Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 08:27
Reklama KD Market

Prawdziwy koniec ery Gierka

Napłynęły mi do głowy wspomnienia z dzieciństwa – rok 1980, późne lato, już się wtedy słyszało o strajkach w różnych częściach kraju. I nagle gruchnęło: strajk komunikacji! Ani jeden autobus, ani jeden tramwaj nie wyjechały z zajezdni, ogromne potoki ludzi sunące chodnikami, wszyscy rozgadani o tym niezwykłym wydarzeniu i o tym, że się komuna sypie.

Oczywiście mówiąc „gruchnęło”, miałem na myśli prywatne rozmowy, bo w oficjalnych mediach, wypełnionych relacjami z ważnych narad i spustów surówki, o żadnym strajku oczywiście nie padło ani słowo. Mało tego: w wieczornym „Dzienniku telewizyjnym”, po głównych informacjach – gdzie był tego dnia towarzysz I sekretarz, gdzie premier etc. – pokazano reportaż z warszawskich ulic, zachwalający nowy pomysł na usprawnienie transportu miejskiego: wprowadzenie specjalnych pasów dla autobusów (w istocie były one wymalowane już od miesięcy). Opowiadający o tej ważkiej innowacji prezenter stał na tle jednego z warszawskich rond, a za jego plecami jeździły w kółko trzy autobusy, pozorując normalny dzień jak co dzień.

Naszło mnie to wspomnienie z dzieciństwa, gdy od niechcenia oglądałem czwartkowe programy tzw. informacyjne. Poprzedniego wieczoru telewizja Republika odtworzyła na antenie taśmy z rozmów Jana Kulczyka z lobbystą Wawrzynowiczem, ministrem Sikorskim i prezesem NIK Kwiatkowskim. Nie będę tu streszczał, co na tych taśmach było, bo na pewno już Państwo wiedzą. Ale widzowie tak zwanych wiodących telewizji i słuchacze części stacji radiowych długo się o tym dowiedzieć nie mogli, a kiedy już smrodu się całkowicie ignorować nie dało, to dowiedzieli się jako o, oj tam, oj tam, jakimś tam zawracaniu głowy przez PiS. „Naprawdę ważne” wiadomości wypełniające dzienniki to były relacje, jak pani premier straszy, że kiedy PiS dojdzie do władzy to będzie średniowiecze, fanatyzm i stracimy wolność, tudzież co powiedzieli przewodniczący partii Nowoczesna, osiągającej około 5 procent poparcia, i Razem, mającej w sondażach 1 procent.

No cóż, wspomnienia z dzieciństwa narzucały mi się ostatnio często. Gdy słyszałem te bezustanne zapewnienia, że jesteśmy szóstą gospodarką Europy – w latach siedemdziesiątych w podobny sposób udowadniano statystykami, że jesteśmy w gospodarce dziewiątym mocarstwem świata. Albo kiedy premier Kopacz otwierała niezbudowany gazoport, który miał być otwarty już ponad rok temu, ale nie będzie zdolny do podjęcia pracy jeszcze co najmniej do wiosny (poszedł dowcip – jak dojechać do gazoportu? Obwodnicą Inowrocławia, jeśli jeszcze Państwo pamiętają analogiczny „iwent” z kampanii Bronisława Komorowskiego). I kiedy oglądałem relacje z „gospodarskich wizyt” – czy raczej „gospodyńskich” – podczas których pani premier śpiewała z kołem gospodyń wiejskich, kierowała ruchem, skakała przez fontannę i bujała się na parkowej huśtawce.

Polska – jak to piszą w internecie, PO-lska – zbudowana przez Tuska i jego cwaniaczków, przez ministrów na posyłki Kulczyka i Wawrzynowicza, przez sprzedajnych intelektualistów ze stajni Michnika i „dziennikarzy”, których fachowy warsztat polega na tym, by wiedzieć, czego nie zauważać i o czym nie mówić, choćby biło po oczach – nieodparcie przypomina tę zapamiętaną z dzieciństwa Polskę gierkowską. Na fasadzie – potęga, radosne tłumy niosące władzy snopy zboża i zaludniające imprezy masowe. A pod tym picem – „syf, korupcja, gangi, wrzody, żadnych plusów, same szkody”, by pożyczyć frazy od Jana Pietrzaka.

W jednym mogę się zgodzić z rządową propagandą, trąbiącą, że te wybory to nie zwykłe wybory, że rozstrzygną one, czy będziemy żyć w wolnym kraju. Tak. Bardzo mi one przypominają te z roku 1989. I oby tym razem Polacy nie dali sobie ukraść zapowiadającego się zwycięstwa.

Rafał A. Ziemkiewicz

 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama