Odszedł Ziggy, nie mogę w to uwierzyć. Jedno zdanie, które postawiło moją pamięć na baczność. Ziggy? Jak to? Dlaczego? Potem wysypały się wspomnienia...
Zygmunt Mackiewicz był kimś, kto na długo pozostanie w pamięci polonijnej społeczności zmotoryzowanej, ale i mojej, choć nie mam motoru. Poznałem go podczas pomocy przy jednej z chicagowskich edycji WOŚP. Duży, postawny mężczyzna z olbrzymią brodą, który z wielką, ciepłą, wręcz dziecięcą radością opowiadał mi o swojej, prawdopodobnie najstarszej w Chicago, koszulce Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Z dumą odsłonił wówczas ciężką skórzaną klubową kurtkę odsłaniając czarną podkoszulkę. Wtedy, niczym jak znak rozpoznawczy supermana, moim oczom ukazał się przysłaniany brodą napis: miłość, przyjaźń, muzyka. Rozmawiałem z nim jeszcze kilkukrotnie, nigdy o motorach, choć wiedziałem, że jest mistrzem swojej pasji. W dniu kanonizacji Jana Pawła II w roku 2014 zabrał mnie na przejazd ulicami Chicago trójkołowym motocyklem przez niego zbudowanym i dopieszczonym. Jednym z tych, które zdobywały główne nagrody i wyróżnienia w amerykańskich konkursach i na wystawach motocykli. Wielu osobom pomógł postawić na przysłowiowe nogi zepsute auto czy motor.
Z klubem motocyklowym Sokół związał się w roku 1997. Był jego najstarszym aktywnie działającym członkiem. Był twarzą klubu, zawsze tam, gdzie najbardziej można było zaznaczyć obecność Sokołów i ich zaangażowanie w polonijne przedsięwzięcia. Jak mówi Magdalena „Dzika” Huk : „zawsze wiedział jak mi pomóc z motorem czy autem. Należał do wielkiej trójki tych pierwszych, którzy weszli do klubu, gdy go założyłam. Byli to Jurek, Feliks i właśnie Ziggy. Wszyscy odeszli. Kiedy mój ojciec umarł dwa lata temu, Ziggy go zastąpił; takim go zapamiętam. Zdarzało się, że nie rozmawialiśmy przez kilka tygodni, ale gdy tylko do niego zadzwoniłam nasza rozmowa była taka, jakbyśmy ją wczoraj dopiero skończyli. Zyguś, jak go czasem zdrobniale nazywaliśmy, był wielkim fanem muzyki Czesława Niemena, podczas ostatniego z nim spotkania w sobotę, włączyłam mu „Dziwny jest ten świat” i „Pod papugami”. Może teraz razem słuchają tych piosenek? Kiedy spotkałam się z nim w sobotę, on pomagał mi przy aucie, zapytałam dlaczego tak mało mówi, bo on zawsze opowiadał dowcipy. Tego dnia nie opowiedział mi żadnego kawału. On nawet nie palił i nie pił, rozumiesz?”.
Wiadomość o śmierci Zygmunta jest szokiem nie tylko dla Dzikiej.
„ Jeszcze w sobotę, tydzień temu, był tu z nami w klubie. Przyjechał swoim trójkołowcem i nic nie zapowiadało takiego wydarzenia; nie był schorowany i nie narzekał na zdrowie. Dla nas wszystkich jego śmierć jest olbrzymim szokiem. To było coś z sercem, to było zbyt szybko. Znał go każdy, nie tylko z Sokół Riders, ale też z innych klubów polskich czy amerykańskich. Był serdeczny, pomocny, taki facet z wielkim sercem. To był bardzo uczynny człowiek, dusza człowiek, zawsze chętny by pomóc, kumpel i przyjaciel. Nie należał do tych, którym zależało na rozgłosie. Lubił robić to, co potrafił najlepiej, czyli jeździć, naprawiać metalowe rumaki i pomagać w tym innym. Sama rozmowa z nim była przyjemnością był pogodną osobowością, pełną wewnętrznego pokoju” – wspomina Ted „Flaki” Milówka, szef Sokołów.
Ziggy z niebiańskiej autostrady przygląda się nam teraz, bezpieczny i spokojny, bo dojechał do celu.
Dzika chciałaby stworzyć rajd jego imienia. Raz w roku motocykliści ze wszystkich klubów w mieście mogli przejechać wspólnie ulicami, dla upamiętnienia człowieka legendy polonijnego, motocyklowego świata...
Zygmunt Mackiewicz, ur. w 1951 r., odszedł mając zaledwie 64 lata, pozostawił po sobie żonę, pięcioro dzieci oraz dwie siostry.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Lachowski
Pożegnanie, piątek od godz. 16.00 do 21.00; modlitwa o 19.
Dom Pogrzebowy Pietryka, 5734 W. Diversey Ave. w Chicago
Pogrzeb w sobotę o godz. 9.00. Pogrzebowy orszak motocyklowy wyjedzie z domu pogrzebowego do kościoła św. Ferdynanda pod adresem 5900 W. Barry Ave., msza żałobna o godz. 10.00.
Po mszy wszyscy udają się na cmentarz St. Wojciecha (6800 Milwaukee Ave.) w Niles. Grupa Sokół Riders w swoim klubie przy 6701 W. Diversey Ave. organizuje zaraz po pogrzebie spotkanie wspomnieniowe.
Reklama