Przed nami trudny szczególnie z imigranckiego punktu widzenia weekend, kiedy po raz kolejny dojdzie do pomieszania różnych zwyczajów kulturowych. Z jednej strony będziemy musieli go przeżyć w niedosycie tradycji odwiedzenia grobów naszych bliskich pozostawionych w kraju, z drugiej – w większym lub mniejszym stopniu – będziemy zmuszeni do uczestniczenia w lokalnym zwyczaju halloweenowym. Jako rodzice – zapewne w większym.
Jako imigranci jesteśmy wystawieni na nową kulturę i zwyczaje kraju, który wybraliśmy na miejsce do życia, ale i tak na końcu pozostaje nam wolny wybór: na ile, w jakim stopniu i czy w ogóle chcemy przejmować lokalną propozycję.
Natomiast jako katolicy nie powinniśmy mieć żadnych dylematów. Kościół daje jasną wytyczną: Halloween, wywodzący się wprost i bez zakrętów z pogaństwa, przez chrześcijan, a już na pewno przez katolików, nie powinien być obchodzony.
Inną kwestią jest to, co proponuje w zamian. Papież Franciszek przed rokiem zasugerował, by święto duchów i upiorów zastąpić bezpiecznym dla dzieci świętem Holyween. W ubiegłym roku włoskie dzieciaki przebierały się za świętych i uczestniczyły w czuwaniach modlitewnych w kościołach w całym kraju. Takie zastąpienie balu przebierańców balem wszystkich świętych.
Przeciwko Halloween już w 2009 r. wypowiedział się Benedykt XVI, stwierdzając, że jest to „święto antychrześcijańskie i niebezpieczne”, „promujące kulturę śmierci” i „popychające nowe pokolenia w kierunku mentalności ezoterycznej magii, atakujące święte i duchowe wartości przez diabelskie inicjacje za pośrednictwem obrazów okultystycznych”.
Przekaz dla katolików jest więc na tyle klarowny, że nie pozostawia wielkiego marginesu do wyboru.
Tyle tylko, że w Ameryce katolicy stanowią 22 proc. społeczeństwa (dane z 2011 r.), co wprawdzie czyni ich największą grupą wyznaniową spośród wszystkich mieszkańców kraju, ale pozostałe 80 proc. społeczeństwa nie musi przestrzegać wytycznych Kościoła i może bez zahamowań przebierać się i dekorować domy, na co w tym roku 157 mln Amerykanów wyda 6,9 mld dol. (74 dol. na osobę). Trudno wierzyć, że w tej licznej grupie nie będzie katolików, także tych przybyłych z Polski.
Ale w dalszym ciągu – to się daje obronić: bo Halloween w amerykańskiej kulturze, mimo że obchodzone dopiero od początku XX wieku, zakorzeniło się w niej bardzo silnie, wpisując się w lokalny koloryt. Równie silnie, jak nasze obchody Wszystkich Świętych i Zaduszek.
Natomiast Halloween przeniesiony na polski grunt – jest uwierającą plombą kulturową. Co ciekawe, dobrowolnie importowaną z USA wraz z walentynkami i Świętem Dziękczynienia.
W tym roku jednak, jak nigdy wcześniej, sarmackie wydanie Halloween może posłużyć do zdemaskowania naszej podwójnej moralności i hipokryzji. Histeria wywołana kryzysem uchodźczym w Europie (brawurowo wykorzystana przy okazji wyborów) daje przyzwolenie na bezkarne epatowanie zapowiedziami, że migranci nawiozą nad Wisłę nie tylko choroby zakaźne, ale przed wszystkim wprowadzą nowe zwyczaje, włącznie z szariatem. Jak się jednak okazuje, nie potrzeba nam do tego imigrantów.
W sobotę przebierzemy się za co wymyślniejsze diabły, wampiry, trolle, zombie, szejków, zakonnice, kurtyzany, księży, księżniczki i kostuchy, by w niedzielę – tuż po wyjściu z mszy – wrócić do retoryki nienawiści przeciwko tym, którzy zagrażają naszej polskości.
Małgorzata Błaszczuk
fot.Jacek Turczyk/EPA
Reklama