Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 12:43
Reklama KD Market
Reklama

IPN wydał wspomnienia b. redaktora naczelnego „Dziennika Związkowego”

IPN wydał wspomnienia b. redaktora naczelnego „Dziennika Związkowego”
/a> Jan Krawiec fot.arch. 


Instytut Pamięci Narodowej wydał książkę chicagowskiego dziennikarza, długoletniego redaktora naczelnego „Dziennika Związkowego” Jana Krawca pt. „Od Bachórca do Chicago”. Autor związany od dzieciństwa z wsią Bachórzec niedaleko Przemyśla wspomina swoje drogi, zaplątane w najtragiczniejszą historię XX wieku, wiodące do Chicago. – Chińskie przekleństwo mówi: „Obyś żył w ciekawych czasach”. I rzeczywiście na brak urozmaicenia w swoim życiu narzekać nie mogę – mówi 96-letni red. Jan Krawiec.

Dziennikarz przyznaje, że fakt wydania wspomnień przez IPN nadał im właściwą rangę, a także dowiódł, że jego biografia splotła się z wydarzeniami światowymi, których był uczestnikiem i świadkiem. Obok „dziania się” historii jest także we wspomnieniach Krawca, napisanych z właściwym mu poczuciem humoru i autoironii, opowieść o marzeniach. Od chwili, kiedy w czwartej klasie podstawówki zaczął czytać przy lampie naftowej sąsiadom rodziców „Przyjaciela Ludu”, zaczęła kiełkować myśl, że „byłoby wspaniale, gdyby sąsiedzi czytali to, co ja napiszę. Stało się to myślą przewodnią mojego życia”.

Pytany o to, czy gdyby miał ponowną szansę wyboru zawodu, zmieniłby swoją profesję, odpowiada, że dziennikarstwa nie zamieniłby na nic innego. Drogę do zawodu przerwała mu II wojna światowa, a w jej trakcie, jak mówi, „uniwersytet, który mi zafundował Hitler”. Jan Krawiec na przełomie września i października 1943 r. na trzy tygodnie trafił do Auschwitz-Birkenau. Kiedy wywożono go z obozu wraz z innymi więźniami, był szczęśliwy, bo nie wyobrażał sobie, że gdziekolwiek indziej, gdziekolwiek to będzie, może być gorzej niż w Birkenau. Znalazł się w Buchenwaldzie. O powojennych latach spędzonych w Niemczech opowiada w książce jako o latach tułaczki, zaś o Ameryce jako o ziemi obiecanej. W Chicago podjął zawieszone na czas wojny marzenia o dziennikarstwie, których ukoronowaniem było stanowisko naczelnego w najstarszej polonijnej gazecie. Lata przepracowane w „Dzienniku Związkowym” wspomina jako ciężkie, ale satysfakcjonujące. Pisze o działalności związkowej, politycznej i zawodowej. Wspomnienia pełne są szczegółowych opowieści o ludziach i czasach. Narracja zapuszcza się w poboczne wątki, ale tylko po to, by uplastycznić przekaz.

Wspomnienia Jana Krawca mogą być dla historyków Polonii prawdziwą skarbnicą wiedzy. Poza wieloma innymi walorami mają jedną wielką zaletę – nie ma w nich konformizmu. Krawiec jest sobą, mówi to, co myśli, i nie boi się swoich opinii, nawet jeśli nie są one politycznie wygodne.

„Diabełek Krawców, jak mnie nazywały sąsiadki w dzieciństwie, nie mógł wyrosnąć na anioła” – podsumowuje autor.



Książka „Od Bachórca do Chicago” ukazała się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej, Komisji Ścigania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu, w ramach Centralnego Projektu Badawczego IPN „Polska emigracja polityczna 1939–1990, Warszawa 2015 r.

Wstęp i opracowanie pod redakcją Joanny Wojdon.

Jan Krawiec, rocznik 1919, dziś mieszka w Evanston k. Chicago. Pochodzi z wsi Bachórzec nad Sanem. Po maturze trafił do podchorążówki, którą skończył w stopniu kaprala podchorążego. W sierpniu 1939 roku został przydzielony do 38. Pułku Piechoty w Przemyślu. Po wybuchu wojny brał udział w kampanii wrześniowej; walczył do 27 września. W konspiracji najpierw organizował logistyczne wsparcie dla polskich żołnierzy, którzy przez Węgry próbowali dostać się do Francji, później redagował biuletyn podziemny. Poszukiwany przez gestapo. Był więźniem obozów Auschwitz-Birkenau i Buchenwaldu. W latach 1968–1985 Jan Krawiec był redaktorem naczelnym „Dziennika Związkowego”. Od wielu lat w Muzeum Holocaustu w Skokie koło Chicago regularnie spotyka się z młodzieżą szkolną, by opowiadać jej o czasie znanym jej tylko z podręczników. Dotychczas wspomnień Jana Krawca wysłuchało ponad trzy tysiące młodych ludzi."


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama