Andrzej Fonfara - walkę z Cleverlym mam poukładaną w głowie
Główną atrakcją gali Premier Boxing Champions zaplanowanej na 16 października w hali UIC Pavilion w Chicago będzie pojedynek Andrzeja Fonfary (27-3, 16 KO) z byłym mistrzem świata WBO wagi półciężkiej Nathanem Cleverlym (29-2, 15 KO).
- 10/10/2015 01:17 PM
Główną atrakcją gali Premier Boxing Champions zaplanowanej na 16 października w hali UIC Pavilion w Chicago będzie pojedynek Andrzeja Fonfary (27-3, 16 KO) z byłym mistrzem świata WBO wagi półciężkiej Nathanem Cleverlym (29-2, 15 KO). Będzie to pierwszy ringowy występ Polaka od kwietniowego zwycięstwa z Julio Cesarem Chavezem Jr. – Chciałbym, aby ta walka była dla mnie krokiem na drodze do rewanżu z Adonisem Stevensonem – powiedział „Polski Książę”.
Walijczyk jest dla Fonfary idealnym przeciwnikiem do wzmocnienia pozycji w rankingach i czekanie na rozwój sytuacji na szczytach wagi półciężkiej. Wysoko notowany, powszechnie znany i rozpoznawalny, a do tego były mistrz świata.
– Cleverly to światowy format, bo przecież mistrzem WBO nie zostaje się przypadkowo, tym bardziej, że tytułu kilka razy skutecznie bronił. Jest wszechstronny, potrafi boksować w dystansie, półdystansie, czeka również przy linach na dogodne okazje. Jest przy tym dobrze ułożony technicznie, szybki, bardzo mobilny, nieustępliwy. Ma na pewno więcej atutów niż Chavez, ale mi to absolutnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, uważam go za idealnego przeciwnika na tym etapie mojej kariery. Wyjdę do ringu po jedno, po zwycięstwo. Chcę udowodnić, że jestem lepszy, a wygraną potwierdzić, że należy mi się rewanż ze Stevensonem – zapewnia Fonfara.
Polak wciąż się rozwija i nabiera doświadczenia, z którego potrafi wyciągać wnioski. W pojedynku z Chavezem pokazał, jak duże zrobił postępy. Stał się pięściarzem trudniejszym do trafienia, szalenie niebezpiecznym w półdystansie, konsekwentnym wtedy, kiedy walczy na dystans. Zwycięstwo dodało mu pewności, nabrał jeszcze większego przekonania do tego, co robi, wie, czego chce i po co wychodzi na ring. To Cleverly musiał znać, zrezygnował jednak z walki z Juergenem Breahmerem i wybrał będącego na fali Fonfarę.
– Myślę, że zrobił to z kilku powodów. Na pewno jest to dla niego duża szansa pokazania się w USA, zaistnienia na amerykańskim rynku. On wie, że po zwycięstwie z Chavezem stałem się bardziej rozpoznawalny, popularny i doceniany. Jego ewentualne zwycięstwo da mu ponownie przepustkę do walk z najlepszymi, ale tym razem za dużo większe pieniądze. Jestem dla niego dużym wyzwaniem. To jest gwarancja, że przyjedzie znakomicie przygotowany, bardzo dobrze zmotywowany i z nadzieją na zwycięstwo. To z kolei sprawia, że zapowiada się walka tak samo trudna, jak ta ze Stevensonem i znacznie trudniejsza od tej z Chavezem w kalifornijskim Carson – dodaje najpopularniejszy obecnie polski bokser.
Fonfara ma świadomość, że pięściarz swoją klasę potwierdza wtedy, kiedy po znakomitym pojedynku, a przecież taki był z Chavezem, potrafi ponownie zaprezentować taką klasę i walory, ale tym razem z przeciwnikiem jeszcze lepszym, a za takiego uważany jest Cleverly.
– Ja wystawiam tytuł i pas, dlatego myślę, że decydując się na tę walkę, bardziej ryzykuję, że mam więcej do stracenia. Cleverly przyleci do Chicago bez żadnej presji. To sprawia, że ma spokojną głowę, że nie ma nic do stracenia, bo wie, że większość przekreśla jego szanse, że nie on jest faworytem. Zagadką jest, czy porażka z Siergiejem Kowalowem nie pozostawiła na nim śladu. Niektórzy sugerują, że po tej walce to już nie ten sam Cleverly, że stracił moc, że zaczyna słabnąć. To mogą być tylko pozory. Myślę, że Kowalow bardziej złamał go psychicznie niż fizycznie. Obnażył jego słabe punkty. Cleverly z pewnością wyciągnął z tej walki wnioski. W Chicago będzie przygotowany jak nigdy dotąd, bardziej skoncentrowany, po prostu lepszy – zapewnia 28-letni zdobywca międzynarodowego pasa WBC.
Przygotowania do walki trwały 12 tygodni, praktycznie niczym nie różniły się od tych przed pojedynkiem z Chavezem.
– Treningi rozpocząłem w Chicago, później pracowałem w Houston pod okiem Edwarda Jacksona, który między innymi miał pod swoją opieką Bryanta Jenningsa przed jego ostatnią walką z Władimirem Kliczką. Jedyną różnicą był o tydzień dłuższy pobyt w Teksasie. Jeżeli chodzi o wysiłek, natężenie, intensywność, to praktycznie były takie same. Po powrocie miałem czterech sparingpartnerów. Jednym z nich był Osumanu Adama, który walczył z Giennadijem Gołowkinem. Sparingi zostały zakończone w środę. Im bliżej walki, tym mniejsze będą obciążenia. Ostatni tydzień to szlifowanie szybkości, dokładności, więcej relaksu, odpoczynku, koncentracji przed walką. Czuję się świetnie fizycznie, a to sprawia, że moja kondycja mentalna również jest na wysokim poziomie. Mam go dokładnie rozpracowanego, wiem, że jego słabością wydaje się odporność na ciosy. Postaram się to wykorzystać. Mam tę walkę poukładaną w głowie. W boksie jednak niczego nie można założyć ani przewidzieć, dlatego jestem przygotowany na różne scenariusze, warianty, rozwiązania, które w zależności od rozwoju sytuacji trzeba będzie realizować – kończy z optymizmem, drugi w najnowszym rankingu federacji WBA wagi półciężkiej Fonfara.
Dariusz Cisowski
Reklama