W minioną sobotę rodzina polonijne Chicago żegnało Zygmunta Zyggiego Mackiewicza. Zmarłego żegnała rodzina, znajomi, członkowie klubów motocyklowych i ryk ponad setki motorów.
Po wyprowadzeniu zwłok z domu pogrzebowego Pietryka przy ulicy Diversey w Chicago, konwój przejechał ulicami miasta do kościoła św. Ferdynanda, gdzie odbyła się msza żałobna w intencji Zmarłego. Nabożeństwo odprawili proboszcz parafii ks. Zdzisław Torba oraz ks. Maciej Galle, zaprzyjaźniony z polonijnym środowiskiem motocyklowym.
Po nabożeństwie kondukt żałobny udał się do Niles na cmentarz św. Wojciecha. Rodzina oraz tłum zgromadzonych wysłuchali w skupieniu modlitw pożegnalnych i wspomnień wygłoszonych przez kolegów z klubów motorowych, wspominających chwile spędzone z Zyggiem. Ted "Flaki" Milówka, prezes klubu Sokół Riders, którego członkiem od początku istnienia był Zygmunt Mackiewicz, w pięknych słowach opowiadał o czasach wspólnych wypraw klubowych. Łza w oku zakręciła się nawet największym twardzielom, kiedy ryk setki motocyklowych silników przy akompaniamencie utworu Czesława Niemena "Dziwny jest ten świat", oddał po raz ostatni hołd człowiekowi, który przez lata budował wizerunek pozytywnego harleyowca.
Po uroczystościach żałobnych w siedzibie Sokół Riders odbyło się spotkanie wspomnieniowe. Klubowe sale pękały w szwach. Zygmunt Mackiewicz przedwczesną śmiercią sprawił, że w zapomnienie poszły animozje polonijnego środowiska motorowego. W pogrzebie udział wzięły wszystkie kluby motorowe. Pozostaje mieć nadzieję, że Zygmunt będzie miał swój udział w integracji tego środowiska.
Tekst i zdjęcia Artur Partyka
Zdj. główne fot. Dariusz Lachowski
Reklama