym razem – guz płuca. Kilka tygodni wyjętych z życiorysu. Nieprzespane noce, ataki paniki w ciągu dnia, brak energii, brak apetytu, przerażające otępienie strachem, rozpacz, depresja, obsesyjne skupienie się na sobie i swoim zdrowiu, zaniedbywanie pracy, domu, rodziny, ciągłe myślenie tylko o tym, co mu dolega. Dzień i noc to obsesja choroby i powolnej śmierci.
„Można zwariować, kiedy 80 proc. czasu pochłania myślenie o symptomach, wyszukiwaniu nowych i odkrywaniu ich w swoim ciele” – powiedział na pierwszej sesji. To jest właśnie zamknięte koło hipochondrii. Usłyszane w radiu, telewizji, czy przeczytane w gazecie informacje, że ktoś zmarł na daną chorobę powoduje przymus myślenia, że to może także mnie spotkać. Wtedy panika i strach atakują ze zdwojoną siłą. Życie hipochondryka przerodziło się w prawdziwy koszmar dla niego, jego rodziny i otoczenia.
Jak i czy można temu zapobiec, jak pomóc ludziom z tą przypadłością?
Przede wszystkim nie można dopuścić do nasilenia się obsesji. Zachowania reasekuracyjne, jak czytanie o objawach w internecie, ciągłe pytanie lekarzy lub innych ludzi, naciąganie na badania, niepotrzebne wizyty u specjalistów, unikanie przyjaciół i krewnych, którzy są chorzy – nasila tylko lęk i przerażenie. Należy zatrzymać to błędne koło.
Pierwszym krokiem jest zrozumienie na czym polega hipochondria, następnie należy dojść do źródeł, skąd się wziął lęk, czy strach przed chorobą ma podstawy w rzeczywistości. Na pewno stoją za tym specyficze wzorce myśleniowe. Do takich często należy osobiste przekonanie, że wszystkie symptomy muszą mieć medyczne wyjaśnienie lub że zdrowy jest tylko ten, kto nie czuje bólu. Często towarzyszy temu podświadome poczucie, że „należy” mi się choroba za moją lekkomyślność w przeszłości. Poza tym stres życia codziennego i nieefektywne radzenie sobie z nim, potęguje hipochondrię.
Dlatego należy zadbać o właściwą dietę, przebywać na świeżym powietrzu, regularnie ćwiczyć i wypoczywać. Bardzo istotnie jest tu także wsparcie rodziny, która nie może brać odpowiedzialności za obsesje chorego, nie może tłumaczyć unikania obowiązków domowych „chorobą”, ale wesprzeć starania hipochondryka w zmianie trybu życia, spędzać wspólnie czas, pogłębiać te same zainteresowania.
Jak każda choroba z rodziny nerwic, hipochondria jest możliwa do wyleczenia. Może to potrwać jakiś czas, ale motywacja i potęga naszego umysłu potrafią przezwyciężyć niejedną przeszkodę.
Katarzyna Pilewicz, LCPC, CADC, psycholog i psychoterapeutka licencjowana w stanie Illinois. Ukończyła Adler University w Chicago w dziedzinie psychologii klinicznej. Obecnie prowadzi badania doktoranckie w Walden University na temat wpływu psychologii pozytywnej na poprawe stanu psychiki człowieka. Członek American Psychological Association i PSI CHI. W swojej praktyce opiera się na holistycznym poglądzie o wzajemnym wpływie umysłu, ciała, i środowiska. W swojej klinice w Deerfield zajmuje się leczeniem młodzieży i dorosłych z problemami psychologicznymi pomagając w powrocie do wyższej jakości życia.
405 Lake Cook Rd., Suite 203, Deerfield
Tel.: (847) 907 1166
www. psychologicalcounselingcenter.com
email: [email protected]
fot.Unsplash/pixabay.com
Reklama