Puchar Davisa – wygrana Kubota i Matkowskiego w deblu, Polska - Słowacja 2:1
- 09/19/2015 06:56 PM
Łukasz Kubot i Marcin Matkowski pokonali Andreja Martina i Igora Zeleya 6:3, 6:4, 6:4 w trzecim spotkaniu barażu o awans do Grupy Światowej przyszłorocznej edycji Pucharu Davisa. Po dwóch dniach rywalizacji polscy tenisiści prowadzą w Gdynia Arena ze Słowakami 2:1.
W piątkowy wieczór kapitan Słowaków Miloslav Mecir zapowiadał, że niewykluczone, iż dokona zmian w składzie na pojedynek deblowy i Martina lub Zelenaya zastąpi Martin Klizan. Nie zdecydował się jednak na ten ruch. Kubot i Matkowski w tym roku po raz trzeci wystąpili razem w Pucharze Davisa w deblu i tak jak w poprzednich spotkaniach okazali się lepsi od rywali w trzech setach.
O zwycięstwie w każdym z trzech setów zdecydowało jedno przełamanie polskiej pary. W inauguracyjnej partii miało ono miejsce w szóstym gemie, w kolejnej przy stanie 2:2, a w ostatniej biało-czerwoni zanotowali "breaka" już na otwarcie. Uwagę kibiców przyciągnął ósmy gem, w którym Kubot i Matkowski czterokrotnie wybronili się przed stratą podania.
Sobotni pojedynek trwał godzinę i 42 minuty. Polacy zdecydowanie zdominowali rywali pod względem serwisu - zanotowali dziewięć asów i jeden podwójny błąd. U Słowaków statystyki były mniej korzystne - pięć asów zrównoważyła taka sama liczba podwójnych błędów. Reprezentanci gości mieli zwłaszcza kłopot z podaniem Matkowskiego.
Biało-czerwonym do historycznego awansu do elity brakuje już tylko jednego zwycięstwa. W niedzielę jako pierwszy będzie miał okazję zanotować je Jerzy Janowicz, który zmierzy się z liderem Słowaków Klizanem. Następnie w planie jest jeszcze spotkanie Michała Przysiężnego z Norbertem Gombosem.
W piątek Przysiężny uległ Klizanowi 4:6, 4:6, 4:6, a Janowicz pokonał Gombosa 7:6 (7-1), 6:4, 6:7 (5-7), 6:2.
Wcześniej zespoły te zmierzyły się w Pucharze Davisa raz. W 1996 roku w trzeciej, decydującej rundzie Grupy II Strefy Euro-afrykańskiej biało-czerwoni przegrali w Trnawie 1:4.
Zwycięzca weekendowego barażu wystąpi w przyszłym roku w liczącej 16 zespołów elicie, a przegrani ponownie rywalizować będą w Grupie I Strefy Euro-afrykańskiej.
Polacy już raz wystąpili w barażu o Grupę Światową - dwa lata temu w Warszawie. Wówczas ulegli faworyzowanym Australijczykom 1:4. Drużyna gości poprzednio w elicie wystąpiła dziewięć lat temu, a rok wcześniej dotarła do finału rozgrywek.
Po sobotnim spotkaniu powiedzieli:
Marcin Matkowski: "Wiedzieliśmy, że możemy zdobyć bardzo ważny punkt. Dołożyliśmy drugi punkt, ale przyjechaliśmy do Gdyni po trzy, dlatego wciąż jeszcze nie jesteśmy usatysfakcjonowani. Zrealizowaliśmy założenia taktyczne. Musieliśmy na nich wsiąść od początku i szybko uzyskać przełamanie. Udało się, a oni nie byli w stanie odpowiedzieć na nasze argumenty. Dzisiaj czuliśmy większą presję niż dwa lata temu w barażu z Australią. Wtedy przed deblem było 0:2, a teraz 1:1. Wiedzieliśmy, że znaczenie tego meczu było większe. Moim zdaniem Jurek Janowicz we wszystkich meczach Pucharu Davisa lepiej gra w niedzielę niż w piątek. Ma duże szanse zakończyć to spotkanie, wygrywając z Klizanem".
Łukasz Kubot: "Do ostatniej chwili czekaliśmy na decyzję drużyny Słowacji odnośnie składu. Rozważaliśmy występ Klizana, bo wczoraj grał tylko trzy sety. Miloslav Mecir zdecydował się jednak na sprawdzony duet. Naszym marzeniem od wielu lat jest wprowadzenie Polski do Grupy Światowej i teraz na pewno jesteśmy na dobrej drodze. Na nas spoczywała presja, to my musieliśmy wygrać. Cieszę się, że mogłem dołożyć cegiełkę do dorobku całej drużyny".
Andrej Martin: "Wiedzieliśmy, że Matkowski i Kubot są dobrzy. Marcin świetnie dziś serwował. Rywale dali nam mało okazji na odrobienie strat. Zagrałem w tym roku trzy mecze w deblu w Pucharze Davisa. Wcześniej graliśmy z Rumunami, którzy też należą do czołówki w grze podwójnej, ale Polacy byli dziś znacznie lepsi".
Miloslav Mecir (kapitan Słowaków): "Martin i Zelenay zagrali świetnie w poprzednim meczu Pucharu Davisa i liczyłem, że dzisiaj również sobie poradzą. Poza tym wystawienie Klizana w deblu i narażanie go na zmęczenie przed niedzielnym singlem byłoby ogromnie ryzykowne. To rywale prowadzą 2:1 i są w lepszym położeniu. Tenis jest jednak taki sportem, w którym wiele się może zmienić. Mamy bardzo silną drużynę, dlatego będziemy walczyć o zwycięstwo do samego końca".
(PAP)
Reklama