Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 10:28
Reklama KD Market

Proszę spróbować za rok

Proszę spróbować za rok
fot.Unsplash/pixabay.com
/a> fot.Unsplash/pixabay.com


Poziom odmów wiz turystycznych do USA w zeszłym roku był najniższy od lat. W dyskusji o włączeniu Polski do programu ruchu bezwizowego padają numery, procenty i statystyki. Za nimi kryją się małe i duże – ludzkie dramaty. Odmowom wiz często towarzyszy uczucie poniżenia, niesprawiedliwości i krzywdy.

Pani Grażyna mieszka w Toruniu. Jest emerytką. Nigdy nie była za granicą. Jej syn Krzysztof wyjechał do Stanów Zjednoczonych w 2005 roku na wizie turystycznej. Został, wiza straciła ważność, a Krzysztof stał się nieudokumentowanym imigrantem. Sytuacja zmieniła się, gdy poznał Paulinę, obywatelkę USA. Wzięli ślub, Krzysiek w 2008 r. dostał zieloną kartę, na świat przyszedł Damian. Kiedy mały miał dwa lata, pani Grażyna zdecydowała się odwiedzić syna, poznać w końcu synową i co najważniejsze – nacieszyć się wnukiem. Umówiła już opiekunkę do chorej mamy, złożyła podanie o wizę i w wyznaczonym terminie pojechała po nią do Warszawy. Stanęła przed okienkiem, zupełnie jak na poczcie albo w przychodni. Pracownik ambasady spojrzał na ekran.

– Na długo pani jedzie?

– Na dwa tygodnie.

– Pracuje pani?

– Nie, jestem na emeryturze od 10 lat.

– Była pani kiedykolwiek za granicą?

– Nie, nigdy, chcę wyjechać po raz pierwszy.

– Nigdy nie opuściła pani Polski i nagle chce pani wyjechać do Stanów? Niestety wiza nie została przyznana.

Urzędnik nie odpowiedział na żadne pytanie, nie podał żadnego uzasadnienia odmowy, rzucił tylko jakiś świstek. – Do dziś nie wiem, dlaczego nie dostałam tej wizy. Nie miałam zamiaru przedłużać pobytu czy zostawać na stałe. Całe moje życie jest w Polsce, mamy mieszkanie własnościowe, mąż pracuje. Poza tym starych drzew się nie przesadza, nie wyobrażam sobie życia poza Polską. Tylko za synem tęsknię, no i tak bardzo chciałam poznać synową i wnuka, a tak – zobaczyłam ich dopiero dwa lata temu, kiedy przyjechali do Polski z wizytą – mówi pani Grażyna.

Drugi raz nie pojechała po wizę, choć zgodnie z przepisami po roku od odmowy wizy można się o nią starać ponownie. Dla emerytki opłata za podanie i koszty podróży do Warszawy to spory wydatek, ale finanse są dla pani Grażyny sprawą drugorzędną. W ambasadzie poczuła się upokorzona i oszukana. – Potraktowano mnie jak osobę drugiej kategorii, jak kogoś gorszego. Byłam tak zła i poniżona, że jak stamtąd wyszłam, łzy same poleciały z oczu. Postanowiłam, że więcej nie pojadę do ambasady, mam swoją godność. Może jak kiedyś zniosą wizy, pojadę do Stanów, ale na pewno nie na dłużej niż dwa tygodnie.

Za bilet odrobię

Mieczysław, 63 lata, rencista z małopolskich Gorlic, wdowiec. Syn od lat w Chicago, córka dwa lata temu wyjechała do Norwegii. Mieszka w małym domku na obrzeżu miasteczka, z psem, dwoma kotami, ma kurnik i ogródek. Do syna wybierał się trzy lata temu, w odwiedziny, bo wnuczkę widzi tylko na zdjęciach. Widywał przez Skype, jak wnuczka Victoria mówiła „dziadzia”, ale od kiedy wyjechała córka, coś się w komputerze popsuło. Po wizę wybrał się do Krakowa, na Stolarską. Wziął ze sobą odcinki renty, wszystkie wymagane dokumenty, nowo wyrobiony paszport i trochę zdjęć: syna, wnuczki oraz psa i kotów, których pod jego nieobecność miał doglądać sąsiad. Wszystko szło dobrze, bo syn, sponsorowany przez fabrykę, w której pracuje, dostał w końcu zieloną kartę. Pani konsul spojrzała na niego badawczo, gdy powiedział, że nie wie dokładnie, na ile jedzie.

– Odpowiedziałem, że jak mnie dobrze przyjmą, to posiedzę i pół roku, z Madzią się pobawię, młodym w ogrodzie pomogę i przy domu, a jak będę dla kogoś ciężarem, to i za miesiąc wrócę do siebie. Ale zrobiłem taki błąd, że na pytanie, czy będę pracował, powiedziałem coś w stylu – jakby jakaś robota wpadła, to przynajmniej za bilet synowi oddam. Wizy nie dostałem i wiem dlaczego. Polak mądry po szkodzie. Ale ja nigdy nie umiałem kłamać, od dziecka tak mam – mówi pan Mieczysław. Syn na początku był trochę zły, potem mu przeszło. Ostatnio dzwonił do ojca i mówił, że złożył podanie o sponsorowanie, ale sprawa potrwa. Pan Mieczysław śmieje się, że może nie dożyć do jej zakończenia.

Potraktowano mnie jak osobę drugiej kategorii. Byłam tak zła i poniżona, że jak stamtąd wyszłam, łzy same poleciały z oczu. Postanowiłam, że więcej nie pojadę do ambasady, mam swoją godność"



Razem, ale osobno

Małgorzata i Jarek – z jednej miejscowości w Małopolsce, para. Ona na stałe w Chicago, on w Polsce. Jarek o wizę turystyczną do Stanów starał się trzykrotnie. Za każdym razem odchodził z kwitkiem, zawsze bez konkretnego powodu odmowy. Pierwszy raz starał się o wizę po zaproszeniu przez brata matki, obywatela USA od wielu lat. Miał zostać chrzestnym, nie dostał wizy – nie został. „Proszę spróbować za rok” – padało z okienka za pierwszym, drugim i trzecim razem. W końcu wściekł się, że to zwykłe złodziejstwo, bo przecież 160 dolarów za każde podanie nikt mu nie oddał. A pracując w Państwowej Straży Pożarnej, „kokosów nie zarabia”. Po wizę więcej nie pójdzie, bo powtarzanie tej samej czynności, licząc na odmienny skutek, to czyste szaleństwo. Poza tym w przyszłe wakacje przechodzi na strażacką emeryturę, a wtedy wizy tym bardziej nie dostanie, „bo po co komu w Stanach taki młody emeryt” – śmieje się Jarek. Żyją więc z Gosią na dwóch kontynentach, taki trochę nietypowy związek, ona jeździ do Polski w każde wakacje i tak od ośmiu lat. – Jeśli wkrótce nie zniosą wiz, to wrócę do Polski, choć wolałabym ściągnąć go do Stanów. Jest jak jest, przyzwyczailiśmy się jakoś żyć w tych okolicznościach – mówi Małgorzata. Sama doświadczyła odmowy wizy dwukrotnie, kilkanaście lat temu. Praktycznie cała jej rodzina była już w Chicago, ojciec – obywatel przysłał zaproszenie. Małgorzata chciała przylecieć na ślub siostry. Wizy nie dostała. Powodu odmowy też nie. Do USA emigrowała po latach oczekiwania na zieloną kartę.

Udowodnij, żeś turysta

Wizy B-2 przyznawane są na okres 6 miesięcy, bez prawa do podjęcia pracy w Stanach Zjednoczonych. Każdy starający się o wizę jest traktowany jako imigrant, dopóki nie przedstawi wiarygodnych dowodów czysto turystycznego charakteru wyjazdu przed pracownikiem konsulatu bądź ambasady USA. Wiarygodność przedstawionych dowodów jest oceniana przez urzędnika, choć na stronach internetowych ambasady i konsulatu próżno szukać informacji o kryteriach tej oceny. Na stronach internetowych znajdujemy natomiast informacje, że „każda osoba, której odmówiono wizy, otrzymuje od oficera konsularnego pismo z wyszczególnieniem paragrafu prawa, na którym oparto odmowę”. Reszta należy do petenta – aby dowiedzieć się, jaki był powód odmowy, należy ten paragraf samodzielnie znaleźć i przeczytać. Oczywiście po angielsku, napisany prawniczym żargonem, praktycznie nie do zrozumienia bez pomocy tłumacza. Przyczyny wizowych odmów wyszczególnione są na stronie Departamentu Stanu USA, w języku angielskim. Wśród głównych i najczęstszych powodów wykluczających wjazd do USA znajdują się: choroby zakaźne, brak wymaganych szczepień, choroby psychiczne i fizyczne mogące stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa podróżnego lub otoczenia, uzależnienie od substancji chemicznych, podszywanie się pod obywatela USA, usunięcie z USA w przeszłości, poligamia, przynależność do organizacji terrorystycznej, problemy z prawem oraz zamiar podjęcia pracy w USA.

– W rzeczywistości wygląda to tak, że wizę dostaje ten, kto spodoba się panu lub pani z okienka. Widocznie się nie spodobałam, może gdybym ubrała chustkę na głowę i wyglądała jak babinka, decyzja byłaby inna. Ale ubrałam się elegancko, do fryzjera poszłam – może to był powód, bo innego nie widzę – wspomina pani Grażyna.

– Jeśli konsulat twierdzi, że zawsze uzasadnia swoją decyzję, to chyba żyjemy w równoległych rzeczywistościach – mówi Małgorzata.

Pan Mietek nie ma pretensji, wizy nie dostał przez swoją prawdomówność. Po powrocie z Krakowa pies cieszył się, jakby rzeczywiście nie było go w domu pół roku. Poza tym wnuk sąsiada obiecał, że wpadnie i naprawi Skype’a.

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione. Pomimo prób kontaktu z konsulatem USA w Krakowie i ambasadą USA w Warszawie do momentu ukazania się tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane przez naszą redakcją pytania.

Grzegorz Dziedzic

[email protected]

 

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama